- Cierpienie: 1
- Cisza: 1
- Duma: 1
- Idealista: 1
- Ironia: 1
- Mądrość: 1
- Modlitwa: 1
- Nauka: 1 2 3
- Prawda: 1 2
- Religia: 1
- Wiara: 1 2
- Wolność: 1
Uwspółcześnienia tekstu:
Pisownia łączna i rozdzielna, np.:
jakto -> jak to,
niema -> nie ma,
nademną -> nade mną,
naprzykład -> na przykład,
zawcześnie -> za wcześnie,
daćby -> dać by,
gdziebym -> gdzie bym.
Pisownia joty, np.:
Inkwizycyi -> Inkwizycji,
teoryi -> teorii,
herezye -> herezje,
djament -> diament,
genjusz -> geniusz,
kwestja -> kwestia.
Ubezdźwięcznienia, udźwięcznienia:
uledz -> ulec,
odprzysiądz -> odprzysiąc,
shańbiony -> zhańbiony.
We wstępie oraz didaskaliach zmodernizowano końcówki fleksyjne Msc. i N. lp i lm: -em, -emi:
czystem -> czystym,
wielkiem -> wielkim,
któremi -> którymi,
złożonemi -> złożonymi, z wyjątkiem pozycji rymowych.
Pisownia małą i wielką literą:
św. Urząd -> Święty Urząd,
zakon Św. Dominika -> zakon św. Dominika,
Dominikanie -> dominikanie.
Użyto pisowni wielką literą w zdaniach po wykrzyknikach i pytajnikach, pozostawiając jednak zapis emocjonalny, wykrzykniki i pytajniki wstawiane w funkcji przecinków w środku zdania.
Dostosowano interpunkcję do współczesnych zasad, w szczególności pominięto przecinki w porównaniach prostych. Pozostawiono zapis emocjonalny: wykrzykniki i pytajniki wstawiane w funkcji przecinków w środku zdania.
Poprawione błędy źródła:
swym losem wymiera -> swym losem wymierza.
Maria KonopnickaZ przeszłości. Fragmenty dramatyczneGalileusz
1„…Oddano Galileusza w ręce Świętego Urzędu (Inkwizycji) po zmuszeniu go stawić się[1] w Rzymie, w lutym 1633 r. Po ukończeniu procesu rozkazano Galileuszowi stawić się na dzień 22 czerwca, dla wysłuchania wyroku, którym uznano, że powinien ulec karom na heretyków przepisanym; że jednak może się od nich uwolnić, jeżeli z czystym sercem wyprzysięże się[2] i wyklnie własne swoje herezje. W sromotnej[3] odzieży sędziwy filozof zmuszony był upaść na kolana przed zgromadzonymi kardynałami — i z ręką na Ewangelii wykonać zadane wyprzysiężenie się teorii heliocentrycznej. Potem osadzono go w więzieniu Inkwizycji, a następnie zamknięto w Arcetri (we Florencji) w domu własnym, gdzie oślepły i pozbawiony wszelkiej pociechy, umarł 1642 r.”[4]
I
(1633)
Wewnętrzny dziedziniec w pałacu posła toskańskiego
[5] w Rzymie. Na ganku, w wielkim krześle spoczywa
Galileusz; przy nim klęczy
córka[6].
Castelli[7], uczeń Galileusza, bada przez teleskop gasnące gwiazdy. Poranny brzask na schyłku letniej nocy.
CASTELLI
CÓRKA
CASTELLI
I co też śnić może
5W ostatnich chwilach tej ostatniej nocy
Blady ten starzec!…
Zbliż się! ja ci powiem…
Śni, że Bóg wielki nie ma już w przestworze
Błękitnym tronu wieczystej wszechmocy…
10Że złe potęgi gorącym ołowiem
Zalały usta wszelkie, które mogą
Obwieścić prawdę… że myśl, która świata
Krąg oblatuje, jak oddech ludzkości,
Zdławiły pięścią — i zdeptały nogą
15Przeraźliwego, czerwonego kata…
Że duch już nie ma praw, ani wolności…
To on śni, to z nim śni dzisiaj Rzym cały,
Świat cały!…
CASTELLI
Pani! boleść cię zwycięża.
20
Nie giną marnie z upadkiem szermierza;
Rzeczą niegodną jest wielkiego męża,
Jeśli los prawdy swym losem wymierza.
Ponad poziomem nędz i walk tej ziemi
25Jest przystań ciszy i światła dla ducha;
Wieki, bijące skrzydłami orlemi,
Zerwą się kiedyś z niewoli łańcucha —
I pić polecą ze zdroju żywego…
Człowiek upada — lecz prawda jest wieczna.
CÓRKA
30Wieczna… dla wiecznych… Ach! i cóż mi z tego,
Że gdzieś, za sferą naszego istnienia,
Za szeregami posępnych stuleci
Jest jakaś prawda bezwzględna, milcząca,
W wielkości swojej i sile bezpieczna,
35Która spogląda bez łez i bez drżenia,
Jak ludzkość w otchłań gorejącą leci —
Nie mogąc dojrzeć świtu — ani słońca…
I cóż mi z tego?… Ja cierpię dziś właśnie;
Ja dzisiaj wątpię, dziś konam z boleści…
40Jeśli jest prawda, niech grom ją obwieści,
Lub niechaj słońce na wieki zagaśnie.
z rozpaczą
To jest mój ojciec! Ja go chcę mieć żywym!
Kocham go! Słyszysz?…
słabnąc
O, bądź litościwym!…
45Powiedz mi, wierzysz?… O, patrz! jak te białe
Włosy rozwiewa poranek, zbudzony
Nad chłodnym Tybrem…
CASTELLI
Czoła tego chwałę
Ogłoszą kiedyś wieki — i miliony
50Duchów — i prawda zostanie uznaną!
CÓRKA
Ciszej!… ach, ciszej!… Budzi się…
GALILEUSZ
CÓRKA
Ach, ojcze! ojcze!… co za słowa…
55Co za sen straszny!…
CASTELLI
CÓRKA
dotyka jego ramienia
CASTELLI
CÓRKA
Cicho, na Boga! Nie masz ty kropelki
60Ludzkiej krwi w żyłach?…
CASTELLI
Chwila uroczystego milczenia. Galileusz budzi się.
GALILEUSZ
Ha! świt… świt krwawy! O brzasku boleści!
Dzień hańby wschodzi… to słońce obwieści
Całemu światu mą słabość — i zdradę…
CASTELLI
zbliża się do teleskopu
65Już Medycejskie gwiazdy
[9] gasną blade
I tylko Wenus
[10] jak diament goreje…
GALILEUSZ
Roma
[11]! straszliwie dziś nad tobą dnieje!
O słońce! nie wschodź ty dzisiaj z chaosu!
Bo się zawstydzisz, jeśli będziesz bledsze
70Od czerwonego, jak krew ludzka, stosu,
Co wolne duchy rozwiewa w powietrze…
Zagaście blaski wasze, srebrne globy!
Niechaj na ziemię tę, pełną żałoby,
Nie pada światło wieczystych pochodni!
75O! nie patrz na mnie złotymi oczami,
Poranna gwiazdo, bo wzrok twój się splami
Od hańby czoła mego — i od zbrodni,
Którą dziś spełnić mam na własnej sławie…
CÓRKA
łkając
GALILEUSZ
80
Walczyłem, z piersią odkrytą na ciosy,
Bym dzisiaj, hańbiąc siwe moje włosy,
Szedł, jak pokutnik szaty wdziawszy białe,
Odprzysiąc
[12] prawdę na kacerskiej
[13] ławie?…
85Nie! Nie!… Ja nigdy nie znajdę dość siły,
By to uczynić!… Ha! tożby na głowę
Odstępcy spadły iskry piorunowe,
Skrzesane w biegu przez potężne bryły
Lecących światów… Jak to? W jednej chwili
90Życie się moje całe w cień przesili —
I w mrok niesławy zapadnie blednące,
Jak przygaszone w dzień zaćmienia słońce…
I nic mi odtąd, nic… nic nie zostanie?
CÓRKA
Ach! czyż to tylko jest szczęściem jedynym,
95Co się kupuje za ceny najkrwawsze
I ciągłą walką zdobywa na świecie?
Posłuchaj, ojcze! pójdziemy daleko,
Gdzie nie ma smutków — i gdzie łzy nie cieką…
Tam będę ciebie, jak maleńkie dziecię,
100Pieścić co rano… co wieczór piosenki
Śpiewać ci będę… Zapomnisz tej sławy,
Która tak straszne otwiera otchłanie
I na twe czoło rzuca cień swój krwawy —
I stwarza zgryzot dojmujących męki…
105Tam zostaniemy w ukryciu na zawsze!…
Ojcze! spójrz na mnie! ja jestem gotowa!…
GALILEUSZ
Gdybym miał syna, co by takie słowa
Śmiał wyrzec wobec łez mych majestatu,
Myślałbym, że on nie jest moim synem!
110Lecz serce kobiet, podobne do kwiatu,
Z łez nawet rosę wysysa dla siebie —
I kwitnie jeszcze na własnym pogrzebie.
Gdyby Bóg przeklął samego Adama,
Wzniosły wygnaniec z krainy światłości
115Padłby — i skonał, zanim się zawarła
Wiecznej swobody i rozkoszy brama…
Lecz była Ewa — i ta nie umarła —
I dała życie ludzkości…
GŁOS
»Dzień gniewu — dzień płomienisty…
[14]«
GALILEUSZ
120O, tak! dzień gniewu… dziś padają trony
Duchów, wzniesione nad błękit przeczysty…
O, jakżem nędzny!… O, jakżem zhańbiony!…
Mistrzu mój! ucisz się tą wielką ciszą,
Która nad czasów kolei spełnieniem
125Czuwa — i liczy potężnym milczeniem
Tych, co ją w duchu swym słyszą…
Ucisz się, mistrzu, i swojej boleści
Nie daj na pastwę ciemnego motłochu…
Niech ból twój, wielki jako oceany,
130Nie będzie wzrokiem szyderstwa smagany,
Ani w ulicznym znieważony prochu,
Lecz niech w twej męskiej piersi się pomieści…
Ucisz się, mistrzu — i wznieś się nad siebie…
Pomyśl, jeżeli promień słońca skryty
135Nie daje światła w burzliwej zamieci,
Czyż zwątpi oko, wpatrzone w błękity,
Że on nie zagasł — lecz żywie
[15] i świeci
Na wyższym, czystszym i jaśniejszym niebie?
GALILEUSZ
Mów, bracie! — Jakaś nieznana otucha
140Z twoimi słowy
[16] przejmuje mi duszę…
Jam zgnębionego wcieleniem jest ducha
I dźwigać łańcuchy muszę.
powstaje i mówi z rosnącą siłą
MądrośćLecz przeszłość widzi — a przyszłość mnie słucha…
Posępna wielkość skazańca purpurę
145Królewską rzuca na moje ramiona…
Potężnym cieniem na czas mój zapada…
I koronuje czoło moje w chmurę,
Z której słoneczna leci błyskawica,
Co przyszłość całą oświéca…
150Przy jej jaskrawych połyskach widnieją
Walki, tryumfy i prace tych duchów,
Co żyją wielką, wszechludzką nadzieją
I rwą ogniwa ciemnoty łańcuchów…
Ludzkości! będziesz zbawiona!…
155Nade mną wiek mój podnosi miecz nagi
I myśl przecina, jak promień, na dwoje…
Lecz błysk geniuszu, rzucony na wagi
Wiecznego ruchu, przyśpiesza wschód słońca…
Oto już wschodzi zorza gorejąca…
160Dzień nowy chwyta za nowe oręże…
Myśl, co się w ciszy badania poczęła,
Jako krew w ludów przelewa się żyły
I nowych prądów zwiastuje świtanie…
Powstaną męże potężnej, lwiej siły,
165I oko w oko obejrzą Twe dzieła,
O Wiekuisty! o Stwórco! o Panie!…
Chwila milczenia — słychać bijące w kościołach dzwony.
MARIO
wbiegając
Co to, mój panie?… Cały Rzym wzburzony,
Lud się na placach tłumami gromadzi.
Dominikanie
[17] snują się jak cienie…
170Na
Ara coeli[18] biją w wielkie dzwony…
Ponury poczet kapturów się zbiera…
W arteriach miasta czuć stłumione wrzenie,
Jakby przed jakimś straszliwym wybuchem…
Procesja ciągnie do twojej pustelni…
175Mówią… Lecz cóż to?… jesteście tak bladzi…
Castelli! pani! powiedzcie mi, co to?…
GALILEUSZ
Synu mej myśli! ty jesteś sierotą —
A ja — gasnącym w cieniach wieku duchem!
osłabły, upada w krzesło
MARIO
CÓRKA
MARIO
Czyż umierają kiedy nieśmiertelni?…
GALILEUSZ
głosem zagasłym
WolnośćO, stokroć nędzna — i stokroć przeklęta
Jest nieśmiertelność ohydy — i zdrady!
Chciałbyś już spocząć… lecz ludzkość pamięta;
185Jak upiór w dziejach pojawiasz się blady…
Wiek jeden mówi — a drugi wiek słucha:
»To Galileusz, co zaparł się ducha«.
O! dajcie wy mi grób cichy, głęboki,
Gdzie bym położyć mógł tę głowę siwą…
190Gdzie by okropne, hańbiące wyroki
Nie dosięgały potęgą straszliwą
Do dostojeństwa ludzkiego korony:
Swobody myśli… O! jakżem znużony!
A jak daleko jeszcze koniec dzieła!…
CASTELLI
MARIO
do Castellego
Czy ziemia stanęła?
Milczysz? Więc jakże dziś ten starzec może
Mieć tę odwagę straszną renegata
[19],
Odprzysiężeńca — i wobec wszechświata,
200Co mu nad głową globy swoje toczy,
Wyprzeć się prawdy w żywe Stwórcy oczy
I na wiek wieków okryć się sromotą
[20]?…
do Galileusza
O panie! słuchaj!… Ja jestem sierotą,
Biednym sierotą — i nie mam na świecie
205Nic — i nikogo… a przecież, gdy wspomnę,
Żem myśli twojej i ducha jest dziecię,
Jakieś mnie blaski chwytają ogromne —
I w nieskończoność wytężam źrenice —
A światy, lecąc w błękitne przestrzenie,
210Mojego wzroku czują błyskawice,
Krzyżując z myślą moją swe promienie…
Widzisz je? — Oto całe ich miliardy
Kreślą w przepaściach koła gorejące…
Jakże ty powiesz, że jest nieruchoma
215Wielka budowa współruchu, współwagi?…
Czyż się nie lękasz, by wschodzące słońce
Rzuciło ziemi spojrzenie pogardy,
Od której w ogniach wstydu stanie Roma?
O! na to trzeba straszliwej odwagi!…
CASTELLI
220Wiedz, zapaleńcze, że gdy ludzkość wciela
Ideał w zasad społecznych dziedzinę,
Godną jest rzeczą nawet Zbawiciela,
Gdy z krzyża woła: »Ja za prawdę ginę!«.
Braterstwo ludów, równość praw człowieka
225Jest tym posiewem, co wzejście swe zwleka,
Jeśli mu braknie dżdżów krwawych, łez rosy.
Lecz tutaj — po co płonąć mają stosy?
Czyż przeto, że się przemoc naigrawa
[21]
I cichym rządom przyrodzenia bluźni,
230Ruch nieśmiertelny wieczystego prawa
Bieg swój odwróci albo go opóźni?
GALILEUSZ
Pozwól mu mówić, Castelli! Przez niego
Najgłębsza tajnia
[22] duszy mej przemawia…
On jest zapałem wiedzy — i przyszłością
235Olbrzymiej walki… siłą, która złamie
Żelazne berło starego bezprawia…
On jest jutrzenką zdobywczej ludzkości,
Potęgą woli — i świata młodością…
Pierwiastkiem ducha Bożego…
240I na dziewiczym czole nosi znamię
Idei nieskończoności!…
MARIO
rzuca się do nóg Galileusza
O! dzięki tobie, ojcze mój!… Pójdź, pani!
Błagaj go ze mną, niech wytrwa do końca…
I niech nie nurza w ohydnej otchłani
245Kłamstwa ostatnich blasków swego słońca…
Pójdź, pani! Osłoń wzniosłą starca głowę
Od mar posępnych zwątpienia — bojaźni
I niech zakryją włosy twoje płowe
Przed jego wzrokiem krwawe widmo kaźni…
250O, pójdź!…
CÓRKA
łkając
Milcz, Mario, bo mi pęknie serce!
powstaje
Posłuchaj! jeżeli się dowiem,
Że za pieniądze jesteś nierządnicą,
255Klnę ci się, pani, mą duszą, mym zdrowiem,
Że pójdę patrzeć, jak idąc ulicą,
Uczciwi ludzie omijają ciebie
I jak wyglądasz w hańby poniewierce…
Jak to! tyś córka? — i — przez Boga w niebie,
260Patrzysz, jak ojciec twój siwy i stary
Ginie w straszliwej dla męża bezcześci
[23] —
I toniesz we łzach bezpłodnej boleści,
Zamiast się podnieść do wielkiej tej miary,
Co bohaterów stwarza — i ofiary?…
265Tyś córka, pani?… i wolisz go żywym
Trupem niż wolnym, nieśmiertelnym duchem?
I słabość jego — uścisków łańcuchem
Do życia hańby przykuwasz straszliwym?…
do Castellego
Ach! i ty, zimny, bogdajbyś
[24] od łuny
270Stosów rozgorzał! Bogdajbyś na ziemi
Bolał ludzkości ranami żywemi…
Bogdajbyś zrzucił tę maskę półboga,
Która w milczeniu patrzy, jak pioruny
Biją w pierś żywą, jak ciemność złowroga
275W twarz rzuca słońcu ohydne swe plamy
[25]!
Bogdajbyś cierpiał skazańca rozpaczą
I poczuł gorycz łez tych, którzy płaczą!…
Wspiera się o mur, zakrywszy twarz dłonią; słychać ciche łkanie.
GALILEUSZ
Błogosławiony bądź, duszy mej synu!
Ostatnim wolnym, nieskażonym tchnieniem
280Poświęcam ciebie na prawdy szermierza!
Ty wytrwasz dzielnie! Ty będziesz promieniem,
Co w ciemność całą potęgą uderza,
Aż skrzesze iskrę zapału, grom czynu!
MARIO
CÓRKA
285Cicho!… słyszycie
Ten głuchy łoskot i hasła u bramy?…
Chwila milczącego oczekiwania; wchodzi poseł toskański.
POSEŁ
Dostojny panie! rozłączyć się trzeba…
Straż Inkwizycji u wejścia już czeka…
MARIO
Ach! że też słońce z wysokiego nieba
290Nie spadnie na te upodlone głowy!…
POSEŁ
do Galileusza
Męstwa, mój panie! Czy jesteś gotowy?
GALILEUSZ
ponuro
Wyrzec się części człowieka —
I hańbą okupić życie!…
POSEŁ
Castelli! wprowadź mistrza do komnaty…
295Pójdź, pani! Losu nie odmienisz łzami!
Podaje rękę córce; wychodzą. Przez otwarte drzwi słychać śpiew mnichów, oczekujących na Galileusza.
GŁOS
CHÓR
MARIO
chwilę słucha w osłupieniu, a potem, wznosząc w niebo zaciśnięte ręce, mówi
Więc to tak, Boże, rządzisz swoje światy?
. . . . . . . . . . . . . . . .
II
Pałac Inkwizycji. Sala sądowa.Na prawo zakon św. Dominika i delegacja z Pizy. Na lewo delegacje uniwersytetów włoskich. W głębi wysokie krzesła, przeznaczone dla członków sądu. W pośrodku widać grupy rozmawiających kardynałów. Na wzniesieniu stoi czarny pulpit z Ewangelią. U wejścia tłoczy się lud.
KARDYNAŁ BARBERINI[26]
300Przyznaj, opacie, że cała ta sprawa
Wielkim kłopotem jest dla Watykanu…
Już Paweł piąty
[27], dając posłuchanie
Sławnemu temu winowajcy, mniemał,
Że wolno mu jest uczucia człowieka
305Od obowiązków papieża oddzielić…
OPAT MARAFFI[28]
generał zakonu dominikanów
Lecz Urban ósmy
[29] przeszedł go w tej mierze:
On, w liście swoim do księcia Florencji,
Tak niemal jasno, jak sam Galileusz,
Bronił wolności myśli — i nauki;
310I względom jego polecał gorąco
Nieśmiertelnego skazańca… a jednak,
Jak to wiadomo Waszej Eminencji,
Przed sąd Indeksu
[30] pozwać go dozwolił —
I słucha teraz, jak biją we dzwony,
315Gdy geniusz wielki ma być potępiony.
KARDYNAŁ BARBERINI
Ha! trudno bardzo iść przeciw prądowi
Swojego czasu! Wszystko, co uczynić można
W tej mierze, jest — być sprawiedliwym
I wzgląd, należny dla wielkiego męża,
320Połączyć — z względem należnym…
OPAT MARAFFI
VULPIANUS
rektor akademii duchownej w Bolonii
Czegoż wy chcecie,
Padre[31]?…
NaukaKościół musi
Twardo stać przy swych zasadach i prawdach.
Jedno ustępstwo, jeden krok fałszywy
325Uzuchwaliłby jego przeciwników.
Dziś Augustyn
[32] święty, jutro Paweł
Stawać by musiał do dysput uczonych
I odpowiadać pysznym nowatorom
Na takie oto:
Harmonices mundi[33]
330Lub:
Cena de le Cenere[34] — lub wreszcie
De revolutionibus…[35] Zważcie, panie,
Że za tą kwestią, tak dzisiaj rozgłośną,
Kryje się inna, ważniejsza daleko,
Która mniej bystrym umysłom uchodzi…
335Tu już nie idzie o to, aby orzec,
Czy ziemia jest tym punktem nieruchomym,
Wkoło którego słońce krąży złote,
— Co zresztą godnym jest miejscem w wszechświecie
Dla tej planety, na której się wielkie
340Całej ludzkości spełniły momenta
[36] —
Lecz o to, czy te tajemnicze drogi
Badań przyrody mają stać otworem
Przed umysłami śmiertelnych? Czy duchy
Tak niezależnie mają czuć i myśleć,
345Jakby nie było na świecie powagi,
Która najświętszych tajemnic zasłony
Pomiędzy niebem a ziemią wstrzymuje?…
Czy nie należy już w samym zarodzie
Stłumić objawów bluźnierczej odwagi,
350Z jaką dziś ludzkość w chaosu otchłanie
W pysze swej rzuca zuchwałe pytanie,
Które dzień sądu płomieniem rozwiąże:
»Czym — i gdzie jestem? Skąd idę? Gdzie dążę?«
Tu o to chodzi!…
OPAT MARAFFI
355Tak, o śmierć lub życie.
Watykan, Padre, oglądać się musi
Na te pierwiastki, które mu potęgę
Wśród społeczeństwa zapewniają; pomnij
[37],
Co było wrzawy w całym twym zakonie
360Przeciw tym listom, które Galileusz
Do Castellego pisał
[38], o zakresie
Powagi Pisma świętego…
OPAT MARAFFI
Po trzykroć
Słuszność miał wielki myśliciel! Chociażby
365Los mnie Brunona czekał, wyznam głośno…
KARDYNAŁ BARBERINI
z uśmiechem
Tak w cztery oczy… wobec mnie, opacie…
OPAT MARAFFI
Nie; nawet wobec świętej Kongregacji,
Że ja sam jestem tegoż zdania; Pismo
Jest wielką księgą etyki — i mniemam,
370Iż nigdzie twórca Genezy
[39] nie wyrzekł,
Że to jest wiedzy ludzkości omega
[40].
VULPIANUS
Ależ tradycja, tradycja, mój panie!
Ta niewzruszoność jest naszą potęgą!
OPAT MARAFFI
Słabością naszą, powiedz!… Instytucja,
375Chociażby z nieba miała swój początek,
Wtedy jest tylko trwałą i potężną,
Gdy w swojej treści i w zakresie swoim
Prawo rozwoju mieści i uwzględnia.
Inaczej — ludzkość przerasta ją szybko
380I musi od niej odstać obojętnie,
Albo rozeprzeć ją piersią wezbraną
W formy, które by duchom wystarczały.
Weź Ewangelię… Ta mieści, zaiste,
Tak wzniosłe prawdy, takie ideały,
385Że choćby ludzkość na skrzydłach leciała
Po wielkiej drodze wiecznego postępu,
Ta księga kroku dotrzyma jej zawsze —
Zawsze wystarczy — i owszem zostanie
Na wieki wieków wielkim ideałem
390Wszystkich narodów, ustawą społeczną,
Której lud żaden nie przerośnie nigdy…
Bo serce ludzkie do wyższej się miary,
Jak miłość bratnia, ofiara, cierpienie
I sprawiedliwość, nigdy nie dostroi!
395I gdyby Kościół raz zechciał zrozumieć,
Że przebudzone badań ducha prądy
Już się zażegnać nie dadzą, ni stłumić
Ognistym dymem, który z tego gmachu
Ogarnia Włochy, mniemam, iż powagi
400Swej strzegłby lepiej, biorąc na swój udział
To, co w ludzkości wiecznym uczuć zdrojem
Bić będzie w niebios sklepienie błękitne,
Niż, gdy naznacza granice potędze,
Którą sam Bóg chciał widzieć niezależną,
405Stawiając przed nią świat zjawisk otworem.
Ta Ewangelia, to księga miłości
Bratniej, nie jakieś uczone systema
[41],
Którego Chrystus dać by nie omieszkał,
Gdyby w nim widział zbawienie ludzkości.
KARDYNAŁ BARBERINI
410Ha!… ha!… opacie… nie żartem coś bluźnisz!
A co by na to powiedział Laktancjusz
[42]
I patrystycznej teorii
[43] filary?
OPAT MARAFFI
Co by powiedział?… Wasza Eminencja
Niechaj się spyta, co ja bym powiedział,
415Gdybym się z nimi spotkał w Rzymie! — Rzekłbym:
Jak to! Na świecie są jeszcze nędzarze,
Głodni i nadzy, są łzy nieotarte,
Krzywdy, głos których aż do nieba bije,
Nieprzytulonych sierot są tysiące,
420Jest niewolnicza ciemnota i praca —
Są wszystkie straszne niedole ludzkości;
A wy, uczniowie Tego, który siebie
Oddał na wieczną miłości ofiarę,
Wy się kłócicie o to, czy na niebie
425Dla nieruchomej ziemi świeci słońce —
Czy też się ziemia z swą nędzą obraca?
To bym powiedział!
KARDYNAŁ BARBERINI
z lekkim uśmiechem
Zbliża się
kardynał Bandini[44].
KARDYNAŁ BANDINI
Hańba nam! wieczna hańba, Barberini!
430To, co się dzisiaj za chwilę tu stanie,
Imię Kościoła ohydnym uczyni
Wiekom i ludom!…
KARDYNAŁ BARBERINI
Cóż chcecie, mój panie?
Myśmy zrobili, co zrobić się dało
435Bez obruszenia na siebie ciemnoty.
Ja sam wpływałem na to siłą całą,
Żeby posępną skazańca niedolę
Osłodzić chociaż znośniejszym pobytem
Nad Inkwizycji zamknięte więzienie…
440Lecz nacisk tutaj wywierają masy
I mniszych knowań podstępne roboty.
Spojrzyj na prawo! Te białe kaptury
Są jak wyziewy burzy — i jak chmury,
Zdolne na słońce sprowadzić zaćmienie,
445A nie dopieroż na ludzi — i czasy.
KARDYNAŁ BANDINI
Czas, to my, bracie! Słuchaj, jeśli Kościół
Pochwyci wielką postępu pochodnię
I nieść ją będzie przed pracą ludzkości,
Jeżeli sztandar wolności rozwinie
450Ponad ścieśnione granice czczych sporów
I godną Bóstwa swobodę obwieści
Dla niezależnych umysłów i duchów,
Jeżeli chwyci przewodnią nić ruchów
Wieku, co na świat wydaje w boleści
455Tryumfy prawdy, jeżeli sam wniesie
Pochodnię wiedzy w zwątpienia otchłanie
I w drodze takiej wyprzedzić się nie da,
To będzie wielkim!… To będzie tak wielkim,
Jak Bóg, gdy wyrzekł: »Niech światło się stanie!«.
460I czasy jego, nad których poziomem
Wybłyśnie, będą wielkimi czasami!
KARDYNAŁ BARBERINI
szyderczo
O marzycielu!… Ty — ty chciałbyś może,
By Rzym, rzucając podstawy swej siły,
Oparł się o te nieliczne wyjątki,
465Które mu wiele może dadzą blasku,
Lecz — świętopietrza
[45] pewno nie zapłacą!…
KARDYNAŁ BANDINI
Nie o wyjątki tu idzie; ja chciałbym,
By społeczeństwo, którym Kościół rządzi,
Było tak światłym, chociaż — i dojrzałym,
470Żeby wśród niego miejsca mieć nie mogły
Fakta
[46], podobne do klątwy Kaliksta,
Przed dwustu laty rzuconej — komecie
[47]!
KARDYNAŁ BARBERINI
Przed dwustu laty! Sameś to powiedział.
KARDYNAŁ BANDINI
Tak! — a cóż dzisiaj? Przy jakich to blaskach
475Widzisz ten wielki dwuwiekowy przedział?
Może przy łunie tego stosu, który
Dymi się jeszcze po Giordanie Bruno,
By z głowni
[48] swoich dać iskrę na podpał
Płomieniom, które dziś buchną na nowo,
480Jeśli się głośno ozwie
[49] wolne słowo.
A to są czasy nasze! nasze, bracie!
KARDYNAŁ BARBERINI
Och! Eminencjo!… wy zawsze szukacie
Stron najczarniejszych i w ludziach i w świecie…
Ba! Wszakże w Rzymie wiadomym jest przecie,
485Żeście z tym wielkim winowajcą chwili
Plamy na słońcu w swej willi odkryli
[50]!
zwraca się ku drzwiom
Coś nie nadchodzą!
IroniaTo jednak ciekawym
Byłoby bardzo, gdyby tak ktoś z góry…
Na przykład… z Marsa na świat ten poglądał
[51]
490I dojrzał na nim punkt — Rzymem nazwany…
A na nim punkcik… tę salę sądową…
I spostrzegł, ku swej ogromnej uciesze,
Jak cały zbiór ten, wraz z Inkwizytorem,
Delegacjami i ceremoniałem —
495I winowajcą, w najwyższym zapale
Odprzysiężenia teorii wszechruchu,
Jak drobna iskra, obraca się w kółko
Na berle Boga — w błękitnej przestrzeni!
Ha!… ha!…
śmieje się z cicha
KARDYNAŁ BANDINI
500Nad wyraz to smutne, mój bracie!
Słychać głośny szmer na prawo.
KARDYNAŁ BARBERINI
Pozwól! słuchajmy!… Wielka delegacja
Głosy podnosi… Słuchajmy, to warto!
Bardzom ciekawy, do jakiej potęgi
Z tych głów pizańskich
[52] wypłynie koszlawo
[53]
505Teoria płaszczyzn pochyłych — i prawo,
Że na ciał chyżość nie wpływa ich waga…
KARDYNAŁ BANDINI
O Barberini! wolałbym jak kamień
Ów, wyrzuconym paść — i nie wstać więcej,
Niżeli patrzeć, jak ciemne te tłumy
510Rzucają błotem na wiedzy szermierza!…
Mnie to, co tobie tak śmiesznym się zdaje,
Posępną grozą swej nędzy uderza…
Wiecznie to samo od czasów Golgoty:
»Na krzyż go! na krzyż!… za wcześnie się rodził!«
515— Kiedyż czas będzie, o Boże?
GŁOS PIERWSZY Z DELEGACJI
Tak! w Pizie
Kościół ma wierne dzieci! Myśmy przecie
Nie mogli na to pozwolić u siebie,
Żeby w świątyni grzeszne jakieś sztuki
520Szatańskiej pychy czyniono…
GŁOS DRUGI
Przyszłoby ludziom, choćby też wiedzieli,
Jak leci kamień z tej wieży pochyłej,
Co tylko cudem nad ziemią się trzyma,
525Jeśli wiadomo dobrym chrześcijanom,
Że gdyby tylko Pan Bóg zechciał, toby
Kamień — w pół drogi zatrzymał się, lecąc?
KARDYNAŁ BARBERINI
śmieje się
Ha! z założenia, godnego Pizanów,
Wniosek wspaniały!… godny delegacji!…
KARDYNAŁ BANDINI
w zamyśleniu
530I to są usta, które iskrę bożą
Ducha rozdmuchać mniemają na świecie!…
To są umysły, które się mniemają
Dość wielkie, by cię sądzić, myślicielu!…
I to są ludzie, którzy cię z ohydą
535Z miasta swojego wygnali
[54]…
Wrzawa u głównego wejścia.
GŁOSY
Heroldowie sądu stają przy drzwiach, którymi wchodzi
chór zakapturzonych zakonników i staje dwoma szeregami, po prawej i po lewej stronie. Za nimi wchodzą sędziowie Inkwizycji, poprzedzeni przez
Wielkiego Inkwizytora[55], który idąc, modli się półgłosem, ze złożonymi przy ustach rękami. Sąd zasiada krzesła. Chwila uroczystego milczenia.
WIELKI INKWIZYTOR
Niech oskarżony wejdzie!… Wy, ojcowie,
Błagajcie kornie
[56] Najświętszego Ducha,
By radę swoją, której Kościół słucha,
540W ognistym objawił słowie.
KAPELAN
powstając
Na padół nędz,
Na ziemię łez,
O! przybądź, Duchu boży!
545Niech śmierć i noc
Posępną moc
Przed światłem Twym ukorzy!
CHÓR Z PRAWEJ
Niech natchnień Twych
Potężny zdrój
550Na Kościół spłynie święty!
Wśród błędnych dróg
Niech wolę Bóg
Objawi niepojęty!
OBA CHÓRY
W walk krwawych dni,
555Gdy ludzkość drży,
Gdy miecz i stos się sroży,
Hetmanie nasz,
Ty światło wskaż,
Ty przybądź, Duchu boży!…
W czasie tej modlitwy chóru straż Inkwizycji wprowadza bocznymi drzwiami Galileusza ubranego w pokutnicze szaty, a oddaliwszy się sama ku drzwiom, pozostawia go w pośrodku sali.
WIELKI INKWIZYTOR
560Przybliż się, starcze posępny, którego
Od kar najsroższych, zasłużonych dawno,
Jakimi Kościół zwyciężać zwykł wroga,
Tylko te siwe włosy jeszcze strzegą —
I winy swojej uczyń spowiedź jawną,
565Tu — wobec sądu — i ludu — i Boga!
Chwila milczenia. Galileusz postępuje kilka kroków naprzód.
GALILEUSZ
O panie! jam był duch wolny, skrzydlaty,
Który w błękitne ulatał przestrzenie;
I — jak Bóg silny — przez mgły i przez cienie
Przed wzrok swój powołał światy…
570Jam był ten, który zbliżyć się ośmielił
W noc ciemną niebo gwiaździste do siebie
I który, w cichym dumaniu, wydzielił
Prawo z chaosu w tym niebie.
Byłem ten, który wyrzekł, że to słońce
575Nad waszą głową, panie, gorejące,
Nie jest pochodnią, rozpaloną po to,
By wzejść — i zgasnąć nad wieku ciemnotą…
Że ziemia, drobny pyłek wśród miliona
Globów, ulega wiecznemu ruchowi…
580I — że potęga, nigdy niecofniona
[57],
Ruch ten określa, mierzy i stanowi.
Byłem ten, panie, co dość miał odwagi,
By wyrzec głośno, że księga zbawienia
W rzeczach nauki nie tworzy powagi —
585I że nie wiedzy strzeże, lecz sumienia…
Że myśli ludzkiej nikt wstrzymać nie zdoła,
Bo ona żywym, samodzielnym ruchem…
Ja byłem głosem, który »Naprzód!« — woła
I wstrząsa pleśni łańcuchem!
Szmer w tłumie.
GŁOSY Z PRAWEJ
GŁOSY Z LEWEJ
Wielkie wyznanie!… Wzniosły winowajca!
Herold stuka laską. Ucisza się.
GALILEUSZ
A dziś — za skrzydła złamane ściągnięty
Z słonecznych wyżyn — jam orzeł raniony…
Jam promień, który przygasa — i znika…
595Jam odszczepieniec — i prawd wiecznych zdrajca…
Z korony męskiej czci mojej wyzuty,
Z skrępowanymi, jak zbrodzień
[58], ramiony
[59],
Odziany w nędzne łachmany pokuty,
Stoję przed wami — po trzykroć przeklęty!
Nowa wrzawa w tłumie.
GŁOSY UNIESIENIA
Herold stuka.
WIELKI INKWIZYTOR
Módlcie się, bracia, za tego grzesznika!
CHÓR Z LEWEJ
Miserere mei, Domine[60]!…
CHÓR Z PRAWEJ
Cisza. Słychać szmer odmawianego półgłosem psalmu.
WIELKI INKWIZYTOR
Zbliż się! Dłoń połóż na świętą tę księgę
605I wobec sądu, co wyrzec ma prawo
Śmierć twą — lub życie, wykonaj przysięgę,
Że błędów swoich kacerskich się zrzekasz;
Że odwołujesz swe zdania w przedmiocie
Pitagorejskiej, bluźnierczej doktryny
[61];
610Że nigdy nauk o ziemi obrocie
Głosić nie będziesz ni jawnie, ni skrycie;
Że z szczerą skruchą i poddaniem czekasz
Na wyrok sądu za wielkie twe winy
I że twój obłęd czartowską jest sprawą.
615Twe Dialogi będą ręką kata
Spalone, żeby nie plamiły świata
I żeby z dymem rozwiała się zbrodnia;
Ty sam, w więzieniu, każdego tygodnia
Odmówisz psalmy pokutne Dawida.
620A teraz zbliż się!
Galileusz postępuje naprzód.
MARIO
przedzierając się z tłumu
Ach! wstrzymaj się chwilę!
do sędziów
O wielcy, straszni, potężni sędziowie!
I cóż wam z tego, że starzec ten blady,
Którego dręczyć byłaby ohyda,
625Wobec tej ciemnej, służalczej gromady,
Co tchem swym stosów roznosi płomienie,
Tę narzuconą przysięgę wypowie
I prawdy, która dla was niedostępna
I nie dość jasna — i nie dość prawdziwa,
630Drżącymi usty
[62] złoży zaprzeczenie?
— Tryumf to mały — i zdobycz posępna…
Głowa schylona, znękana i siwa!…
Pozwólcie tylko! Ja, w młodych lat sile,
Ja, co bym zgnieść mógł cały ten mur mniszy, —
635
ReligiaTu, na kolanach, przed wami — w pokorze,
Głosem potężnym, który świat usłyszy,
Nie Ewangelii, lecz żywych ran Chrysta
Dotknąwszy ręką, przysięgę wam złożę,
Że każda prawda jasna, oczywista,
640W którą ja wierzę sam — i wy wierzycie —
Kłamstwem jest, błędem, herezją przeklętą! —
Że dla ludzkości zamkniętą jest droga,
Co wiedzie w głębin duchowych badanie…
Że nie ma rzeczy — gdy jest niepojętą…
645Że zatem nie ma wieczności — ni Boga!
Wzburzenie w tłumie.
GŁOSY
WIELKI INKWIZYTOR
Straż niechaj bluźniercę
Stąd uprowadzi — i krzyki przygłuszy!
INNE GŁOSY
Straż otacza i uprowadza Maria.
GALILEUSZ
wznosi za nim ramiona
MARIO
z oddalenia
Krwawi sędziowie! — czy macie wy serce?
Chwila posępnej ciszy.
GALILEUSZ
Stało się, Boże wielki! — Jam gotowy.
Kapelan zbliża się, trzymając krucyfiks.
KAPELAN
Przyklęknij, synu! Dotknij ręką księgi,
Krzyż ten ucałuj i uchyl swej głowy —
Galileusz poddaje się tym rozporządzeniom
655A teraz — słowa powtarzaj przysięgi!
GALILEUSZ
cichym, złamanym głosem
Ojcze mój! zasłoń ty oblicze Boga,
Bo wobec Niego to kłamstwo nie zdoła
Przejść mi przez usta… i stań — Tak! niech czoła
Mego nie ranią te spojrzenia wzgardy,
660Którymi wstydu ognistą koronę
Czerń
[63] ta szydercza, sycząca, złowroga,
Na skronie moje wtłacza znieważone…
KAPELAN
z współczuciem
Och! obowiązek straszliwy — i twardy!
W czasie tego przygotowania Inkwizytor modli się półgłosem z przechyloną w tył głową i przymkniętymi oczami. Sędziowie i kardynałowie powstają dla wysłuchania przysięgi.
KAPELAN
GALILEUSZ
klęcząc
665Ojcze! podtrzymaj mnie nieco…
z nagłą rozpaczą
O, niech mi gwiazdy wiekuiste świecą!…
Kapelan poddaje słowa przysięgi, które Galileusz powtarza głosem zagasłym.
GALILEUSZ
Ja, syn Kościoła występny, na świętą
Tę Ewangelię przysięgam, wśród skruchy,
Że cała moja nauka o ziemi,
670Której przedmiotem są kształt jej i ruchy,
Jest kłamstwem… fałszem…
ciszej
na znak kapelana mówi dalej
Szatańską pychą — herezją przeklętą —
Przysięgam, że się błędami moimi
675Brzydzę — i aż do tchnienia ostatniego
Wyznawać będę — przed światem — i Romą —
Że ziemia jest — i była — nieruchomą.
Wszystkie pokuty, aczkolwiek surowe,
Jak winowajca przyjmuję w pokorze…
680Tak mi dopomóż, wszechmogący Boże!
Tak niech mi światłość wiekuista świeci!
Uroczyste milczenie w tłumie.
GALILEUSZ
powstając
Ha! jaka cisza!… Sędziowie, słyszycie
Ten szmer w przestrzeni? — To wszechświat tam leci,
Gdzie wieczne światło — ruch wieczny — i życie!
685Klątwa go chwyta…
silnym głosem