- Alkohol: 1 2 3 4 5 6
- Bieda: 1
- Bijatyka: 1 2
- Chciwość: 1
- Chrystus: 1
- Cnota: 1 2 3
- Głupota: 1 2
- Gniew: 1 2 3 4 5 6 7
- Ironia: 1
- Jabłko: 1
- Kara: 1
- Kłamstwo: 1
- Kłótnia: 1
- Kondycja ludzka: 1
- Konflikt: 1
- Król: 1
- Ksiądz: 1 2
- Książka: 1 2 3 4 5 6 7 8
- Lenistwo: 1 2
- Matka: 1
- Mądrość: 1 2 3
- Miłość: 1 2
- Nauka: 1
- Nuda: 1
- Pamięć: 1
- Piękno: 1
- Poeta: 1 2 3
- Poezja: 1 2
- Pokora: 1 2
- Prawda: 1 2 3
- Prawnik: 1 2 3 4
- Prawo: 1 2 3 4
- Przebranie: 1
- Przyroda nieożywiona: 1 2
- Ptak: 1
- Religia: 1
- Sen: 1
- Siła: 1
- Spotkanie: 1 2 3
- Starość: 1 2
- Strach: 1 2 3
- Strój: 1
- Syn: 1
- Sztuka: 1 2 3 4
- Śmiech: 1 2 3
- Śmierć: 1
- Światło: 1
- Świętoszek: 1 2
- Świt: 1
- Tłum: 1
- Urzędnik: 1
- Wiara: 1
- Zbrodnia: 1
- Zemsta: 1 2 3 4 5 6 7
- Zło: 1
- Złodziej: 1
Ignacy KrasickiAntymonachomachia[1]
Pieśń I
I
1Często pozory łudzą słabe oczy,
Zwłaszcza, gdy staną na widok gromadnie;
SztukaCzęsto i malarz, w dziele zbyt ochoczy
[2],
Zmyli się, obraz chcąc wydać
[3] dokładnie;
5I w kunszcie
[4] nieraz rzemieślnik wykroczy,
Kiedy się w złoto szych
[5] podły zakradnie;
Nie traci przeto
[6] kruszec swej korzyści,
Szych pełznie
[7] w ogniu, a złoto się czyści.
II
10Ty, co się w dziełach zjadliwych objawiasz,
Mieszasz się w kunszta, mieszasz i w nauki,
Słodycze żółcią mieszasz i zaprawiasz,
A gdy się tylko niesnaski
[12] zabawiasz,
15Nie dość dla ciebie państw, narodów klęski,
W cienie zakonne rzucasz grot zwycięski.
III
Twój to kunszt zdradny, żeś zacisze święte
Nowym podejściem mieszać
[13] zamyślała.
Jużeś poczęła
[14] dzieło przedsięwzięte,
20Jużeś na poły
[15] z twych sztuk korzystała —
Niebo, sług swoich niewinnością tknięte,
Nie dopuściło, byś tryumfowała.
Opowiem, jakeś padła z piekłów
[16] łona,
Opowiem, jakeś była zwyciężona.
IV
25Nie podła gnuśność
[17] rządziła klasztorem,
Gdzie się te sceny wydały
[18] tragiczne.
Klasztor był cnoty zawołanym
[19] wzorem,
Klasztor, obfity w dzieła heroiczne,
Klasztor, od wieków wsławiony wyborem,
30Budował
[20] wszystkie miejsca okoliczne.
Dzielny przykładzie! Ach, któż cię wychwali!
Tyś tarczą twoich, co ciebie dawali.
V
Niewinność twierdzą otoczyła wieczną,
35Żarliwość z świeckiej marności uniosła,
Pokora skryciem
[22] czyniła bezpieczną,
Przykładność dzielna w ich cieniu urosła,
Wiara obronę znalazła waleczną.
Ukryte światło stanęło na korcu
[23]
40W nauczycielu świętym cudotworcu
[24].
VI
W takim schronieniu lepszy, niż wiek złoty
[25],
W straży ubóstwa, posłuszeństwa, cnoty
[28],
W zaszczycie pewnej nadziei i wiary,
45W czułych zapędach żarliwej ochoty,
A niebieskimi obdarzona dary
[29]
Słodziła prace dla bliźnich i Boga.
VII
Te Jędza przerwać zabawy
[32] gdy chciała,
50Zbliża się, kędy
[33] w głębokim ukryciu
Księga zakonnej wojny
[34] zostawała,
Płód żartobliwy… Chcąc ją mieć w użyciu,
Tyle przewrotnych kunsztów używała,
Że wpadł w jej ręce — a, w klasztornym życiu
55Chcąc wzniecić pożar, raduje się zjadła
[35],
Że dzieło przyszłej niezgody wykradła.
VIII
Co poróżniło i ludzie, i bogi
[37],
Niesie płód żartów;
gmachy klasztorowe
[38]
60Skoro zoczyła
[39], wydała krzyk srogi,
Cieszy się, widząc klęsk przyszłą osnowę
[40].
Forty
[41] warownej już przebyła progi
A myśląc, wściekła, o przyszłym pożarze,
Przebiega szybkim krokiem kurytarze
[42].
IX
65Staje przed drzwiami mieszkania doktora
[43],
Pewna, że starzec rozkosznie spoczywa;
Do służby Bożej
[45] śpieszy i przybywa.
W chórze północna trzymała go pora,
70W chórze wraz z bracią
[46] chwały Boże śpiewa.
PrawoWielka rzecz — z zasług być od prawa wolnym.
Większa — z zasługą być prawu powolnym
[47]!
X
BiedaWeszła — a widząc i sprzęty
[48], i łoże,
Jęknęła z złości, czując baśnie płonne
[49]:
75Zamiast kotary wytarte rogoże
[50],
Wszędzie ubóstwo zastała zakonne.
Ksiąg mnóstwo, których zrachować
[51] nie może,
Ledwo objęły
[52] pokoje przestronne;
Sprzęt godny mędrca, godny zakonnika,
80Jadem ją nowym żarzy i przenika.
XI
Rzuciła pismo — a, zawywszy wściekła,
Powróciła się do swego łożyska;
Z nią zazdrość zjadła
[53] i zemsta przewlekła,
Fanatyzm, straszny z daleka i z bliska.
85Wpadły, skąd wyszły, jędze w otchłań piekła,
Wpadły w zwyczajne sobie
[54] stanowiska;
Tam z źródła jady na nowo czerpały,
Aby tym dzielniej
[55] truły, zarażały.
XII
Wrócił się doktor, a gdy pismo czyta,
90
Trwoga występnym tylko przyzwoita
[57],
Kto się złym czuje, tego zarzut wzruszy
[58];
Cienia się swego boi hipokryta,
Gdy go wewnętrzne przeświadczenie głuszy
[59];
95
CnotaUbezpieczona w niewinności swojej,
Prawdziwa cnota krytyk się nie boi.
XIII
I groźne coraz zbliżają obłoki
[61],
Wzrusza się morze, grzmi chmura wśrzód burzy,
100A choć uderza bałwan
[62] w brzeg wysoki,
Chociaż się w fluktach
[63] zapienionych nurzy
[64],
Chociaż szturm srogi rwie twarde opoki,
Trwa niewzruszona: pełzną wiatry chyże
[65],
A bałwan hardy
[66] piasek pod nią liże.
XIV
105
GniewWchodzi Honorat, a pismo podane
Z rąk od doktora kiedy czytać bierze,
Na pierwszą strofę
[67] znać
[68] po nim odmianę:
Karty nie skończył, już rzuca o ścianę.
110Chce drzeć, lecz doktor hamuje
[72] w tej mierze.
Sroży
[73] się starzec, dziki i surowy,
Tymi na koniec obwieszcza gniew słowy:
XV
„Tać to nam korzyść za tyle podjętych
Prac, trudów! Takie wdzięczności zadatki
[74]!
115Targa się
[75] śmiałość na mądrych i świętych,
Wyszydza zjadła i ojce
[76] i matki,
A, niekontenta
[77] z bluźnierstw przedsięwziętych,
Hańbi różaniec. Jeżeli ostatki
[78]
W nas jeszcze cnoty żarliwej zostały,
120Niechaj jej dozna bluźnierca zuchwały!
XVI
Ateusz
[82], piekła zarażony jadem,
Oszczerca, z cudzych defektów
[83] korzysta,
Godzien największej być kary przykładem;
125Niechaj go hańba ogarnie wieczysta
I wszystkich, którzy tym będą iść śladem!
Niech go…” Dech ustał ojcu żarliwemu;
Wtem tak się doktor odezwał ku niemu
[84]:
XVII
„Złorzeczyć, nie wiem, jeżeli
[85] przystoi
130Tym, którzy tylko winni błogosławić
[86];
Jad bardziej ranę rozjątrza, niż goi —
Na cóż się próżnym
[87] narzekaniem bawić?
ZemstaNie z zemsty pozna Bóg, którzy są swoi:
Jeśli należy
[88], Jemu ją zostawić,
135A choć nas boleść najsrożej dotyka,
Cierpieć, a milczeć — podział
[89] zakonnika.
XVIII
Chrystus„Ten, który swoim naśladowcom wiernym
Za złe stokrotnie dobrem kazał płacić
[90],
Potrafi ulżyć troskom, choć niezmiernym,
140Potrafi oddać, co możem utracić.
Zyskiem się zemsty nie zmożem
[91] mizernym,
Cierpliwość lepiej nas zdoła zbogacić
[92].
Darujmy!” Uciekł Honorat i mruczał,
A doktor westchnął, który go nauczał.
XIX
145
Ale, że starszy, nie spieszył się z karą.
Starzec był laty i pracą zwątlony
[94],
A, zwykłą wieku swemu tchnąc
[95] przywarą,
150Gdy kładł zakonność w równej szali z wiarą
[97].
Choć zdrożność
[98] widział, ale, że przy cnocie,
Przebaczył doktor żarliwej prostocie.
Pieśń II
XX
Obiegł Honorat wszystkie kurytarze
[99],
155Wszędzie wiadomość nieszczęśliwą głosi,
Wszędzie o wszczętym
[100] znać daje pożarze.
O zemstę wszystkich nalega i prosi,
Niechaj to dzieło i autora skarze.
„Kupcie się
[101] — woła — ku wspólnej odsieczy!
160Kupcie się, bronić pospolitej rzeczy
[102]!”
XXI
Na taki odgłos, jak piorunem tknięte,
Tłumy się braci ze wszystkich stron spieszą,
Rzucają prace i zabawy
[103] święte,
A, coraz większą gromadząc się rzeszą,
165Tam idą, kędy
[104] żale rozpoczęte
Próżne
[107] starania! Honorat się trwoży,
Im bardziej miękczą, tym zjadlej
[108] się sroży
[109].
XXII
170Z płodem
[112], którego pilnie dotąd strzegła,
Z miejsc się porywa, na których obiegła;
Unosząc życie, choć płodu odbiegła
[117],
175Chociaż rąk uszła i buja po lesie,
Tkwi grot śmiertelny, który z sobą niesie.
XXIII
Wrzask, krzyk, hałasy: i prośbą, i wsporem
[118]
Nie da się starzec ubłagać rozjadły
[119],
Niezbytym
[120] punktu ujęty honorem.
180Gdzież się zdrożności
[121] nasze nie zakradły?
KsiążkaPędzi, księgarni drzwi zastał otworem,
Tam wpadł, strwożeni bracia tam z nim wpadli.
Jednym zamachem starzec nieużyty
Wywrócił cztery ksiąg pełne pulpity.
XXIV
185O ty, wszech rzeczy płodnej rodzicielki
[122]
Dzielny tłumaczu, i w lewą i w prawą,
Którego wielbić musi człowiek wszelki,
Ty, coś jest świata nauką, zabawą,
190Coś tajemnice objawiał tak żwawo,
Uczczenia godny, nieuszanowany, —
Spadłeś pod szafę z twoimi kompany
[125]!
XXV
Pisał o wszystkim, o czym pisać można,
195Nie osiedziałeś się
[127] na twym pulpicie,
Złość cię zrzuciła, ale złość pobożna;
Poznał cię starzec, zapłakał obficie,
Twym spadkiem
[128] myśl się powiększyła trwożna.
A gdy się coraz wzmaga i rozżarza,
200Tak z płaczem mówił do bibliotekarza:
XXVI
„Nie tylko ludziom i księgom uwłacza
[129]
Bezbożnik, co się uwziął na zakony.
Co winien Tostat, że mu nie przebacza?
Co winien Alfons
[130], ów król uwielbiony?
205Zuchwalec śmiało grzeszy i wykracza,
Kroniki nawet dotknął zaślepiony
[131];
Nie godzien czytać piękności dobranych:
„Wojska afektów zarekrutowanych
[132]”.
XXVII
Gniew„Wiem, skąd te złości i jady pochodzą.
210
NaukaJuż się świat zepsuł, a płody odrodne
Polorem
[133] niby jady swoje słodzą,
Nazwiska nawet uczonych niegodne.
Ich to koncepty
[134] — prawdzie nie zagrodzą,
Znajdziem my na nich sposoby dowodne
[135].
215Umilkną zdrajcy, damy się we znaki,
Spełznie z konceptem pisarz lada jaki
[136]!
XXVIII
Było też lepiej, każdy cicho siedział.
I cóż nowego teraz wybadali?
220Bogdajby lepiej o nich świat nie wiedział!
Nie tak to nasi ojcowie
[138]działali,
A, jeśli który co pisał, powiedział,
Nie dął się
[139] z swojej mądrości mniemanej
[140],
A nie zaczepiał
[141] książki drukowanej”.
XXIX
225
Książka„Niejeden głupi był wydrukowany, —
Biblijotekarz
[142] rzekł do Honorata —
Druk nie jest piętnem
[143] chwały lub nagany,
Głupstwo i rozum stawia naprzemiany
[145],
230Jednym je węzłem wiąże i przeplata;
Z powszechnej wady my się nie odkupim
[146],
Można i u nas być mądrym i głupim.
XXX
I my się śmiejmy, zagadniem i snadnie
[148]:
235Pozna po śmiechu, w wyrazach zbyt wolny
[149],
Że fałsz napisał, odwoła dokładnie.
Będziem się dąsać? Nie będzie powolny
[150],
Gorszy jad może w pióro mu się wkradnie.
A kto wie wreszcie, czyli
[151] nie chciał użyć
240Tego sposobu, aby się przysłużyć?”
XXXI
„Piękna przysługa! Paszkwilem
[152], potwarzą
[153]?”
„Posłuchaj tylko, ojcze Honoracie:
PoetaRóżne się myśli wierszopisom marzą,
Jeszcze ich trybu
[154] zupełnie nie znacie.
245Bywa częstokroć, gdy się zbyt rozżarzą
[155],
Że mniej pamiętni
[156] o sławy utracie,
„Zły to śmiech, ojcze, gdy na niego płaczą!”
XXXII
„Targa się paszkwil na niewinność trwożną,
250Zaraża jadem, na złe zbyt ochoczy;
Karze bez względu
[160], wyrzuca na oczy;
Krytyk żarliwość ma, ale ostrożną,
Śmiechem poprawia, jadem nie uwłoczy
[161],
255
Występek karać, oszczędzać osoby.
XXXIII
„Ale mnie wytknął
[164]!” — „Przypadkiem się stało”.
„Jakto przypadkiem? Szydzić moje lata
[165]!”
„W myśli to jego może nie postało
[166],
260Osławiać
[167], szydzić z ojca Honorata.
Co tam wyraził, u nas się nie działo,
Jakaż stąd sławy
[168] być może utrata?
Nigdy się, ojcze, taki nie frasuje
[169],
Który zarzutu przyczyny nie czuje.
XXXIV
265
Ale opisał nie tym
[171], czym cię znają.
Alboż
[172] upartym jesteś w twoim zdaniu?
Alboż cię o złość bracia posądzają?
Alboż nie trawisz
[173] dni, nocy, w czytaniu?
270Alboż cię flaszki przyjacielem mają?
Dobrzyście, mądrzy, na książkach się znacie —
To nie o tobie, ojcze Honoracie”.
XXXV
„Piękne to słowa, ale nic nie znaczą! —
Krzyknął Honorat — Śmiał się z nas do woli
[174]!
275Są uprzedzeni, co dobrze tłumaczą
To, co jest skutkiem nieprawej
[175] swawoli.
Niech mi mędrkowie dzisiejsi wybaczą,
Jak to nie sarknąć
[176], kiedy kogo boli!
Pożal się, Boże, widzę, naszej pracy!
280
Pieśń III
XXXVI
SenBogdaj
[179] to zasnąć! Byle sen był smaczny,
Mniejsza, na miękkim łożu, czy na ławie.
Bogdaj to zasnąć! Chociaż sen dziwaczny,
Słodsze te baśnie, niż troski na jawie.
285Niechaj mnie łudzi
[180], niech będzie opaczny
[181],
Stawia częstokroć w szczęśliwej postawie.
Płyną w śnie miłym rozkoszne momenty,
Nie śpią królowie, spał ojciec Gaudenty.
XXXVII
Myśli swobodna! Twoje to są dzieła,
290Ty pracę wieńczysz rozkosznym uśpieniem,
Najpożądańszym wracasz zasileniem
[184].
Nie zna snów smacznych, mży
[186] za przebudzeniem.
295Usnął Gaudenty w spokojnej zaciszy
[187],
Powszechnej trwogi nie czuje, nie słyszy.
XXXVIII
Postrzegła Jędza
[188], co się wrzawą cieszy,
Że na ustroniu rozkosznie spoczywa
Jeden Gaudenty z tak gromadnej rzeszy,
300Jadem się nowym sroży
[189] zapalczywa:
Do jego celi szybkim krokiem śpieszy,
Nową się zdradna postacią okrywa
I, żeby wsparcia dzielniejszego
[190] dostać,
Bierze na siebie żarliwości postać.
XXXIX
305
Pokornym słodzi jad swój ułożeniem:
Spuszczone na dół, zmrużone, zapadłe,
Pałają
[193] oczy jaskrawym płomieniem,
Usta zsiniałe i lica wybladłe,
310Głos drżący, coraz
[194] przerwany westchnieniem.
W taką się postać Jędza przemieniła,
Do Gaudentego kiedy przystąpiła.
XL
Zażywasz wczasu
[196], kiedy bracia płaczą;
315
Zbyt wolnie
[199] kiedy powinność tłumaczą.
Nie tak jej wdzięczność oddają i znaczą
[200].
Jeśli masz serce, porwij się i wzmagaj
[201],
320Jeśliś syn jeszcze, wstań, ratuj, wspomagaj!”
XLI
Byłby jej dostał
[202] za pierwszym zamachem,
Tak się w Gaudentym złość sroga zajęła
[203].
Złość, rozpacz, zjadłość
[204], powiększona strachem —
325Wzmaga się raźno na wspaniałe dzieła;
Jędza tymczasem już buja nad dachem,
Zająwszy żądzę zemsty niewygasłą,
Już strasznej wojny dała srogie hasło.
XLII
330Bitwy z olbrzymy i smoki
[206] wychodził,
Pałając chęcią wiekopomnej sławy,
Nadzieją bitwy żądze zjadłe chłodził,
Zdobycz nemejską
[207], zysk sławnej wyprawy,
Przywdziewał, gdy na nieśmiertelność godził
[208] —
335Tak i Gaudenty w tej walnej
[209] potrzebie
Porwał za kaptur i wdział
[210] go na siebie.
XLIII
Wypadł rozjadły
[211], sam nie wie, gdzie leci,
Woła na bitwę, choć bez przeciwnika:
„Do mnie, kto śmiały, do mnie, moje dzieci! —
340Woła, a coraz żwawiej
[212] się pomyka —
Kogo trwożliwość podląca nie szpeci,
Kogo zaszczyca imię zakonnika,
Tak się najlepiej utrzymuje prawo!”
XLIV
345
ŚwitNoc była jeszcze, a słabe promienie
Najpierwsze zorza
[214] puszczać zaczynały.
Słyszą krzyk bracia i nagłe wzruszenie
[215],
Słyszą, jak echo gmachy powtarzały;
Nowy strach nastał, nowe zatrwożenie.
350Stanął z swoimi Honorat struchlały
[216],
A gdy się ku nim Gaudenty przybliża,
Uciekła rzesza trwożliwa i chyża
[217].
XLV
Został Honorat, laty
[218] ociężały,
355Postrzegł go z dala bohatyr
[221] zuchwały,
Niezwykłym pędem ku niemu przyskoczy.
Już ciosu czeka, nie śmie podnieść oczy
[224],
Już się na niego Gaudenty zamierzył —
360Wtem poznał starca i gniew swój uśmierzył
[225].
XLVI
„Tyżeś to, ojcze?” — zdziwiony zawołał.
Starość„Jam jest, — rzekł starzec — co was wszystkich bronię.
Na to los srogi starość moją chował,
Tegom się, nędzny, doczekał przy zgonie,
365
I w całym szukał zdrożności
[228] zakonie.
Złącz, bracie, pomoc, zwołaj młodzież, starce
[229],
Zgińmy z honorem, lub zgnębmy potwarce
[230]!
XLVII
„Niechaj nas pozna, co się targać
[231] waży,
370Niech pozna smutnym doświadczeniem swoim,
Niech wie, w jakowej
[232] jest nasz honor straży,
Niech wie, jak próżnych
[233] dąsań
[234] się nie boim!
Niech się i drugi i trzeci odważy —
Choć i największą liczbę uspokoim.
375
GniewGniew, co ma honor zgromadzenia w pieczy
[235],
Zgubą przeciwnych
[236] rany swoje leczy”.
XLVIII
Krzyknął Gaudenty, nowym zdjęty jadem
[237] —
Niech się mędrkowie nad księgami pocą
380I pysznią dumnym maksym swoich składem
[238]!
Ręka, nie pióro, będzie nam pomocą,
Idźmy powszechnym i ubitym
[239] śladem:
Kiedy potrzeba znieść z siebie zelżywość
[240],
Gdzie moc lub sztuka
[241], tam jest sprawiedliwość.
XLIX
385
Świat polerowny
[242] te czcze
[243] światła zgasił;
Podejściu szczęście przypisał i sztuce,
Zbrodnię szczęśliwą uczcił i okrasił
[244],
A niepodległy sumnienia przynuce
[245],
390Zdradnie
[246] się srożył
[247], zdradnie się i łasił.
SiłaKtóż teraz w cnocie wsparcia będzie szukał?
Ten wielki, mądry, kto zdarł, kto oszukał.
L
„I my tak czyńmy, gdy nas losy muszą
[248],
A radzić sobie inaczej nie można!
395Kiedy moc, podstęp, świata teraz duszą
I wszystko chytrość posiadła ostrożna,
Kiedy szczęśliwi, co się o złe kuszą,
A w niewinności już nadzieja próżna —
Trudno się teraz odwołać
[249]na cuda:
400Bądźmy jak drudzy
[250], a wszystko się uda”.
LI
Tak duch zajadłej Jędzy popędliwy
Wskroś umysł, złością zdjęty, opanował.
Struchlał Honorat na takowe dziwy.
Nagłej odmiany kiedy nie pojmował,
405Nie ścierpiał bluźnierstw, lubo
[251] zemsty chciwy,
Przecież, ażeby w złości uhamował
[252],
Miękczył
[253] zawziętość, zbytek
[254] jadu słodził.
Już też dzień jasny po zorzach nadchodził.
Pieśń IV
LII
410Choć ją i pięknym nazwiskiem przywdziejem
[256];
Choćby służyła dobru publicznemu,
Nie oczyści się i tym przywilejem;
Mówmy więc szczerze, mówmy po dawnemu:
Ktokolwiek kradnie, ten zawzdy
[257] złodziejem.
415Pięknie, czy szpetnie
[258], pomaga, czy szkodzi,
Niech będzie, jak chce, a kraść się nie godzi.
LIII
Takeś się najprzód
[260] zjawiła na świecie:
Płochość
[261] cię z twoich kryjówek wykradła,
420Ciekawość fraszki
[262] stawiła w zalecie,
Złość cię rozniosła ślepa i zajadła,
A sława, która rada
[263] bajki plecie,
Za rzecz szacowną gdy udała baśnie
[264],
Prysłaś, jak iskra, co parzy i gaśnie.
LIV
425Byli, którzy cię słusznie zwali fraszką,
A, poważniejszą zatrudnieni
[265] pracą,
Gardząc wspaniale nikczemną igraszką,
Nie czytając cię, rzekli, żeś ladaco
[266];
Drudzy, niewzdęci tak poważną maszką
[267],
430Nad zgrają wierszów
[268] gdy czasu nie tracą,
Rzekli: „Dźwięk próżny, co pozory kryśli
[269],
Nie wart uczonych czytania i myśli
[270]”.
LV
Niegodzien u nich względu i szacunku;
435Mędrzec, ważący istoty
[272] i treści,
Mędrzec, mający wyroki w szafunku
[273],
W gminnych umysłów tłumie takich mieści
[274]
I w najpodlejszym osadza gatunku,
Co, kunsztem
[275] słowa układając zręcznie,
440
LVI
I sprawiedliwe były takich zdania,
Co im o dobro kraju tylko chodzi:
Poezja„Cóż wiersz pomoże do praw układania?
Alboż się zboże po wierszach urodzi?
445
Więc się ich pisać i czytać nie godzi
[280].
Nic nie probują
[281], a po cóż je chwalić?
Najlepiej bajkę i bajarza spalić”.
LVII
Spalić do szczętu! Ale, nim go spalą,
450Wróćmy tymczasem do naszej powieści!
Bajkę, czy prawdę, ci ganią
[282], ci chwalą,
Tym jest przyczyną śmiechu, tym boleści,
Jedni się chlubią
[283], a drudzy się żalą.
455Miało los dzieło, co po rękach chodzi,
Złe, gdy przymawia
[285], dobre, gdy dogodzi.
LVIII
Po niejednego zakątach
[286] klasztora
Poszło na ogień; w drugich zachowane;
Ci błogosławią, a ci klną autora:
460Zgoła umysły były rozerwane
[287].
I w przyszłych sądach rokuje przegranę
[290],
A jejmość różnie: krzykliwa lub cicha,
Gniewa się, miękczy
[291], płacze i uśmiécha.
LIX
465Szczęściem i wielkim dla dzieła autora,
Nigdy Hiacynt w jej domu nie gościł;
Lecz ojciec przeor ustawicznie
[292] pościł,
470Hiacynt takich wizyt nie zazdrościł:
Pogardzający marnymi igraszki
[295],
Pilnował wiernie książek, a nie flaszki.
LX
Prawda, że patrzeć na niego aż miło.
475Alboż być pięknym nie ma sługa boży?
Alboż to grzecznym być się nie godziło?
Wdzięczna jest skromność, gdy postać ułoży,
Zda się, iż nowych z nią wdzięków przybyło.
480Cnocie wdzięk nowy niechaj coraz rośnie!
LXI
Można ją śmiele z grzecznością skojarzyć
[299],
I owszem, taka lepiej przykład wdraża;
Nie jej to przymiot srożyć się
[300] i swarzyć
[301],
Dzikim spojrzeniem nigdy nie odraża
[302],
485Nie umie próżnie
[303] dziwaczyć i marzyć,
Ani się płochym
[304] podejrzeniem zraża.
Przykładny mile, dziwacznie niesprzeczny,
Ojciec Hiacynt był święty i grzeczny.
LXII
Ani on wiedział, co drukiem podano
[305],
490Pożyteczniejsze bawiły
[306] go dzieła.
Gdy już wieść doszła, co wydrukowano,
Ani go wtenczas ciekawość ujęła;
NudaPrzeczytał wreszcie, co o nim pisano,
Lecz się myśl mściwa w sercu nie zawzięła.
495Ani się rozśmiał, ani się zasmucił,
Lecz dwakroć
[307] ziewnął i pismo porzucił.
LXIII
PtakTak orzeł, górnym wybujały lotem,
Ledwo poglądać na niziny raczy,
A, piorunowym nieprzelękły grzmotem,
500Kiedy ptaszęta pod sobą obaczy
[308],
Skrzydeł wspaniałych straszy je łoskotem
I, gdy w ostatniej postrzeże rozpaczy,
Ponad obłoki wzbija się i chmury.
LXIV
505Nie z orłów rodu był, choć przewielebny,
Ojciec Gerwazy od Zielonych Świątek.
Lubo
[311] Hiacynt dał przykład chwalebny
I do działania szacowny początek,
Wzgardził nim ojciec, rady mniej potrzebny
[312],
510Wzgardził, a rzeczy nowy snując wątek,
Brał je do serca — a, gdy zemstę knował
[313],
Z rzeszą się braci ukonfederował
[314].
LXV
SpotkanieWięc chcąc, by jeszcze większe znaleźć wsparcie,
Wzywał na pomoc inne zgromadzenia.
515Zastał u forty
[315], jakoby na warcie,
Pannę Dorotę, co, chwałę imienia
Strzegąc
[316], na zemstę czuwała otwarcie;
Od najpierwszego zaczem pozdrowienia,
Zamiast potocznych dyskursów zabawy,
520O srogiej burzy wszczął się dyskurs żwawy
[317].
LXVI
Tam się dowiedział w zapalczywej
[318] mowie,
W srogim wejrzeniu i udatnym geście
O całej rzeczy dokładnie osnowie,
Co powiedano
[319] i na wsi i w mieście.
525Zgoła, co tylko nowiną się zowie
[320],
Co usta wywrzeć zdołały niewieście,
Wszystko to było powiedziano różnie,
Żwawo
[321], dokładnie, zwięźle i pobożnie.
LXVII
Usłyszał, jako autor złego dzieła
530Od
[322] bezbożników na to namówiony,
Jako go zysków nadzieja ujęła;
I nawet o tym został upewniony,
Jakie bezbożność ukaranie wzięła,
Jak w świętej ziemi nie był pogrzebiony
[323],
535Jak panna Anna na rozstajnej drodze
Widziała w ogniu jęczącego srodze.
LXVIII
Szczęściem kur
[324] zapiał. „Niechże sobie pieje.
Krzyknął Gerwazy — a ja nie mam czasu!”
Więc wszedł za fortę
[325], wzmagając nadzieje,
540Wszedł, a wśrzód zgiełku, wrzawy i hałasu,
Gdy słyszy, jako Honorat boleje, —
Ażeby złemu zabieżeć
[326] zawczasu,
Aby obwieścić, skąd złego przyczyna,
Wprzód
[327] odkaszlnąwszy, tak mówić zaczyna:
LXIX
545
Nic to jedności serdecznej nie szkodzi:
Każdy z nas wdzięczność winien zakonowi,
Bo z tego źródła szczęśliwość pochodzi.
Łączmy się przeciw nieprzyjacielowi,
550Z małych złączonych rzecz wielka się rodzi”. —
„Prawda — Honorat rzekł — i ja wiem o tym,
To napisano na czerwonym złotym
[329]”.
LXX
Więc go zaprasza w izbę zgromadzenia,
Gdzie się żarliwi na odsiecz kupili
[330]:
555Pospolitego tam centrum ruszenia
[331],
Tam źródło rady, jak będą walczyli.
Hurmem
[332] się zewsząd radni gromadzili;
Szedł, tknięty zemstą i punktu honorem,
560Pan wicesgerent
[333], ksiądz proboszcz z doktorem.
Pieśń V
LXXI
Na wielkie dzieło trzeba się zdobywać.
Fraszka
[334] pod Troją i bitwy i rady!
Kogóż na pomoc w tej potrzebie wzywać?
565Czy na pegazich skrzydłachpodlatywać
A, dawnych bajek wskrzeszając przykłady,
Kiedy się powieść heroiczna wszczyna
[337],
Do snu zachęcać w imię Apollina
[338]?
LXXII
Wielkie przykłady do naśladowania
570I drogę widzę przed sobą nieciasną;
Chluba nie wabi pióra do pisania,
Czytelnikowi nie bronię ziewania —
Chcą spać, czytając, niechajże i zasną
575Ja, rzecz stosując do miary
[340] i wzrostu,
Co wiem, co nie wiem, opowiem po prostu.
LXXIII
A, co największa, i głowy nie lada.
580Plantę
[343] zemszczenia najpierwszy układa,
Więc się nadawszy, rzekł: „Złe koniunktury
Mości panowie! Zaczem moja rada:
Jąć się sposobów dobrych. To, co myślę,
LXXIV
585„Najprzód ten zdrajca, co z nas się naśmiewał,
Niech pozna, żeśmy dobrzy w odpowiedzi!
ZemstaTym grzeszył, że się zemsty nie spodziewał,
Swoją podłością zasłoniony siedzi,
Niewart, żeby się człek zacny nań gniewał;
590Z tym wszystkim niech go karanie uprzedzi:
Jeśli plebejus, zbić go bez litości,
Jeżeli szlachcic, pozwać jegomości.
LXXV
A ja na wszystkich nieźle dopilnuję:
595Niech no się tylko odezwę zza kraty,
Niech wezmę na cel, tak go odmaluję,
Takie wynajdę nań prejudykaty
[347],
Zgoła, co umiem, co mogę, poczuje.
Wprzód za to, że się śmiał z bluźnierstwy
[348] ozwać
[349],
600Z
Arianismi rejestru
[350] go pozwać
.
LXXVI
Za to, że z królem chciał wadzić
[352] Węgrzyny
[353],
Lecz ja to wyższej władzy oddać wolę.
Mnogie są dalej oskarżeń przyczyny:
605
ChciwośćDuchowni niechaj bronią dziesięciny,
Weźmie w opiekę
vitrum gloriosum[356].
LXXVII
„Co się mnie tyczy, wiem ja, co się stanie:
610Pozna jegomość…” Wtem machnął obuchem
[357].
Krzyknął Gaudenty: „Dobrze tak, mospanie
[358]!
To mi to sposób, co śwista nad uchem:
Na nic się nie zda pozew i gadanie,
Po co to straszyć widzeniem i słuchem?
615
ZemstaKto chciał być naszej przyczyną niedoli,
Kto nas zaczepił, niech czuje, co boli!”
LXXVIII
Jak za powstaniem miłego wietrzyka,
W rozleglej puszczy liść wdzięcznie
[359] szeleści,
Coraz się echo szerzy i pomyka,
620Coraz słuch szeptem rozkosznym się pieści —
Tak w gromadnego liczbie zakonnika
[360]
Krzyk Gaudentego hasłem dobrych wieści.
Nieukojone mający urazy,
Wzmogli się Rafał, Marek i Gerwazy.
LXXIX
625Trzy to filary swego zgromadzenia,
Trzy to pociechy braci rozrzewnionych
[361].
Pierwszy z nich, zwykłe dawszy pozdrowienia,
W słowach dobranych, zwięzłych i uczonych
Od gór libańskich
[362] wszczął asumpt
[363] mówienia,
630Spuścił się potem, a wszystkich zdziwionych,
I duchownego, i świeckiego stanu,
Ciągle prowadził do rzeki Jordanu
[364].
LXXX
Dopieroż stamtąd, jak się wzbił do góry,
Jak zaczął latać, z oczu wszystkich zniknął,
[365]
635Głos tylko słychać, wzrok widzieć ponury,
Gest groźny, jakim zadziwiać przywyknął;
Wtem, kiedy wspomniał helikońskie córy
[366],
Wskróś poruszony wicesgerent
[367]krzyknął:
640Kiedy to raz wraz
[368] i górno, i pięknie!”
LXXXI
Szła dalsza kolej, a ojcy wielebne
[369],
Raźnej
[370] młodzieży otoczone gronem,
Zdobywały się na rady potrzebne;
Każdy za swoim obstawał zakonem,
645Pełzły
[371], niknęły zamachy haniebne.
Wtem seraficznym
[372] akcentem i tonem,
Okryty laurem kaznodziejskiej pracy
[373],
Podniósł grzmotliwy głos ojciec Pankracy.
LXXXII
„A pókiż — krzyknął — barbarzyniec
[374] w błędzie,
650Zoil
[375] przebrzydły, co się na nas miota,
A pókiż szarpać naszą sławę będzie
I bluźnić, zdrajca, subtelnego Szkota
[376]?
A pókiż w równym szeregu i rzędzie
Z nim stawać będą ci, których robota
655Do tego zmierza ustawnie
[377], koniecznie,
Aby nas zgnębić i osławić
[378] wiecznie?
LXXXIII
Przeto
[381] go kompan strwożony mniej bacznie
[382],
Chcąc ciągnąć za płaszcz, głasnął po rękawie
660I, chociaż mniemał
[383], że było nieznacznie,
Tak zmieszał mówcę, iż oniemiał prawie,
Chce mówić, ale słowa szły opacznie
[384] —
Więc, co tak żwawo już miał się ku wojnie,
Skrył głowę w kaptur i usiadł spokojnie.
LXXXIV
665Zamilkli wszyscy; wtem z miejsca się ruszył
Doktor i zaczął namieniać
[385] o zgodzie.
Próżno namieniał: przytomnych
[386] obruszył.
Nawet tych, którzy byli na odwodzie
[387].
TłumWrzask zjadłej tłuszczy
[388] mówiącego zgłuszył,
670Więc, upewniony o pewnej przeszkodzie,
Umilkł. Natychmiast żwawe wojowniki
[389]
Coraz groźniejsze wznawiały okrzyki.
LXXXV
Wspienione
[390] wody i mącą i burzą,
675Próżno się trwożne majtki
[391] wysilają,
Razem z okrętem w dnie morskim się nurzą;
Powstaje Neptun
[392], wiatry ucichają,
Spokojne wody, nieba się nie chmurzą —
Tak proboszcz, skoro w stół pięścią uderzył,
680Ucichła wrzawa i krzyk się uśmierzył.
LXXXVI
„A moje zdanie, — rzekł — mości panowie,
Duchowni, świeccy, wielebni, wielmożni,
Po co się gniewać? W tej księgi osnowie
[393]
Cóż jest, żebyście mieli być tak trwożni?
685Czyż, co w poeciej marzyło się głowie
[394],
Ma tych obrażać, co mądrzy, pobożni?
Na co się zemsty złych sposobów chwytać?
KsiążkaJeśli złe pismo, to go i nie czytać.
LXXXVII
„Jeżeli kształtnie, dobrze napisane,
690Czytajmy, żartu nie biorąc do siebie.
Było podobne niegdyś udziałane
[395]
Ci się rozśmieli, ci dali naganę,
A czas, zazwyczaj co urazy grzebie,
695To zdziałał, co się pospolicie
[398] dzieje:
Nikt się nie gniewa, a każdy się śmieje.
LXXXVIII
„I ja tak radzę, a żem w tych dniach prawie
Przypadkiem pismo o tej wojnie czytał,
Że posłużyło ku mojej zabawie,
700Śmiałem się i ja, o resztę nie pytał.
PoetaPoetom śni się czasem i na jawie —
Któż by więc bajki za prawdę poczytał?
Puchar opisał? I cóż w tym jest złego?
Niech przyjdzie do nas, wypijem do niego”.
LXXXIX
705Tak mówił prałat, a wyraz łagodny
Miłe uczucie w słuchających sprawił:
Wzrok niegdyś dziki stawał się pogodny,
A co się nader
[399] zapalczywym stawił,
710Honorat srogi już się ułaskawił
[402],
Gaudenty nawet już nie tak ochoczy.
Wtem nowy widok ściągnął wszystkich oczy.
Pieśń VI
XC
Jakiż to widok, który by odmiany
I nową rzeczy osnowę przywodził?
715Cóż to za widok tak niespodziewany,
Iż naradzeniu wielkiemu przeszkodził?
Jakiż na koniec zły, czy pożądany,
Po tylu wielkich przygodach nadchodził
I jak przemyślnym wzniecon wynalazkiem?
720Opowiem: drzwi się otworzyły z trzaskiem…
XCI
Właśnie naówczas, wieszczym zdjęty duchem
[403],
Ojciec Regalat pałał żarliwością,
Srogim niezbożność
[404] krępował łańcuchem,
A, zwykłą gnębiąc złość zapalczywością,
725Niespodziewanym przelękły rozruchem,
Porwał się z miejsca. Za nim z skwapliwością
[405]
Wszyscy słuchacze spieszno
[406] ku drzwiom biegli.
Wszyscy stanęli, jak tylko postrzegli.
XCII
Mamże powiedzieć, co postrzegli oni?
730Powiem: postrzegli dzban czworogarncowy
[407].
Krzyknął Gaudenty: „Do broni! Do broni!”
Gerwazy raźny, Pankracy gotowy.
Doktor się wstydem niezwyczajnym płoni
[408],
735Prałat
[411], ażeby dobrze dzieło sprawić,
Na pierwszym miejscu kazał go postawić.
XCIII
Stanął. Jednakże nie był on takowy
[412],
Jakim go powieść bajeczna udała;
Złocisty, prawda, i marcepanowy,
740Ale go rzeźba w zwierzch
[413] nie otaczała;
W tym zaszczyt wielki, iż czworogarncowy.
Jakoż i postać tak okazowała
[414]:
Poważny z kształtu, wspaniały i stary,
XCIV
745
Ku pocieszeniu zgromadzonych braci,
Królów uprzejmych, szczęśliwych i sprawnych
Wyryte były twarze i postaci.
Owych Zygmuntów, Władysławów sławnych,
750Których się nigdy pamięć nie zatraci,
Niósł dzban pamiątki szacownych wyrazów,
Niósł piętna
[417] Piastów, Jagiełłów i Wazów.
XCV
Takimi nasi ojcowie pijali,
Smutek stroskanych myśli nie zajmował,
755Takimi uczty swoje odprawiali,
Szedł dzban na kolej, w nim radość czerpali,
Rozweseleni uprzejmym obchodem,
760Napawali się i piwem i miodem.
XCVI
O dobre czasy, gdy trwała prostota!
Wprawdzieć nie było tak kształtnie i grzecznie,
Nie śklniła
[421] w kunsztach
[422] wytworna robota,
Ani się przemysł
[423] silił ostatecznie —
765Uprzejmość wszystko kształciła
[424] i cnota,
Żyli wesoło, żyli i bezpiecznie.
Słodkie wspomnienie, szacowne przykłady,
Bogdaj
[425] się nasze święciły pradziady!
XCVII
Lecz nazbyt długo już ten dzban na stole,
770Czas się go imać
[426] — ze czcią winną
[427] wzięty,
Aby naprawił uprzykrzone dole.
Ociec Zefiryn żarliwy i święty,
Na złość światową
[428] płacząc i swawolę,
Pierwszy go ujął; zaczem
[429] nadpoczęty,
775Gdy się do niego każdy z ojców bierze,
Sączył się likwor
[430] w skromności i mierze.
XCVIII
AlkoholJuż kolej wielu była przeminęła:
I wicesgerent
[431] nieźle pokosztował,
I prałat
[432], sprawca przykładnego dzieła,
780Smacznego trunku sobie nie żałował,
W Gaudentym większa żwawość się zawzięła,
Honorat niby z niechcenia
[433] sprobował;
Każdy się z swoją odezwał pochwałą,
Tymczasem wina coraz ubywało.
XCIX
785
MądrośćBo też to nadto ci filozofowie,
Rozprawowali
[434] o wstrzemięźliwości —
I w dobrym zbytek
[435] cnotą się nie zowie.
Jak to nie lubić
[436], skąd płyną radości?
Dobrze to znali
[437] wielebni ojcowie,
790Więc, zasilając ducha w troskliwości,
Pod dobrym hasłem: „Niech poczciwi żyją!”
Wielebne ojcy
[438] jak piją, tak piją.
C
AlkoholW kącie ukryty doktor cicho siedział;
Widząc, że mierna
[439], uczcie nie przyganiał
[440],
795Chciał jednak, aby nikt o tym nie wiedział,
Więc, jak mógł tylko, krył się i zasłaniał.
Postrzegł go prałat i wzręcz
[441] mu powiedział:
„Po cóż się będziesz od ochoty wzbraniał?
Alboż w mych ręku
[442] naczynie zabójcze?
800Wino weseli
[443]: pij, wielebny ojcze!”
CI
Kolej
[444] tak dobrze już była chodziła,
Poznali wszyscy, iż zabawa miła,
Więc, gdy się każdy wdzięczył i przymilał,
805Wstał doktor — zgraja placu ustąpiła —
Wziął dzban i westchnął, przecież się zasilał,
Cud nad cudami! — postrzegł Prawdę na dnie.
CII
Bajka to była, co o niej pisali,
810Jakby w dnie
[447] studni siedziała nieboga.
A zaś poeci w źródle swego boga,
Gdy tylko wodę kastalską
[450] czerpali,
W nię
[451] Prawdę kładli — nie ta jej załoga
[452].
815Lepiej częstokroć pijak ją wyśledzi
I stąd przysłowie: „Prawda w winie siedzi”.
CIII
Przeląkł się doktor na takowe dziwy
I dzban na miejscu, skąd wzięty, postawił;
Ruszyć się nie śmiał, chociaż boju chciwy
[453],
820Gaudenty, skoro cud doktor objawił.
Czy obraz skryty, czy widok prawdziwy?
Każdy go pyta, wszystkim jedno prawił
[454]:
Prawda„Kto się dowiedzieć o tym chce dokładnie,
Niechaj w dzban wspójrzy
[455], znajdzie Prawdę na dnie”.
CIV
825
ŚwiatłoRzekł — więc wspaniale Zefiryn się toczy
Prosto ku dzbanu
[456], chcąc wzgłębsz
[457] rzecz dociekać;
Blask niezwyczajny zraził
[458] wszystkie oczy,
Stanęli zlękli, nie śmieją uciekać;
Jasność przytomnych
[459] przeraża i mroczy,
830Z drżeniem widoku końca muszą czekać
[460].
Wtem obłok świetny gdy się rzedzić
[461] pocznie,
Prawda przed nimi stanęła widocznie.
CV
Prawda„Nieczęsto — rzekła — tak mnie ludzie widzą,
Chociaż się zawżdy
[462] chętna ku nim spieszę.
835Zamiast wdzięczności wszyscy ze mnie szydzą,
I, byłem tylko weszła w którą rzeszę
[463],
Bo złych zasmucam, a niewinnych cieszę.
Dziś z wami jestem, bo, chociaż w rozruchu
[466],
840Godniście mego widzenia i słuchu
[467].
„Skąd wasza rozpacz? Skąd chęci zemszczenia
Za lada pismo, które bajki plecie?
Mnie wierzcie, wszystkie przenikam
[468] wzruszenia,
Znam tego, co go dziś prześladujecie.
845Wie on, jak święte wasze zgromadzenia,
Lecz, chcąc osoby postawić w zalecie
[469],
Przychylność jego, która nie jest płocha
[470],
Tym się obwieszcza, iż was szczerze kocha.
CVII
850Ale też czasem i jej trzeba zażyć
[472]:
W śmiechu przestroga zdatna
[473] się ukrywa —
A ten, który się śmiał na nią odważyć,
Nie zasługuje, aby zemsta mściwa
Miała go gnębić, miała go znieważyć.
855
Wszak i wy ludzie, i on nie bez ale
[475].
CVIII
Pokora„Sam się oświadczył, iż chętnie odwoła,
Iż, jeśli szkodzi, gotów pismo spalić.
Jeden wam wszystkim nigdy nie wydoła
[476] —
860Na cóż go gnębić? Lepiej się użalić.
Myśl może była zbytecznie wesoła,
Sposób — osądźcie, czy ganić, czy chwalić?
Jeżeli potwarz, sama pełznąć
[477] zwykła,
Jeżeli prawda, poprawcie się!” — Znikła.