- Burza: 1
- Cień: 1
- Deszcz: 1 2 3 4
- Dźwięk: 1
- Gwiazda: 1 2
- Kobieta: 1 2
- Księżyc: 1 2 3 4
- Las: 1 2 3
- Lato: 1
- Natura: 1
- Nieśmiertelność: 1
- Noc: 1 2 3
- Ogień: 1
- Piękno: 1 2
- Podróż: 1
- Poezja: 1
- Sen: 1
- Śpiew: 1
- Światło: 1 2
- Wieczór: 1
- Woda: 1
Konstanty Ildefons GałczyńskiKronika olsztyńska
I wieczne lato świeci w moim państwie[1].
Sen nocy letniej
I
1
LatoGdy trzcina zaczyna płowieć,
a żołądź większy w dąbrowie,
znak, że lata złote nogi
już się szykują do drogi.
5
Lato, jakże cię ubłagać?
prośbą jaką? łkaniem jakim?
Tak ci pilno pójść i zabrać
w walizce zieleń i ptaki?
Ptaków tyle. Zieleni tyle.
10Lato, zaczekaj chwilę.
II
Dobrze jest nad jeziorem
nawet porą deszczową.
lampę zapala naftową,
15po chwili we wszystkich pokojach
naftowe lampy płoną,
a cienie od rogów jelenich
rozrastają się w nieskończoność.
Psy szczekają.
20Trąbki północy bliskie.
A chmury pędzą po niebie
jak wielkie psy myśliwskie.
Zasypiamy
przytuleni do siebie jak dzieci.
25Noc się wypogodziła.
Pszczoły śpią.
Tylko woda chlupie o brzeg bez przerwy.
A nam się śnią polowania,
30paprocie, jelenie i strzelby.
III
Rano słońce, rano pogoda,
idziemy do kąpieli.
Sama radość! Sama uroda!
Jak tu się nie weselić?
35
WodaZ sosny słychać dzięcioła stuk.
A tutaj ryby bryzg! spod nóg.
Ech, bracia, wpław! I płynąć, pływać,
aż tam, gdzie z drugiej strony
wiatr, roześmiany wiatr przygrywa
40na sitowia strunach zielonych.
IV
LasA w tych borach olsztyńskich
dobrze z psami wędrować.
A w tych jarach olsztyńskich
sośnina i dąbrowa.
45
Tęcza mosty rozstawia.
Jak Wenus
[2] pachnie szałwia.
Ptak siada na ramieniu.
Komar płacze w promieniu.
W dzień niebo się zaśmiewa,
50a nocą się zagwieżdża,
gwiazdy w gniazda spadają.
Żal będzie stąd odjeżdżać.
V
wszystkie traw kołysania,
55wszystkie ptaków
i cieniów ptasich przelatywania,
wszystkie trzcin,
wszystkie sitowia rozmowy,
wszystkie drżenia
60liści topolowych,
wszystkie blaski
na wodzie i obłokach,
wszystkie kwiaty,
wszystek pył na drogach,
65
wszystkie pszczoły,
wszystkie krople rosy
to mi jeszcze,
przyjacielu, nie dosyć —
chciałbym więcej ptaków,
70drzew z ptakami,
więcej blasków, gwiazd, obłoków,
trzcin, kaczek na wodzie,
i uchwycić to wszystko rękami,
ucałować to wszystko ustami
75i tak zajść, jak słońce zachodzi.
VI
Tyś jest jezioro moje,
ja jestem twoje słońce,
światłami ciebie stroję,
szczęście moje szumiące.
80Trzciny twoje pozłacam.
Odchodzę. I znów wracam.
Miękko moim kędziorom
w twych zielonych szuwarach.
O, jezioro, jezioro
85piękniejsze niż gitara!
zlatują sznurem długim
gwiazdy i na twych włosach
siadają jak papugi.
VII
90
Widzisz?
To noc się toczy jak wóz
z muzykantami wiejskimi.
95
Na łbach końskich przysiadły sowy.
Bicz się chwieje. Wstążki kolorowe.
Uprząż kurant
[5] wydzwania.
Eech, uderzą siarczyste smyki!
Będą tańczyć jelenie i dziki
100W leśnych salach do samego świtania.
VIII
IX
NocOna idzie, ona płynie, ona sunie
pod niebios ogromną bramą;
105a wszystko jest piękne u niej,
a pachnie od niej wanilia i cynamon.
Z gór w doliny schodzi coraz głębiej,
a oczy ma piękne jak jastrzębie,
a nogi ma proste jak sosny.
110
Nadaremno się dziwisz i pytasz,
nie ma końca gwiaździsty korytarz,
nie ma kresu dla nocy miłosnej.
X
wielka i wielodźwięczna,
115krowom rogi osrebrza,
dachom gont
[6] omiesięcznia
[7],
w sadach jabłka potrąca,
dzieciom jabłka w sny wkłada,
koło wielkie zatacza,
120pląsom i śpiewom rada,
smykiem do okien stuka,
na jezioro wyciąga,
żeby płynąć i śpiewać.
żeby w struny zabrząkać.
XI
125
a w tych szparach kurzawa szczerozłota,
jakby Febus
[8] pogubił koła.
Bosą stopą brnę przez mokradła.
Inna zieleń wciąż. Inne światła.
130Błękit jak matka woła.
XII
LasKiedym przez las sosnowy szedł,
pojąłem, że w nim jest coś z męskiej tragedii.
A kiedym w las liściasty wszedł,
to jakbym słyszał śmiech i flet,
135jakbym wstąpił do pokoju kobiety.
XIII
Jeszcze tyle byłoby do pisania,
nie wystarczą tu żadne słowa:
o wiewiórkach, o bocianach,
o łąkach sfałdowanych jak suknia balowa,
140o białych motylach jak listy latające,
o zieleniach śmiesznych pod świerkami,
o tych sztukach, które robi słońce,
gdy się zacznie bawić kolorami;
Lasi gdy człowiek wejdzie w las, to nie wie,
145czy ma lat pięćdziesiąt, czy dziewięć,
patrzy w las jak w śmieszny rysunek;
i przeciera oślepłe oczy,
dzwonek leśny poznaje, ćmę płoszy
i na serce kładzie mech jak opatrunek.
XIV
150
przez swe zachodnie wrota,
widzę twe ciało w wodzie
jak posążek ze złota.
Jak dziewczyna Homera,
155piękna i nieśmiertelna.
Potem suniesz do brzegu
krokiem lżejszym od zmierzchu,
drżąc jak trzcina i struna.
A księżyc przypomina:
160— Taka była dziewczyna
w grupie figur w gdańskiej studni Neptuna
[9].
XV
Psy nad jeziorem szczekają,
może wydrę pochwycą.
165pióro maczając w księżycu.
XVI
Trawa deszczowi rada.
Szczęśliwy, szczęśliwy deszcz,
bo się może wypadać.
170
Jabłka jak twarze niemowląt
deszczowi się bardzo dziwią.
Podaj mi książkę dobrą.
Rzuć w komin smolne łuczywo.
XVII
Grom daleki uderzył,
175z tej strony od Karwicy
[10].
DeszczDeszcz jak kroki żołnierzy
po zielonej ulicy.
Dzięcioł skrył się. Nie kuje.
Listeczki nie szeleszczą.
180
DeszczŻołędzie z dębów spłukuje
wesoła młócka deszczu.
XVIII
Woda z jabłoni kapie.
Hej, deszcz po polach hula,
185bo nie ma żadnych zmartwień.
Błyska się. Piorun broi.
Lasowi moknie broda.
O, przyjaciele moi,
jutro znowu pogoda!
XIX
190
jeszcze dalej niż te obłoki,
pokłonimy się nowym brzegom,
odkryjemy nowe zatoki;
nowe ryby znajdziemy w jeziorach,
195nowe gwiazdy złowimy w niebie,
popłyniemy daleko, daleko,
jak najdalej, jak najdalej przed siebie.
Starym borom nowe damy imię,
nowe ptaki znajdziemy i wody,
200posłuchamy, jak bije olbrzymie,
zielone serce przyrody.
XX
Gdybym tkaczem był, na imieniny
taką tobie utkałbym tkaninę:
W samym środku rozległe jezioro,
205nad jeziorem gwiazd modrych kilkoro,
a na brzegu posępna olszyna;
na olszynie nieruchome ptaki,
a w zatoce zębate szczupaki,
księżyc, noc i gwarliwa trzcina.
XXI
210
chłodnawy wieczór wcześnie.
Rozpalimy wesołe ognisko,
zaśpiewamy wesołe pieśni.
Nasz płomień nie zagaśnie,
215drogę do gwiazd odszuka
i nad gwiazdami błyśnie.
Pierwsza pieśń o przyjaźni.
O obowiązku druga.
A trzecia — o ojczyźnie.
[Pierwodruk: „Przekrój” 1952, nr 403]