Władysław Stanisław Reymont
Chłopi, Część druga - Zima
— Ile? — trzy niedziele, jak u waju siedzimy w chałupie, a to i dzień jeden obyć...
— Ile? — trzy niedziele, jak u waju siedzimy w chałupie, a to i dzień jeden obyć...
Ale mimo to tak się ciskała po domu, tak o byle co krzyczała na Józkę...
Nie to, że bieda i poniewierka, że często głód, iż ledwie dzieciom starczyło, nie, że...
Jakoż i tak było, bo ano od dnia pogodzenia się z żoną, na co tak...
Leżał wznak, z rękami pod głową, tak blisko przy niej, a tak daleko sercem, daleko...
— Moiściewy! ale ich sam Boryna złapał w brogu i tyle co rozegnał, a tu ogień...
Dopiero we wstępną środę, w Popielec, nie szykując nawet śniadania, ogarnęła się, jak mogła najlepiej...
W ten sam czas wesele się ano przenosiło do Boryny.
Robili przenosiny Jagusi do męża...
A to człowiek żyje cięgiem jak ten samson, że nawet do sąsiadów pójść nie pójdzie...
— Antek, urąb no pieńków, bo sama nie poradzę — prosiła nieśmiało i z obawą, bo nic...
Motywem tym zaznaczamy fragmenty mówiące o powinnościach i zakresie władzy wiążącej się z rolą męża. W sposób najoczywistszy motyw ten jest powiązany tematycznie z hasłami takimi jak: żona czy małżeństwo.