tłum. Emil Zegadłowicz
W PIWNICY AUERBACHA
Faust,
Mefistofeles,
Frosz,
Brandem Zybel,
Allmajer.Pijatyka wesołego bractwa.
FROSZ
Cóż, nikt nie pije? do diaska! wesoło!
ponure gęby zasiadły wokoło —
siedzą jak kukły słomiane, gnijące,
gdzież się podziały dowcipy gorące?!
BRANDER
Sam krewisz, bratku, pieśni nie zanucisz
i swego świństwa do świństw nie dorzucisz!
FROSZ
wylewa mu kubek wina na głowę:
BRANDER
FROSZ
Chciałeś, a teraz wyzywasz, mój zuchu!
ZYBEL
Za drzwi, kto się kłóci!
Pić, bracia, i śpiewać — kiep ten, co się smuci!
Za mną, chłopcy! dalej żywo!
ALTMAJER
Jak ten się ruszy,
to koniec! dajcie waty, bo mi pękną uszy!
ZYBEL
Dalejże za mną! Echo od powały
powiększy głos stokrotnie — będzie śpiew wspaniały!
FROSZ
Kto się gorszy, niech siedzi cicho w swoim kątku
albo niech się wynosi! Trarallaralla la...
ALTMAJER
FROSZ
Więc gardła w porządku!
śpiewa
Kochane, święte państwo rzymskie,
jak to się jeszcze trzyma...
BRANDER
Szkaradna polityczna pieśń!
Bogu codziennie dzięki składam rano,
że mnie na władcę państw nie powołano:
wielkim zaiste jest to nieba darem,
nie być kanclerzem ani też cezarem.
Lecz władza musi być! druhowie mili.
wybierajmy przeora z tych, co dużo pili.
FROSZ
śpiewa
Słowiczku, leć i mej kochance
zaśpiewaj słodkie, czułe stance.
ZYBEL
Wara mi o kochankach! Dość tego śpiewania!
FROSZ
Całusa miłej posłać ten drab mi zabrania!
śpiewa
Otwórz dźwierka! noc cichutka —
otwórz dźwierka! nocka krótka —
zamknij dźwierka! ranek już...
ZYBEL
O, śpiewaj, śpiewaj, sław i chwal,
a wy słuchajcie radzi —
dawno już minął — cóż tam! żal —
zdradziła mnie i ciebie zdradzi!
Niech ją tam, psiamać, strzyga pieści
na dróg rozstaju u figury
lub stary cap spod Łysej Góry
niech ją wytryka, co się zmieści!
Dla jej pieszczoty i miłości
szkoda chłopaka z krwi i kości,
więc daj ty spokój takiej śpiewce,
chodź ze mną okna wybić dziewce!
BRANDER
uderza w stół
Uwaga! Baczność! Przyznajcie — znam ja życie!
Biedzą się zakochani — chmurno!
Trzeba im pieśń zaśpiewać jurną,
skomponowaną należycie;
a żem to majster jest w tej sprawie,
więc — hola! pomagać zabawie!
Piosenka będzie całkiem nowa
— refrenu powtarzajcie słowa!
śpiewa
W piwnicy starej szczur raz żył,
a miał tam walne jadło,
więc jak sam Luter zdrowo tył,
brzuch mu porastał w sadło:
Kucharka go otruła trutką,
oj, cierpiał, cierpiał i niekrótko.
jakby go miłość sparła.
CHÓR
gromko
BRANDER
Szczur się z boleści kurczył, wił,
skarżyć się nie miał komu:
z każdej kałuży wodę pił,
gryzł, skrobał w całym domu,
biegał po sieni i po dachu,
wściekł się z boleści i ze strachu,
jakby go miłość sparła.
CHÓR
BRANDER
W tej trwodze wskoczył w jasny dzień!
do kuchni — ziemię drapał —
kolo nalepy padł — wśród drżeń
ostatkiem siły sapał.
A śmiech wytrząsa brzuch kucharce:
„Oj, na ostatniej gwiżdżesz szparce,
jakby cię miłość sparła!”
CHÓR
ZYBEL
Jak się raduje głupia młódź
przy śpiewce i przy fasce!
Wielka mi sprawa — szczury truć!
BRANDER
U ciebie szczury w łasce!
ALTMAJER
Pasibrzuch! Patrzcie! Łysa pała!
wzrusza ją, wiecie, męczeństwo,
bo w wzdętym szczurze uwidziała
do siebie znaczne podobieństwo.
Faust i
Mefistofeles wchodzą.
MEFISTOFELES
Więc przede wszystkim cię wprowadzę
w bractwo, gdzie śmiechu wiele —
w wesołej żyją, szczęsnej bladze
codziennie, jak w niedzielę.
Kręcą się w tle zadowolonem
jak młode koty za ogonem,
gwiżdżą na smutek i na biedę,
dopóki mogą pić na kredę!
BRANDER
To widać muszą być podróżni,
dziwaczny strój ich od nas różni;
dopiero co przybyli.
FROSZ
A rzeczywiście! — moi mili,
wiwat nasz gród! — tu świat się budzi —
nasz gród jak Paryż kształci ludzi.
ZYBEL
Jak myślisz — kto to może być?
FROSZ
Ostaw to mnie! zaczniemy pić,
już ja podszewkę z nich wypruję!
Coś mi się nazbyt dworsko niosą
i spoglądają na nas koso —
już w lot ich spenetruję!
BRANDER
Zakład! Targowi to krzykacze.
ALTMAJER
FROSZ
MEFISTOFELES
do
FaustaDiabeł tuż, tuż przy ich kołnierzu —
nie wiedzą nic, że są w więcierzu!
FAUST
ZYBEL
Wzajem!
cicho, obserwując Mefistofelesa
O, la Boga!
Toćże ten drugi kuternoga!
MEFISTOFELES
Wolno się przysiąść? Widzę napój podły,
ale kompanii zacnej nie brak —
więc korzystamy, gdy nas tu drogi przywiodły.
ALTMAJER
Wybredny widać ma pan smak.
FROSZ
Tak ostro waszeć prosto z mostu kropi,
pewnoś dziś popił z Filipem z Konopi?
MEFISTOFELES
z ukłonem w stronę
FroszaNie dzisiaj! przed kilkoma dniami
widzieliśmy go — właśnie szedł w te strony,
mówił, że chce się spotkać z kuzynami,
i wam posyła ukłony.
ALTMAJER
cicho
ZYBEL
FROSZ
Już ja przyciągnę mu popręgi!
MEFISTOFELES
Weszliśmy — słyszym: kipi życie
i śpiew przeplata się z uciechą —
zapewne głos tu znakomicie
odbija sklepień gromkie echo!
FROSZ
MEFISTOFELES
Ach, mój panie miły,
ochota byłaby — za słabe siły!
ALTMAJER
MEFISTOFELES
ZYBEL
Byleby nowość! Nic nam z pleśni!
MEFISTOFELES
Spod hiszpańskiego idziem nieba,
z krainy wina i pieśni.
śpiewa
Był król — tak się zaczyna
ta pieśń o wielkiej pchle —
FROSZ
O pchle! słyszycie, bracia? — to dobrze, wasza mość,
pchła, nie pchła, zawsze gość!
MEFISTOFELES
śpiewa
Był król — tak się zaczyna
ta pieśń o wielkiej pchle —
kochał ją król jak syna,
więc raz po krawca śle:
„Ubierz ją, krawcze, modnie,
ciasno dopinaj spodnie!”
BRANDER
„Ale uważaj, krawcze, świetnie,
bo jak się raz materia przetnie,
to już nie pora na poprawki,
a trudno w spodnie wstawiać skrawki!”
MEFISTOFELES
W jedwabiu, w aksamicie
chodziła pchła jak pan,
szat jej zazdrościł skrycie
obłudny dworski klan,
i tego dnia wieczorem
została komandorem,
a siostry jej bez sporu
były damami dworu.
I zaraz łaskę ową
dwór na swej skórze czuł:
służącą i królową
pchli motłoch gryzł i kłuł;
więc drapią się z ostrożna,
bo zabić pchły — nie można!
Lecz nam nikt nie zabroni,
ukłuje pchła — to po niej!
CHÓR
z werwą
Lecz nam nikt nie zabroni,
ukłuje pchła — to po niej!
FROSZ
Brawo! a niech cię las ogarnie!
ZYBEL
Tak każda pchła niech ginie marnie!
BRANDER
A na paznokieć z tą gadziną!
ALTMAJER
Niech żyje wolność! wiwat wino!
MEFISTOFELES
I ja bym chętnie wypił za zdrowie wolności —
cóż, kiedy wasza lura pobudza do mdłości!
ZYBEL
Skończ już z tą pustą gadaniną!
MEFISTOFELES
Gdyby gospodarz nie źlił się i nie oponował,
chętnie bym arcymiłych gości
winem z mych piwnic poczęstował.
ZYBEL
Dawać! już ja to załagodzę.
FROSZ
Jeno nam pełną dajcie, nie minie was pochwała,
byle szklenica wasza nie była nazbyt mała,
bo jeśli mamy być sędziami,
musimy popić srodze!
ALTMAJER
cicho
Zapewne reńskich winnic są właścicielami.
MEFISTOFELES
BRANDER
A cóż z tego będzie?
Czy beczki macie tam za drzwiami?
ALTMAJER
Tu jest kosz gospodarza z narzędziami.
MEFISTOFELES
bierze świderek — do
FroszaJakież dobrodziej preferuje?
FROSZ
Jak to, różnego macie znaku?
MEFISTOFELES
Każdy wybiera wedle smaku.
ALTMAJER
do
FroszaFROSZ
Ano, mam wybrać, w pierwszym zawsze rzędzie
stawiam rodzime — więc niech reńskie będzie!
MEFISTOFELES
wierci otwór na kraju stołu przed
FroszemNiech z wosku korki zrobi, kto tam umie!
ALTMAJER
Kuglarskie sztuczki — aha! już rozumiem!
MEFISTOFELES
do
BranderaBRANDER
Ano, niech szampan bieży,
byle musował, jak należy.
Mefistofeles wierci — ktoś ulepił z wosku korki — zatyka.
BRANDER
Ja się do obcej udam ziemi,
gusta się nasze rozminą,
precz z chorobami francuskiemi,
lecz lubię francuskie wino.
ZYBEL
gdy się
Mefistofeles doń zbliża
Niech sobie kwaśne pije zgraja,
mnie pan słodkiego niech natoczy.
MEFISTOFELES
wierci
ALTMAJER
Spójrz no mi, panie, prosto w oczy,
najoczywiściej nas nabierasz!
MEFISTOFELES
Dalipan — gdzieżbym się odważył
z panami? źle bym wyszedł na tem!
Pozwól, bym dalej gospodarzył —
— a zatem?
ALTMAJER
Byle raz-dwa, cóż bym się swarzył!
Przed wszystkimi już wywiercone otwory i zatkane.
MEFISTOFELES
z gestami dziwacznymi
Winogrona rodzi winna macica,
rogi na łbie ma kozica,
krzewy drzewieją, wino się słodzi,
drewniany stół też wino rodzi;
wszędzie jest tajemnica — świat ciemna pieczara —
by cud się stał, potrzebna jest wiara!
Wyciągać korki — używajcie!
WSZYSCY
wyciągają korki;
tryska wino, chwytają za szklanki
Cud! wino tryska — szklenic dajcie!
MEFISTOFELES
Ostrożnie! pijcie — lecz nie rozlewajcie!
Piją po raz drugi.
WSZYSCY
śpiewają
Ach, jak nam dobrze się powodzi,
jak świni, gdy po błocie brodzi!
MEFISTOFELES
Lubię niefrasobliwość i humor u ludzi.
FAUST
Odszedłbym z wielką stąd ochotą!
MEFISTOFELES
Zaczekaj chwilę — zwierzęcość się zbudzi
i całą zawładnie hołotą.
ZYBEL
pije nieostrożnie;
wino wylewa się na ziemię, wystrzelają płomienie
Ratunku! Ogień! Piekieł progi!
MEFISTOFELES
zażegnuje płomień
Uspokój się, żywiole drogi!
do kompanii
Tym razem ogień był czyścowy tylko.
ZYBEL
Cóż to? straszycie? weszliście przed chwilką
i taki zamęt?! Popamiętasz, bratku!
FROSZ
Nie radzę ci próbować drugi raz tej sztuczki!
ALTMAJER
Ja radzę obić draba na ostatku!
ZYBEL
Już tu poznali twoje diable kruczki —
nie nas na hokus-pokus brać!
MEFISTOFELES
Niech no nie dudni winna kadź!
ZYBEL
Psiamać! Brakuje ci nauczki!
BRANDER
Bracia! Kto w Boga wierzy — prać!
ALTMAJER
wyciąga korek ze stołu — wystrzela płomień
ZYBEL
Czarodzieje!
Nacieraj! naprzód! niech się, co chce, dzieje!
Wyciągają noże — nacierają na
Mefistofelesa.MEFISTOFELES
z gestami poważnymi
Fałszywy obraz, słowa zmylone
odmienią umysł, przestrzeń i stronę —
bądźcie tu i tam.
Przystają zdumieni — przypatrują się sobie.
ALTMAJER
Gdzież jestem? jakiż cudny kraj!
FROSZ
ZYBEL
BRANDER
Oto polany chłodny skraj —
Jaki krzew! jaka kiść!
Chwyta
Zybla za nos, inni też się już za nosy wodzą,
podnoszą noże.
MEFISTOFELES
jak poprzednio
Mamidło! ustąp na diabła głos —
tym żartem darzę was w podzięce!
Znika wraz z
Faustem.
Bractwo odskakuje od siebie.
ZYBEL
ALTMAJER
FROSZ
BRANDER
do
ZyblaCzy to twój nos w mej ręce?
ALTMAJER
Ognisty prąd po żyłach mych szaleje
Podajcie krzesło — mdleję!
FROSZ
Powiedzcie mi — cóż to się stało?
ZYBEL
Dawać hultaja! z duszą i z ciałem!
nie wyjdzie z rąk mych cało!
ALTMAJER
Na własne oczy go widziałem —
na beczce dunął drzwiami;
a nogi mam jak ołowiane!
zwraca się ku stołowi
Czy też ostało wino z nami?
ZYBEL
Oszustwo! mamidła nieznane!
FROSZ
Wszak piłem wino — czy to złuda?
BRANDER
ALTMAJER
Jak tu nie wierzyć w cuda!
U CZAROWNICY
Faust,
Mefistofeles;
Kocur-Koczkodan,
Kotka-Koczkodan,
Młode koczkodany;
Czarownica.
Na niskim palenisku stoi wielki kocioł; w unoszącym się znad ognia
dymie jawią się rozmaite postacie.
Kotka-Koczkodan kuca koło kotła, daje baczenie na wrzątek;
Kocur z młodymi stoi z boku; nagrzewa się. ściany i powała
upstrzone dziwacznymi, czarodziejskimi przyrządami.
FAUST
Ohydne są te sztuczki czarnoksięskie!
i ty mi każesz wierzyć, że tą drogą
szaleństw — wrócą się moje lata męskie?
że gusła babskie odmłodzić mnie mogą?
że miksturami, które wiedźma warzy,
zniweczy starość i zmarszczki na twarzy?
Jeśli lepszego nie masz nic — to bez protestu
zniosę nadwyżkę starych lat trzydziestu!
widać ni umysł twórczy, ni mądra przyroda
napoju ożywczego wargom mym nie poda.
MEFISTOFELES
Rozsądnie mówisz, drogi przyjacielu;
lek naturalny też znaleźć potrafię,
który do znaczonego doprowadzi celu —
lecz to już w innej księdze — w innym paragrafie!
FAUST
MEFISTOFELES
Owszem! lek ten bez pieniędzy,
bez czarnoksięstwa, mówię, bez lekarza
osiągnąć możesz; lecz musisz co prędzej
pojechać na wieś, sprząc z losem nędzarza,
orać, siać, młócić — i umysł swój chronić,
by go myśleniem zbytnim nie roztrwonić;
żywić się skromnie, żyć w zgodzie z bydlęciem,
po żniwach znowu pole wynawozić;
w ten sposób żyjąc i z tym przedsięwzięciem —
o lat ośmdziesiąt możesz się odmłodzić.
FAUST
Nie dla mnie orka, grabie i motyka,
do tego już się z młodości nawyka,
a mnie nie wabi żywot ciasny, blady.
MEFISTOFELES
A więc do czarownicy! — innej nie ma rady.
FAUST
Lecz na cóż wiedźma?! Czemuż ty napoju
sam nie uwarzysz?
MEFISTOFELES
Ostaw mnie w spokoju!
Wolałbym tłuc kamienie i mościć rozstaje!
Chociaż się wielka sztuka z wielką wiedzą splata,
dopiero z cierpliwości twór wielki powstaje.
Duch cichy działa, medytuje lata;
z czasu się rodzi, z ciągłości potęga
i owa moc odrodzeń skuteczna i tęga!
A co tu ingrediencji! — jak w tkaninie przędzy,
najzawilsze arkana i przemyślne zioła...
receptę wprawdzie diabeł daje jędzy,
lecz sam wykonać jej nie zdoła!
spostrzega Zwierzęta
Spójrz, co za kocia familia mizdrząca
to pan służący — to pani służąca.
do Zwierząt
Pani, zdaje się, nie ma w domu?
ZWIERZĘTA
Nie mówiła nikomu,
kiedy powróci;
kominem wyleciała,
kominem wróci.
MEFISTOFELES
Kiedyż możemy spodziewać się wróżki?
ZWIERZĘTA
Aż sobie przy ogniu zgrzejemy nóżki.
MEFISTOFELES
do
FaustaCóż — podobają ci się te kocięta?
FAUST
Obrzydłe, szkaradne zwierzęta!
MEFISTOFELES
A właśnie dyszkur z tą czeredą
to dla mnie rozkosz niepojęta.
do Zwierząt
Powiedz no, socjeto przeklęta,
co się w tym diablim kotle praży?
ZWIERZĘTA
Dziadowska zupa dla nędzarzy.
MEFISTOFELES
Więc los was, widzę, gośćmi darzy.
KOCUR
podchodzi do
Mefistofelesa — łasi się
Grajcie ze mną w kości,
pragnę majętności —
przy mnie wygrana!
Obaczysz wtedy
bogacza z biedy,
z kocura pana.
MEFISTOFELES
Tej małpiej donżuanerii
śni się też stawka na loterii.
Tymczasem młode koczkodany bawią sie dużą kulą,
właśnie ją przytoczyły.
KOCUR
Oto jest ziemska kula —
podnosi się — opada.
Kręci się, toczy, tuła,
a kot nią włada;
jak szkło dźwięczy.
Kto ją rozłamie,
ten się okłamie
pustkami wnętrzy;
błysk, blask tu i tam
omamienie, kłam;
umrzesz z swej winy,
nie baw się banią!
kula jest z gliny,
czerepy zranią.
MEFISTOFELES
KOCUR
zdejmuje je
By cię obito
za twoje myto!
do Kotki
Spójrz no przez sito,
czy to jest złodziej,
czyli dobrodziej?
MEFISTOFELES
zbliża do ognia
KOCUR I KOTKA
To ci ladaco,
nie wie, co gar,
co kocioł, co war,
matołek!
MEFISTOFELES
KOCUR
Mefistofeles zniewolony siada.
FAUST
przez ten czas wpatruje się w lustro — to odstępuje, to podchodzi
Cóż za uroczy obraz moim oczom
to czarodziejskie podaje zwierciadło?
Miłości! nieś mnie przestrzenią przeźroczą,
kędy króluje urocze widziadło!
Gdzież ten kraj święty, boże uroczysko,
w którym sen jawą jest — w błękicie żyje!
Stąd ciebie widzę... gdy podchodzę blisko,
mgła cię zazdrosna zasłania i kryje.
O, najpiękniejsza niewiasto na świecie,
rozkwita w krasie niźli róża wonniej!
Piękno i szczęście w tej jednej kobiecie,
której ni serce, ni myśl nie zapomni!
MEFISTOFELES
Słusznie! — chcesz wiedzieć, skąd się piękność wzięła:
przez sześć dni długich Bóg pracował znojnie;
zadowolony z swego arcydzieła,
już dnia siódmego odpoczął spokojnie.
Wpatruj się w zjawę — upij się do syta,
moja moc sprawi, iż pryśnie zasłona,
a piękność żywa, ze snu rozpowita,
padnie szczęśliwa w szczęśliwsze ramiona.
Faust wpatruje się ustawicznie w zwierciadło. Mefistofeles rozpiera się w krześle — bawi się wachlarzem — mówi w dalszym ciągu.
Siedzę jak król na tronie — oto królewski znak —
ten wachlarz — berło moje, jeno korony brak.
ZWIERZĘTA
które dotychczas w pociesznych podskokach harcowały, przynoszą
z wielką wrzawą koronę
Jedni w pokorze się gną,
drudzy drwią;
zlep tę koronę potem i krwią!
nieopatrznie wydzierając sobie koronę, łamią ją na dwie części: w podskokach
Stało się, stało —
symbol — czcze dymy —
Cóż nam zostało?
już tylko rymy!
FAUST
w stronę lustra
MEFISTOFELES
wskazuje na
ZwierzętaZe mną się też niedobrze dzieje.
ZWIERZĘTA
Wspak, w poprzek kryśl,
aż znajdziesz myśl.
FAUST
jak poprzednio
Ogień mnie spala, żar mnie dusi,
uchodźmy prędko, prędko stąd!
MEFISTOFELES
jak poprzednio
Chcąc nie chcąc, każdy przyznać musi,
że poetycki drży w nich prąd.
Zupa w kotle wykipiała, bucha płomień wysoko pod okap komina,
czarownica wpada poprzez ogień z krzykiem straszliwym.
CZAROWNICA
A! przeklęte bydło, przeklęte świnie,
żar opuszczony,
dom wyogniony,
przeklęte bydło! Kara nie minie!
zauważyła Fausta i Mefistofelesa
Kto tu? skąd?
Kto tu? skąd?
kto tu się skrada
do mojej włości?
Trąd i zagłada,
żar spali kości!
Nabiera chochlą płomienie z kotła — pryska nimi na
Fausta,
Mefistofelesa i
Zwierzęta.
Zwierzęta wyją.
MEFISTOFELES
trzonem wachlarza tłucze szklanki i garnki
Na części to — — na szczerby to —
stłuczone szkło!
To tylko żart —
takt, bity szyk —
lecz tyle wart,
co i twój krzyk.
Czarownica cofa się zła i przerażona
Poznałaś już, wiedźmo i jędzo,
swojego pana i mistrza?
Zawalę dom — ostaną zgliszcza,
a wiatry koty twe rozpędzą!
Gdzież respekt twój przed tą czerwienią —
kogucie pióro — spójrz no — blisko!
jak się w tym ogniu lśnią i mienią —
cóż? może podać mam nazwisko?
CZAROWNICA
Łaski! przyszliście do mnie skryto!
Gdzież, panie — końskie twe kopyto?
Gdzież twoje kruki?
MEFISTOFELES
Dość już na dzisiaj tej nauki!
Dawnoś mnie przecież nie widziała —
myślisz, że przyszedł taki-siaki,
a tu kultura świat opanowała,
która i diabłom dała się we znaki!
Przepadły już dziecinne baśnie,
ogon nikogo już nie złudzi,
a co do nogi końskiej — właśnie
trudno z nią iść pomiędzy ludzi.
Chcę mieć swobodę, korzyść i nogę niebrzydką,
od dawna paraduję z przyprawioną łydką.
CZAROWNICA
tańczy
Radością jestem opętana,
dziś gościem mam szatana!
MEFISTOFELES
Nazwisko zamilcz — sza! szkarado!
CZAROWNICA
Czemuż? czy ono wam zawadą?
MEFISTOFELES
Ludzie me imię w baśniach pochowali.
lecz jak źle żyli, tak i żyją zwadą
Złego pozbyli się — lecz źli zostali!
Tytułuj mnie baronem, to popłaca w świecie,
toćże szlachcicem jestem, szlachcicem się czuję:
że w żyłach mam błękitną krew, nie wątpisz przecie.
a oto klejnot, którym ja się pieczętuję.
Gest czyni nieprzyzwoity.
CZAROWNICA
śmieje się do rozpuku
Ha, ha, ha! To jest twój wypróbowany sposób,
poznałabym cię, kpiarzu, wśród tysiąca osób!
MEFISTOFELES
do
FaustaUcz się, mój przyjacielu, może się przydarzyć,
byś wiedział, jak to wiedźmy sprytnie z mańki zażyć!
CZAROWNICA
Czymże usłużyć mam, wróżbą czy lekiem?
MEFISTOFELES
Trza nam napoju, co młodość przywraca,
musi dostały być, wytrawny wiekiem,
bo krzepkość jego wiek wzbogaca.
CZAROWNICA
Chętnie! — mam starą butelczynę,
z której pociągam sama czasem,
chętnie odstąpię leku krztynę —
a likwor — czysty! Ani kwasem,
ni siarką już nie zalatuje!
cicho
lecz umrzeć może! ryzykuje!
MEFISTOFELES
Daj jeno mocny — będzie zdrów!
Więc do roboty — dalej!
zrób czarci krąg, zaklęcia zmów
i pełną szklankę nalej!
Czarownica w cudacznych podskokach i gestach zatacza krąg;
ustawia w nim przedmioty fantastyczne — szklane naczynia podzwaniają, kotły dudnią; z dźwięków tych splata się muzyka niesamowita;
wreszcie przynosi foliał olbrzymi, grupuje koczkodany w kręgu;
dzierżą pochodnie, podtrzymują księgę,
Fausta wabi do wnętrza.
FAUST
do
MefistofelesaCóż to jest? powiedz! co to z tego będzie?
Te ruchy obłąkańcze, cudaczne narzędzie
znam nazbyt dobrze — nienawidzę z duszy —
mnie oszukańcza praktyka nie wzruszy!
MEFISTOFELES
Ech! drobiazg, żarty, trochę śmiesznych pokus,
toć istne głupstwo, więc nie wszczynaj sporu,
jak lekarz, tak i ona robi hokus-pokus,
ażeby napój dojrzał i nabrał wigoru.
Zniewala
Fausta do wejścia w krąg.
CZAROWNICA
recytuje z księgi z wielką przesadą
Oto twoje uczynki:
dziesiątkę zrób z jedynki,
opuść dwójkę,
natychmiast wezwij trójkę,
wszystko dla złotej ery!
Przekreśl cztery
z piątki i szóstki — mówi czarownica —
niech się siódemka z ósemką wyświeca;
wymotaj z wątka
dla dokończenia:
dziewiątka jedynką, zerem dziewiątka.
Oto czarownic tabliczka mnożenia.
FAUST
Wiedźma wyplata mętne banialuki.
MEFISTOFELES
Och, to nie koniec jeszcze tej nauki,
ja ją przewertowałem — wierzaj, nie szło gładko,
zanim do tego wniosku doszedłem, że w wierze
sprzeczności są dla mędrców i głupców zagadką;
lecz są to sprawy stare — chociaż wiecznie świeże,
z trójcy jedność, z jedności trójcę wyprowadzać,
oto fałsz, którym prawdę czystą się zabija;
a uczą nas i mówią: to się musi zgadzać!
Głupstwo jest wieczne — ludy mrą, ono nie mija!
Zazwyczaj wierzy człowiek, gdy usłyszy słowa,
że pod ich wierzchnią szatą myśl się jakaś chowa.
CZAROWNICA
w dalszym ciągu
Potęgi, siły
wiedzy zawiłej,
zamknięte dla świata zgłoski,
kto myśl zatraci.
ten się wzbogaci:
zdobędzie ją bez troski.
FAUST
Bajdurzy strasznie czarci stwór —
mnie pęka łeb — ona wciąż więcej!
zda mi się, jakbym słyszał chór
upartych błaznów sto tysięcy.
MEFISTOFELES
Więc dość już tego, zakończ, sybillo, zabiegi,
niechże mu mocny napój te męki osłodzi,
prędko podawaj kielich — a natocz po brzegi,
przyjacielowi memu pełny nie zaszkodzi;
zresztą doktorska to persona, wielce godna,
niejeden kielich w życiu wychyliła do dna.
Czarownica pośród karesów i ceremonii nalewa napój do czary. Z chwilą, gdy
Faust czarę do ust podniósł, wybuchnął z niej płomień.
MEFISTOFELES
Wypij odważnie aż do krzty,
niech ci się lice rozpromieni;
ze samym diabłem jesteś na ty,
a lękasz się płomieni?!
Czarownica rozwiera krąg,
Faust występuje z niego.
MEFISTOFELES
Ruszaj się żwawo, spocząć ci nie wolno!
CZAROWNICA
Niechże wam siły lek wróci młodzieńcze!
MEFISTOFELES
do
CzarownicyZa krzątaninę twą mozolną
na Łysej Górze się odwdzięczę.
CZAROWNICA
do
FaustaOto piosenka — ona da ci władzę,
W wszelkiej obierzy doradzi skutecznie.
MEFISTOFELES
do Fausta
Chodź żwawo ze mną — ja cię poprowadzę —
teraz wypocić musisz się koniecznie,
aby napoju czarodziejska siła
ze sfer zewnętrznych w głębie ku wnętrznościom
statecznie się rozprowadziła.
Więc ruch! już później wypoczniem do woli;
rychło poczujesz z rozkoszną radością,
jak Amor w tobie tańczy i swawoli.
FAUST
Pozwól mi spojrzeć jeszcze raz w zwierciadło,
raz jeszcze obraz ujrzeć chcę uroczy!
MEFISTOFELES
Po co? niebawem niewieście widziadło
w krew się i ciało wdzięcznie przeistoczy.
cicho
Już ciebie żądze jak wicher pożeną;
każda kobieta zda ci się Heleną.
ULICA
Faust,
Małgorzata,
Mefistofeles Małgorzata przechodzi.
FAUST
Piękności twej, nadobna pani,
moją osobę składam w dani!
MAŁGORZATA
Anim ci pani, ni nadobna —
przystojniej wracać mi z osobna.
Wymyka się i oddala.
FAUST
Jak mi Bóg miły, śliczne dziecię!
tak pięknej nie spotkałem w świecie,
skromna, cnotliwa, bardzo zgrabna,
zalotna nieco i powabna;
różowość warg, jagód pogoda
urzekła mnie do cna uroda;
a oczka skrywa jak najskromniej —
już jej me serce nie zapomni!
Zbyła mnie krótko, węzłowato.
jeszcze ją więcej kocham za to!
Wchodzi
Mefistofeles.
FAUST
Moją być musi ta podwika!
MEFISTOFELES
FAUST
— A właśnie przeszła tędy.
MEFISTOFELES
Ta? — wraca wprost od spowiednika,
przewiny zmazał jej i błędy —
po prawdzie żadne! sam słyszałem,
ukryty za konfesjonałem;
cóż to za spowiedź? sama cnota!
Tu, bracie, na nic ma robota!
FAUST
Skończyła wszak czternaście lat?
MEFISTOFELES
Mówisz jak stary, kuty wyga,
co każdy uszczknąć pragnie kwiat,
co się przed cnotą, czcią nie wzdryga
sądzi, że wszystko zdobyć można!
Czasem, mój panie, trza z ostrożna!
FAUST
Daj no mi pokój, mój mentorze!
Morały! w niestosownej porze!
To ci powiadam: jeśli ona,
w której gorąca krew rozkwita,
dzisiaj nie padnie w me ramiona —
to koniec z nami, panie, kwita!
MEFISTOFELES
Kąpanyś w warze! zostaw mi
przynajmniej choć czternaście dni —
niech się sposobność dobra zdarzy.
FAUST
W siedmiu godzinach się uwinę,
jak nic zdobędę tę dziewczynę,
a diabeł o tygodniach gwarzy!
MEFISTOFELES
Francuska w mowie twej maniera;
niechże się waszeć nie upiera:
tak prędko? cóż to za użycie?
przedłużać rozkosz, cicho, skrycie
zabiegać, starać się, uwodzić,
posprzeczać się i znów pogodzić,
aż pieszczotami odurzona,
stęskniona — padnie w twe ramiona.
wszak figle znasz Dekamerona!
FAUST
Ja bez tych przypraw czuję żądzę.
MEFISTOFELES
Bez żartów i bez gniewu! sądzę,
że z tą dziewczyną będzie bieda,
bo się zbyt prędko zdobyć nie da;
atakiem nie dopniemy celu,
trzeba się uciec do fortelu.
FAUST
Zaprowadź mnie do jej komnaty,
pozwól mi dotknąć się jej szaty
lub daj mi piersi jej zasłonę —
podwiązkę bodaj! ogniem płonę!
MEFISTOFELES
Chcę cię przekonać, że twa męka
prawdziwie boli mnie i nęka,
przeto cię zaraz po kryjomu,
dziś jeszcze — wwiodę do jej domu.
FAUST
MEFISTOFELES
Nie!
Zbyt jednak niecierpliwisz się!
Jest u sąsiadki o tej porze;
tym bardziej twa tęsknota może
myślą upajać się samotnie
i barwić przyszłość tysiąckrotnie,
jej bliży odurzona czarem.
FAUST
MEFISTOFELES
FAUST
Chciałbym ją uczcić zacnym darem!
MEFISTOFELES
Już dar? Tak zaraz? myśl twa skora!
Lecz owszem — brawo! nic w tym złego — —
przeciwnie — dotrzesz w mig do celu!
Spośród zaklętych skarbów wielu
wyszukam coś odpowiedniego.
Wychodzą.