Maria Pawlikowska-JasnorzewskaGobelin
1W gobelin modro-zielony, w gobelin żółty i siwy
dajcie mi uciec, o ludzie!
Wkopać się w świat obcy światu, w wełniany dziw ponad dziwy,
po życia niesłodkim trudzie. —
5Przecedzić duszę przez wełnę, przecedzić przez barwy pawie,
z trosk się oczyścić i łez —
wejść i odpocząć, i zasnąć, odpocząć z ustami w trawie
koloru
vert Veronese[1]. —
Nade mną liść się rozmnoży, liść się ku ziemi pokłoni
10i kwiat się stłoczy w wiązanki —
wachlarzyk pstry zamajaczy, wachlarzyk w mej żółtej dłoni
spoczywającej kochanki. —
Na drzewie siądzie gołąbek, spokojny gołąbek z wełny,
w zaroślach jeleń się zdziwi —
15brodaty pan stanie przy mnie, brodaty, miłości pełny,
pełniejszy niż ludzie żywi —
ten, który nigdy nie zmierzy potęgi ani słodyczy
mych ust, spłowiałych korali —
który miłości nie szepnie, nie wyśni i nie wykrzyczy,
20i nigdy się nie oddali. —
W gobelin modro-zielony, w gobelin żółty i siwy
dajcie mi uciec, o ludzie —
wkopać się w świat obcy światu, w wełniany dziw ponad dziwy,
po życia niesłodkim trudzie. —