Wesprzyj Wolne Lektury 1,5% podatku — to nic nie kosztuje! Wpisz KRS 00000 70056 i nazwę fundacji Wolne Lektury do deklaracji podatkowej. Masz czas tylko do końca kwietnia :)

Szacowany czas do końca: -
Bolesław Prus, Żywy telegraf

Spis treści

      Uwspółcześnienia: klęczyć -> klęczeć; tłomaczył -> tłumaczył, spełniliśmy funkcją -> (…) funkcję.

      Bolesław PrusŻywy telegraf

      1

      Pani hrabina podczas wizyty w zakładzie sierot spostrzegła na korytarzu niezwykłą scenę: czterech chłopców wydzierało sobie podartą książkę, dość żwawo okładając się kułakami[1].

      2

      — Zdaje mi się, dzieci, że się bijecie?… — zawołała przestraszona dama. — Za to żaden nie dostanie pierniczka i jeszcze pójdzie klęczeć.

      3

      — Bo, proszę pani, on mi zabrał Robinsona[2]! — tłumaczył się jeden chłopiec.

      4

      — Nieprawda, bo to on!… — zaprzeczył drugi.

      5

      — Widzisz, jak kłamiesz! — zawołał trzeci. — To ty odebrałeś mi Robinsona.

      6

      Zakonnica objaśniła damę, że mimo pilnego dozoru podobne wypadki trafiają się dosyć często, dzieci bowiem łakną czytania, a książek zakład nie posiada.

      7

      W sercu pani hrabiny zatliła się jakaś iskra. Ponieważ jednak nużyło ją myślenie, więc starała się zapomnieć o tym. Dopiero w salonie radcy, gdzie wypadło mówić o rzeczach pobożnych i dobroczynnych, opisała wypadek w zakładzie wraz z objaśnieniem zakonnicy.

      8

      Radca słuchając doznał też niezwykłego uczucia i jako bieglejszy w sztuce myślenia zawnioskował, że należałoby wysłać książki dla sierot. Przypomniał sobie nawet, że w szafie czy w kufrze posiada cały stos butwiejących druków, które niegdyś kupował dla swych dzieci; lecz… za ciężki[3] już był do grzebania w rupieciach.

      9

      Wieczorem radca znalazł się u pana Z., któremu całe życie upływało na oddawaniu drobnych usług ludzkości zawartej między siódmą a trzecią klasą urzędowej hierarchii. Chcąc mu zrobić przyjemność, radca opowiedział panu Z. to, co hrabina widziała w zakładzie i słyszała od zakonnicy, dodając ze swej strony, że — wypada postarać się o książki dla sierot.

      10

      — Nic prostszego! — wykrzyknął pan Z. — Wstąpię jutro do redakcji „Kuriera” i wpłynę na nich, ażeby zrobili ogłoszenie.

      11

      Na drugi dzień pan Z. wbiegł zadyszany do „Kuriera”, na wszystkie świętości błagając redakcję, ażeby wezwała ogół do składania książek dla sierot.

      12

      Trafił szczęśliwie, ponieważ brakowało do numeru kilkuwierszowej wiadomości sensacyjnej. Jakoż referent wydziału uczuciowego siadł i napisał:

      „Gromadka dzieci, zostających pod opieką publiczną, cierpi na brak książek.

      Maleństwo tęskni.

      Pamiętajcie o duszach głodnych!”

      13

      Potem gwiżdżąc wyszedł na obiad.

      14

      W parę dni później, w niedzielę, przed zamkniętymi drzwiami redakcji spotkałem ubogo odzianego człowieka z rękoma czarnymi jak u kominiarza, a wraz z nim szczupłą dziewczynkę niosącą pakę starych książek.

      15

      — Czego pan sobie życzy?

      16

      Ufarbowany człowiek uchylił czapki i odparł nieśmiało:

      17

      — Przynieśliśmy, proszę pana, kilka książek dla tych „głodnych”, co panowie pisali…

      18

      A szczupła dziewczynka dygnęła rumieniąc się, o ile jej na to pozwalały początki blednicy[4].

      19

      Wziąłem od niej książki i oddałem redakcyjnemu chłopcu.

      20

      — Jakże się pan nazywa? — spytałem.

      21

      — Proszę pana, a na co to? — odparł zmieszany.

      22

      — Musimy przecież wydrukować, kto dał książki.

      23

      — O! to nie potrzeba, proszę pana; ja przecież jestem ubogi człowiek, z fabryki kapeluszy… To nie potrzeba…

      24

      I odszedł wraz z mizerną córeczką.

      25

      Obok mnie stał uczony profesor fizyki i zapewne skutkiem tego przyszedł mi na myśl — telegraf nowej konstrukcji.

      26

      Główną stacją był zakład sierot, boczną — robotnik z fabryki kapeluszy; gdy jeden zasygnalizował: „baczność”, drugi natychmiast odpowiedział. Gdy jeden zażądał, drugi przyniósł.

      27

      My inni spełniliśmy funkcję słupów telegraficznych.

      Przypisy

      [1]

      kułak — pięść. [przypis edytorski]

      [2]

      Robinson — powieść Przypadki Robinsona Cruzoe Daniela Defoe (1660–1731). [przypis edytorski]

      [3]

      za ciężki — tu: zbyt ociężały. [przypis edytorski]

      [4]

      blednica — anemia, niedokrwistość występująca najczęściej u młodych dziewcząt w okresie dojrzewania. [przypis edytorski]

      15 zł

      tyle kosztują 2 minuty nagrania audiobooka

      35 zł

      tyle kosztuje redakcja jednego krótkiego wiersza

      55 zł

      tyle kosztuje przetłumaczenie 1 strony z jęz. angielskiego na jęz. polski

      200 zł

      tyle kosztuje redakcja 20 stron książki

      500 zł

      Dziękujemy za Twoje wsparcie! Uzyskujesz roczny dostęp do przedpremierowych publikacji.

      20 zł /mies.

      Dziękujemy, że jesteś z nami!

      35 zł /mies.

      W ciągu roku twoje wsparcie pozwoli na opłacenie jednego miesiąca utrzymania serwera, na którym udostępniamy lektury szkolne.

      55 zł /mies.

      W ciągu roku twoje wsparcie pozwoli na nagranie audiobooka, np. z baśnią Andersena lub innego o podobnej długości.

      100 zł /mies.

      W ciągu roku twoje wsparcie pozwoli na zredagowanie i publikację książki o długości 150 stron.

      Bezpieczne płatności zapewniają: PayU Visa MasterCard PayPal

      Dane do przelewu tradycyjnego:

      nazwa odbiorcy

      Fundacja Wolne Lektury

      adres odbiorcy

      ul. Marszałkowska 84/92 lok. 125, 00-514 Warszawa

      numer konta

      75 1090 2851 0000 0001 4324 3317

      tytuł przelewu

      Darowizna na Wolne Lektury + twoja nazwa użytkownika lub e-mail

      wpłaty w EUR

      PL88 1090 2851 0000 0001 4324 3374

      Wpłaty w USD

      PL82 1090 2851 0000 0001 4324 3385

      SWIFT

      WBKPPLPP

      x
      Skopiuj link Skopiuj cytat
      Zakładka Istniejąca zakładka Notka
      Słuchaj od tego miejsca