- Bogactwo: 1
- Praca: 1
- Ptak: 1
- Sielanka: 1
- Wieś: 1 2 3
Jan KochanowskiPieśń świętojańska o Sobótce[1][2]
1Gdy słońce Raka zagrzewa
[3],
A słowik więcej nie śpiewa,
Sobótkę, jako czas niesie
[4],
Zapalono w Czarnym Lesie.
5Tam goście, tam i domowi
Sypali sie ku ogniowi;
Bąki
[5] zaraz troje grały,
A sady sie sprzeciwiały
[6].
Siedli wszyscy na murawie,
10Potym wstało sześć par prawie
[7]
Dziewek jednako ubranych
I belicą
[8] przepasanych.
Wszytki
[9] śpiewać nauczone,
W tańcu także niezganione
[10];
15Więc koleją zaczynały,
A pierwszej tak począć dały.
Panna I
Siostry, ogień napalono
I placu nam postąpiono
[11];
Czemu sobie rąk nie damy,
20A społem nie zaśpiewamy?
Piękna nocy, życz pogody,
Broń wiatrów i nagłej wody.
Dziś przyszedł czas, że na dworze
Mamy czekać ranej zorze.
25Tak to matki nam podały,
Samy także z drugich miały,
Że na dzień świętego Jana
Zawżdy Sobótka palana.
Dzieci, rady mej słuchajcie,
30Ojcowski rząd
[12] zachowajcie:
Święto niechaj świętem będzie,
Tak bywało przedtym wszędzie.
Święta przedtym ludzie czcili,
A przedsię wszytko zrobili;
35A ziemia hojnie rodziła,
Bo pobożność Bogu miła.
Dziś bez przestanku pracujem
I dniom świętym nie folgujem
[13];
Więc też tylko zarabiamy
[14],
40Ale przedsię nic nie mamy.
Albo nas grady porażą,
Albo zbytnie ciepła każą
[15];
Co rok słabsze urodzaje,
A zła drogość za tym wstaje
[16].
45Pracuj we dnie, pracuj w nocy,
Prózno bez Pańskiej pomocy;
Boga, dzieci, Boga trzeba,
Kto chce syt być swego chleba.
Na Tego my wszytko włóżmy,
50A z sobą sami nie trwóżmy;
Wrócąć sie i dobre lata,
Jeszczeć nie tu
[17] koniec świata.
A teraz ten wieczór sławny
[18]
Święćmy jako zwyczaj dawny:
55Niecąc ognie do świtania,
Nie bez pieśni, nie bez grania.
Panna II
To moja nawiętsza wada,
Że tańcuję barzo rada;
Powiedzcież mi, me sąsiady,
60Jest tu która bez tej wady?
Wszytki mi sie uśmiechacie,
Podobno ze mną trzymacie;
Postępujmyż tedy krokiem,
Aleć nie masz jako skokiem.
65Skokiem taniec nasnadniejszy
[19],
A tym jeszcze pochopniejszy
[20],
Kiedy w bęben przybijają:
Samy nogi prawie
[21] drgają.
Teraz masz czas, umiesz li co,
70Mój nadobny bębennico:
Wszytka tu wieś siedzi wkoło,
A w pośrzodku samo czoło
[22].
Żeby też tu ta nie była,
Która twemu sercu miła;
75Każesz li, wierzyć będziemy,
Aleć insze rozumiemy
[23].
Pomóż oto dobrej rzeczy,
A nasz taniec miej na pieczy;
Owa
[24] najdziesz i w tym rzędzie,
80Coć za wszytki płatna będzie
[25].
Ja sie nie umiem frasować,
Toż radzę drugim zachować;
Bo w trosce człowiek zgrzybieje
Pierwej, niż sie sam spodzieje.
85Ale gdzie dobra myśl płuży
[26],
Tam i zdrowie lepiej służy;
A choć drugi zajdzie w lata,
I tak on ujdzie za swata
[27].
Za mną, za mną, piękne koło,
90
A ty sie czuj
[29], czyja kolej,
Nie masz li mię wydać
[30] wolej.
Panna III
Za mną, za mną, piękne koło,
Opiewając mi wesoło!
95Czuję się, że moja kolej,
A ja nie mam wydać wolej.
Sam ze wszytkiego stworzenia
Człowiek ma śmiech z przyrodzenia
[31];
Inszy wszelaki źwierz niemy
100Nie śmieje sie, jako chcemy.
Nie ma w swym szaleństwie miary,
Kto gardzi Pańskiemi dary;
A bodaj miał płakać siła,
Komu dobra myśl niemiła.
105Śmiejmy sie! Czy nie masz czemu?
Śmiejmy sie przynamniej temu,
Że, nie mówiąc nic trefnego
[32],
Chcę po was śmiechu śmiesznego.
Wystąp ty, coś ciągnął kota
[33],
110A puść sie na chwilę płota
[34].
Uchowa cię dziś Bóg szkody,
Bo tu opodal
[35] do wody.
Ciągnie go drugi na suszy
[36],
Tobie trzeba aż po uszy.
115Nieboże mój, kto cię zbłaźnił
[37],
Żeś tak srogie źwierzę draźnił?
Nie znasz ludzi, co przed kotem
Pierzchają nawiętszym błotem?
A na jego głos straszliwy
120Ledwe drugi będzie żywy.
Głaszcz na nim, jako chcesz, skórę,
On przedsię ogonem wzgórę.
Zły z nim pokój, gorsza zwada;
Jeszcze i dziś strach sąsiada
[38].
125Czasem też i z dachu spadnie,
A przedsię na nogi padnie;
I chłop foremniejszy
[39] bywa,
Gdzie kot we łbie przemieszkiwa
[40].
A to jako w nim szacować,
130Że umie i praktykować
[41]?
A to tak wieszcza
[42] bestyja,
Że sie zawżdy na deszcz myja
[43].
Więc
[44] łowiec niepospolity
A w swych sprawach dziwnie skryty;
135K temu rzadko usnie w nocy,
Ale ufa zawżdy mocy.
Kocie, wszytko to do czasu,
Strzeż wilka wyszczekać z lasu
[45];
A może być i w tym stadzie
[46],
140Co już myśli o zakładzie
[47].
Panna IV
Komum ja kwiateczki rwała,
A ten wianek gotowała?
Tobie, miły, nie inszemu,
Któryś sam mił sercu memu.
145Włóż na piękną głowę twoję
Tę rozkwitłą pracą moję;
A mnie samę na sercu miej,
Toż i o mnie sam rozumiej.
Żadna chwila ta nie była,
150Żebych cię z myśli spuściła;
I sen mię prace nie zbawi
[48],
Spię, a myślę, by na jawi.
Tę nadzieję mam o tobie,
Że mię też masz za co
[49] sobie
155Ani wzgardzisz chucią
[50] moją,
Ale mi ją oddasz swoją.
Tego zataić nie mogę,
Co mi w sercu czyni trwogę:
Wszytki tu wzrok ostry mają
160I co piękne, dobrze znają.
Prze Bóg, siostry, o to proszę,
Niech tej krzywdy nie odnoszę,
By mię która w to tknąć miała,
O com sie ja utroskała.
165O wszelaką inszą szkodę
Łacno przyzwolę na zgodę,
Ale kto mię w miłość ruszy,
Wiecznie będzie krzyw mej duszy
[51]!
Panna V
Zwierzęć sie, gromado moja,
170Nie mam przed Szymkiem pokoja:
Za trzewik mi zastępuje
[52],
A powiada, że miłuje.
Szymku, by to prawda była,
Dobrze bych Bogu służyła;
175Ale ty rad z ludzi szydzisz,
Zwłaszcza gdy prostaka
[53] widzisz.
Tobie to wolno samemu,
Ale, wierę
[54], nie inszemu;
Bo ty z tym nadobnie umiesz,
180A gdzie kogo tknąć, rozumiesz.
I któraż by nie szła rada
Za tak gładkiego sąsiada?
Podajże jej kęs nadzieje,
Alić sie już moja
[55] śmieje.
185I samam tak głupią była,
Żem ci też kiedy wierzyła;
Dziś już nic i pókim żywa,
Znam cię, ziółko, żeś pokrzywa.
Ze mną sobie rzecz najdujesz
[56],
190Drugiej nogę przystępujesz
[57];
A ja z takim nie mam mira
[60].
Nie sprawujże sie przez miarę
[61],
Boć zaś ludzie dadzą wiarę;
195A mało sobie poprawisz,
Że mię w nieprawdzie zostawisz
[62].
Panna VI
Gorące dni nastawają,
Suche role sie padają
[63];
Polny świercz, co głosu zstaje,
200Gwałtownemu słońcu łaje.
Już mdłe
[64] bydło szuka cienia
I ciekącego strumienia,
I pasterze, chodząc za niem,
Budzą lasy swoim graniem.
205Żyto sie w polu dostawa
[65]
I swoją barwą znać dawa,
Iż już niedaleko żniwo,
Miej sie do sierpa co żywo
[66]!
Sierpa trzeba oziminie,
210
A wy, młodszy, noście snopy,
Drudzy układajcie w kopy.
Gospodarzu nasz wybrany
[69],
Ty masz mieć więniec kłosiany,
215Gdy w ostatek zboża zatnie
Krzywa kosa już ostatnie
[70].
A kiedy z pola zbierzemy,
Tam
[71] dopiero odpoczniemy,
Dołożywszy z wierzchem broga
[72];
220Już więc, dzieci, jedno Boga
[73]!
W ten czas, gościu, bywaj u mnie,
Kiedy wszystko najdziesz w gumnie
[74];
A jesli ty rad odkładasz
[75],
Mnie do siebie drogę zadasz
[76].
Panna VII
225Prózno cię patrzam w tym kole:
Twoja, miły, rozkosz pole
[77];
A raczej źwierz leśny bijesz,
Niż tańcujesz albo pijesz.
Ja też, bym nabarziej chciała,
230Trudno bym sie zdobyć miała
Na lepszą myśl
[78], bo po tobie
Serce zawżdy teskni sobie.
Wolałabym też tym czasem
[79]
Gdziekolwiek pod gęstym lasem
235Użyć z tobą towarzystwa,
Pomogę ja i myślistwa
[80].
Czego miłość nie przywyknie?
Już ja trafię
[81], gdy pies krzyknie,
Gdzie zajeżdżać zającowi
240Mając charty pogotowi
[82].
A kiedy rzucisz sieć długą,
Jeslić sie swoją posługą
Ni nacz więcej nie przygodzę
[83],
Niech za tobą smycz psów
[84] wodzę.
245Żadna gęstwa, żadne głogi
Nie przekażą
[85] mojej drogi;
Tak lato jako śrzeżogę
[86]
Przy tobie ja wytrwać mogę.
Albo, mój myśliwcze, tedy
250Pokwap sie do domu kiedy;
Albo mnie ciężko nie będzie
Ciebie naszladować
[87] wszędzie!
Panna VIII
Pracowite woły moje,
Przy tym lesie chłodne zdroje
255I łąka nieprzepasiona
[88],
Kosą nigdy nie sieczona.
Tu wasza dziś pasza będzie;
A ja, mając oko wszędzie,
Będę nad wami siedziała
260I tym czasem kwiatki rwała.
Kwiatki barwy rozmaitej,
Które na łubce
[89] obszytej
Usadzę w nadobne koło
I włożę na swoje czoło.
265Tak dziewka, jako młodzieniec,
Nie proś mię nikt o mój wieniec;
Samam go swą ręką wiła,
Sama go będę nosiła.
Dałam wczora taki drugi,
270Będzie mi go żal czas długi;
Bo mię zaraz pobrać
[90] dano,
Czego mi czynić nie miano.
Pracowite woły moje,
Wam płyną te chłodne zdroje;
275Wam kwitnie łąka zielona,
Kosą nigdy nie sieczona.
Ja śpiewam, a żal zakryty
Mnoży
[92] we mnie płacz obfity.
Śpiewa więzień okowany,
280Tając na czas
[93] wnętrznej rany.
Śpiewa żeglarz, w cudze strony
Nagłym wiatrem zaniesiony;
I oracz ubogi śpiewa,
Choć od pracej aż omdlewa.
285Śpiewa słowik na topoli,
A w sercu go przedsię boli
Dawna krzywda; mocny Boże,
Iż z człowieka ptak być może.
Nadobnać to dziewka była,
290Póki między ludźmi żyła;
Toż niebodze zawadziło
[94],
Bo każdemu piękne miło.
Zły a niewierny pohańcze
[95],
Zbójca własny, nie posłańcze;
295Miawszy odnieść siostrę żenie
Zawiodłeś ją w leśne cienie.
Próznoś jej język urzynał,
Bo wszytko, coś z nią poczynał,
Krwią na rąbku wypisała
300I smutnej siestrze posłała.
Nie wymyślaj przyczyn sobie
[96],
Pewnać już sprawa o tobie;
Nie składaj nic na źwierz chciwy,
Umysł twój krzyw niecnotliwy.
305«Siadaj za stół, jesliś głodzien,
Nakarmię cię, czegoś godzien»;
Już ci żona warzy syna,
Nieprzejednanać to wina
[97].
Nie wiesz, królu, nie wiesz, jaki
310Obiad i co za przysmaki
Na twym stole; ach, łakomy,
Swe ciało jesz, niewiadomy
[98].
A gdy go tak uraczono,
Głowę na wet
[99] przyniesiono;
315Temu czasza z rąk wypadła,
Język zmilknął, a twarz zbladła.
A żona powstawszy z ławy:
«Coć sie zdadzą te potrawy?
To za twą niecnotę tobie,
320Zdrajca mój, synowski grobie!»
Porwie sie mąż ku niej zatym,
Alić nasz dudkiem czubatym;
Sama sie w jaskółkę wdała
[100],
Oknem, łając
[101], poleciała.
325A ona niewinna córa
Obrosła w słowicze pióra
I dziś wdzięcznym głosem cieszy,
Kto sie kolwiek w drogę śpieszy.
Chwała Bogu, że te kraje
330Niosą insze obyczaje,
Ani w Polszcze jako żywy
[102]
Zjawiły sie takie dziwy.
Jednak ja mam, co mię boli
[103];
A by dziś nie ludziom k woli,
335Co śpiewam, płakać bych miała
[104],
Acz me pieśni płacz bez mała.
Panna X
Owa
[105] u ciebie, mój miły,
Me prośby ważne nie były;
Próznom ja łzy wylewała
340I żałosnie narzekała,
Przedsięś ty w swą drogę jechał,
A mnieś, nieszczęsnej, zaniechał
[106]
W ciężkim żalu, w którym muszę
Wiecznie trapić moję duszę.
345Bodaj wszytkich mąk skosztował,
Kto naprzód wojsko szykował
I wynalazł swoją głową
Strzelbę srogą piorunową.
Jakie ludzkie głupie sprawy
350Szukać śmierci przez bój krwawy;
A ona i tak człowieczy
Upad ma na dobrej pieczy
[107].
Przynamniej by mi w potrzebie
Wolno stanąć wedla ciebie,
355Przywykłabych i ja zbroi;
Bodaj przepadł, kto sie boi.
Jednak ty tak chciej być śmiałym,
Jakoby
[108] sie wrócił całym;
A nie daj umrzeć mnie, smutnej,
360W płaczu i w trosce okrutnej.
A wiarę, coś mi ślubował,
Pomni, abyś przy tym chował.
Tę mi przynieś a sam siebie;
Dalej nie chcę nic
[109] od ciebie.
Panna XI
365Skrzypku, by w tej pięknej rocie
[110]
Usłyszeć co o Dorocie,
A zagraj nie myśląc siła
[113].
«Nieprzepłacona
[114] Doroto,
370Co między pieniędzmi złoto,
Co miesiąc
[115] między gwiazdami,
Toś ty jest miedzy dziewkami.
Twoja kosa
[116] rozczosana
Jako brzoza przyodziana;
375Twarz jako kwiatki mieszane,
Lelijowe i różane.
Nos jako sznur upleciony,
Czoło jak marmór gładzony;
Brwi wyniosłe i czarnawe,
380A oczy dwa węgla prawe
[117].
Usta twoje koralowe,
A zęby szczere
[118] perłowe;
Szyja pełna, okazała,
Piersi jawne
[119], ręka biała.
385Serce mi zakwitnie prawie
Przy twej przyjemnej rozprawie
[120];
A kiedy cię pocałuję,
Trzy dni w gębie
[121] cukier czuję.
W tańcuś jak jedna bogini
[122],
390A co cię skutniejszą
[123] czyni:
Nie masz w tobie nic hardości,
Co więc rzadko przy gładkości
[124].
Tymeś ludziom wszytkim miła
I mnieś wiecznie zniewoliła;
395Przeto cię me głośne stróny
[125]
Będą sławić na wsze strony.
Panna XII
Który głos twej chwale zdoła
[126]?
Kto twe wczasy
[127], kto pożytki
400Może wspomnieć za raz
[128] wszytki?
Człowiek w twej pieczy uczciwie
Bez wszelakiej lichwy
[129] żywie;
Pobożne jego staranie
I bezpieczne
[130] nabywanie.
405Inszy sie ciągną przy dworze
Albo żeglują przez morze
Gdzie człowieka wicher pędzi,
A śmierć bliżej niż na piędzi
[131].
Najdziesz, kto w płat języka dawa
[132],
410
Krwią drudzy zysk oblewają,
Gardła na to odważają.
Stąd i siebie, i swe plemię
[135],
415Stąd roczną czeladź
[136] i wszytek
Opatruje swój dobytek.
Jemu sady obradzają,
Jemu pszczoły miód dawają;
Nań przychodzi z owiec wełna
420I zagroda jagniąt pełna.
On łąki, on pola kosi,
A do gumna
[137] wszytko nosi.
Skoro też siew odprawiemy,
Komin wkoło obsiędziemy.
425Tam już pieśni rozmaite,
Tam będą gadki pokryte
[138],
Tam trefne plęsy
[139] z ukłony,
Tam i cenar, tam i goniony
[140].
A gospodarz wziąwszy siatkę,
430
Albo sidła stawia w lesie;
Jednak zawżdy co przyniesie.
W rzece ma gęste więcierze
[143],
Czasem wędą ryby bierze;
435
PtakA rozliczni ptacy wkoło
Ozywają sie wesoło.
Stada igrają przy wodzie,
A sam pasterz, siedząc w chłodzie,
Gra w piszczałkę proste pieśni;
440A faunowie skaczą leśni
[144].
O wieczerzej pilność czyni,
Mając doma ten dostatek,
Że sie obejdzie bez jatek
[147].
445Ona sama bydło liczy,
Kiedy, z pola idąc, ryczy,
Ona i spuszczać
[148] pomoże;
Męża wzmaga
[149], jako może.
A niedorośli wnukowie,
450Chyląc sie ku starszej głowie,
Wykną przestawać na male
[150],
Wstyd i cnotę chować w cale
[151].
Zapadłyby znowu w morze,
455Niżby mój głos wyrzekł wszytki
Wieśne
[153] wczasy i pożytki.