
Józef Ignacy Kraszewski
Stara baśń, tom pierwszy
Naprzód — rzekł — tom ci ja niemal stawił życie, wioząc wam tu towar do dworu. Niezdrowo...
Naprzód — rzekł — tom ci ja niemal stawił życie, wioząc wam tu towar do dworu. Niezdrowo...
— Musiałem, choćby życie ważąc — rzekł przybyły. — Musiałem przybyć z oznajmieniem… Nie chciałem, aby niespodzianie spadło...
Porwali się wszyscy, biegnąc ku niemu. Zsunął się wtem z konia, wołając głosem wielkim.
— Synowie...
Stary Miłosz leżał pod dębem na uboczu, za drugim Leszko z Biełką siedzieli o gruby...
Wtem do wrót gwałtownie się dobijać poczęto i wołanie za nimi słyszeć się dało — aby...
Fascynujące jest, w jak wielu różnych zjawiskach upatrywano potencjalne niebezpieczeństwo i jakie dawano recepty, by go uniknąć. Niektórzy jednak z premedytacją szukają niebezpieczeństwa, by wypróbować swą odwagę, hart ducha i tężyznę cielesną.