1
niektórzy to robią, inni nie. Mama od zawsze powtarzała —
w końcach czają się pasożyty, które wydrążą cię od środka
jak smakowitą wydmuszkę. Moja wiedza na temat poetyki bananów
5w żaden sposób nie zmniejsza lęku przed byciem pożartym przez drapieżnego
robaka, który tylko czeka, aż ten jeden raz nie odetnę jego lokum,
zapraszając go w ten sposób na pobyt w żołądkowej zupie. Rębacze bananów są wśród nas —
jest na przykład mój kolega, Andrzej, który boi się piłki nożnej i pomarańczy,
więc odcina się od ojca grubą warstwą kapitału kulturowego.
10Gdy stary je pomarańcze jak jabłko, Andrzej czyta kolejną książkę Foucaulta.
Proste równanie eskaluje, gdy podczas Euro, Andrzej zapisuje się na studia z filozofii,
bo nie chce słyszeć, że Polska gola. Martwi się dopiero wtedy, gdy zapisuje się na doktorat
— zastanawiamy się, czy warto studiować do trzydziestki,
tylko dlatego bo ojcowie jedzą ogórki prosto ze słoika
15i gryzą je wtedy tak i leje się ogórkowa woda ogórowa breja cerata brudna wielkie łapska z powyginanym ogórem który piszczy i skwierczy w otworze gębowym rozdziawionym na widok łydek lewandowskiego dalej piłkarzyki roberciki tancerzyki jeszcze jedna JESZCZE JEDNA GOOOOOL a nie no prawie rożny spalony rzut karny marny nic się nie stało zawsze pozostaje arka gdynia kurwa świnia no totalnie tak
Bombluje w nas prosecco. Wyrzucamy z Andrzejem strzępki i ile z nich
jest obcych, ile rzeczy jest we mnie cudzych,
rozsmarowanych w ruchach rąk jak atawistyczna
niechęć do masła, jak notowanie wszystkiego co popadnie,
20w lęku przed zapomnieniem, jak zbudować namiot z prześcieradeł.
Gdy jem banana, myślę, że matki są robakami,
ojcowie są ogórkami. Generator kulinarnych traum,
na zachodzie bez zmian. Mój kapitał gastronomiczny
drży przed jedzeniem w miejscach publicznych.