Kazimierz Przerwa-TetmajerJudaszTragedia w 4 aktach
TEMAT:
XXVI, 6. A gdy Jezus był w Bethanii, w domu Symona trędowatego,
7. Przystąpiła do niego niewiasta, mając alabastr olejku drogiego, i wylała na głowę Jego, gdy u stołu siedział.
14. Tedy odszedł jeden ze dwanaście, którego zwano Judaszem Iszkariotem, do przedniejszych kapłanów,
15. I rzekł im: Co mi chcecie dać, a ja Go wam wydam?
16. A od onąd szukał pogody, aby Go wydał.
Evang. sec. Mat.
OSOBY:
-
Judasz, lat około 40
-
Sella, lat 16, córka Judasza
-
Ada, lat 17, córka Judasza
-
Mawiael, lat 16, syn Judasza
-
Szalona — Nawrócona, lat 20
- Jakób Zebedeuszów
- Jan Zebedeuszów
- Piotr
- Andrzej
- Mateusz
-
Symeon, znajomy Judasza
-
Ebal, lichwiarz
-
Lamech, sługa gminny
-
Nun i Kul, słudzy domowi
-
Sąsiedzi i sąsiadki Judasza
- Przekupnie i przekupki
- Młodzieńcy: Rzymianin, Egipcjanin, Assyryjczyk
FIGURY WIZYJNE:
- Nieznany
- Kaifasz
- Annasz
- Rada
- Matka Judasza
-
Tłum dzieci, kobiet i mężczyzn
AKT PIERWSZY
Przed domem Judasza. Pod drzewem ławka, stół. Pod zachód słońca. Okolica pusta i posępna. Widok na jałowe wzgórza.
SCENA I
Judasz, niezamożnie, ale i nieubogo ubrany. Płaszcz na ramionach. Czarne włosy i broda. Wyraz twarzy posępny, odstręczający. Symeon, dobrotliwy staruszek z kijem podróżnym. — Siedzą pod drzewem.
JUDASZ
1
Dług mam zapłacić Ebalowi,
trzy srebrne — termin dziś już trzeci.
SYMEON
JUDASZ
Skąd? Wszystko zjedzą dzieci
5i —
macha ręką z niechętną rezygnacją.
SYMEON
JUDASZ
Że odmówi
czwartej odwłoki, z góry wiem.
SYMEON
JUDASZ
10
Szkołę jeszcze mi gotowi
zamknąć, że długów nie wypłacam.
Na uczyciela nie wypada — —
zły pogłos…
SYMEON
JUDASZ
15
Z sąsiedztwem tylko wieczna zwada.
Jak zwykle… Com pożyczył, zwracam,
nie dziś, to jutro. I nie zjem,
a płacę, com gdzie winien komu.
Dziś darmo głowa mi się biedzi,
20przyjdzie się gorzko najeść sromu,
a może nawet ruszyć z domu…
SYMEON
Zaś by cię wygnać z domu miał?!
Lichwiarz przeklęty!
JUDASZ
Żebym dał
25choć co — lecz groszam nie dał dotąd…
Com za naukę dzieci wziął —
macha ręką z niechętną rezygnacją.
SYMEON
JUDASZ
wskazując na gardło
Już mam tego potąd! potąd!
Niech Szatan!…
SYMEON
JUDASZ
Więc co?! Mam może błogosławić?!
Już mnie tak nędza życie dławi,
że rad bym czartu je zastawić,
jeśli mnie od tej nędzy zbawi!
SYMEON
JUDASZ
Biedy nie ma — —
ja jedną łyżką, inni trzema.
SYMEON
Nie trza zazdrościć, bracie, komu.
JUDASZ
Lecz mnie strach sromu — strach mi sromu…
40Już dość przez dzieci — jeszcze i to —
niespłatny dłużnik — zbędę szkoły —
a wtedy jeno zagiąć poły
i w żebry —
SYMEON
JUDASZ
45
Niech grom zatrzaśnie!
Bodaj mnie żywcem w ziemię wryto,
niźli doczekać tego właśnie
na ludzki śmiech, urągowisko!
Po całym życia znoju, trudzie…
SYMEON
50
Zaś by tak mieli źli być ludzie?
Pomogą raczej —
JUDASZ
Starcze, drwisz,
czyli udajesz niedorostka
z cielęcem okiem, z gęsią szyją?!
55Kiełźnij się tylko nogą z mostka,
pchną, byś miał wodę głowy wzwyż!
Ludzki świat to jest gnój, śmietnisko!
Ludzie pomogą — bo dobiją!
SYMEON
JUDASZ
60
Prawdziwe.
Tak mówi, kto zna sprawy świata.
SYMEON
Słuchajże… widzisz… bo to lata,
tych zębów nie ma, tamte krzywe,
człek więcej żyje już nabiałem,
65otóż więc chciałem, u Anera,
wiesz, krowę ma, syryjka szczera,
cisula, łaty tak — łaciata —
posuwa rękę niby wzdłuż grzbietu
mleko, jak złoto — otóż chciałem
kupić, bo to wiesz, człowiek stary —
JUDASZ
niecierpliwie
SYMEON
Otóż chciałem
kupić — bo to mi nie do wiary
robi —
JUDASZ
j. w.
SYMEON
75Za darmo nie da,
jakiś tam grosik uciułałem —
JUDASZ
j. w.
SYMEON
Poczkajże, bracie;
więc wziąłem z domu —
JUDASZ
kończąc niecierpliwie
SYMEON
Tak.
A gdy ci, bracie, dzisiaj brak,
i kiedy cię przycisła bieda,
otóż — schowane mam w tej szmacie —
wydobywając z za pazuchy
85
poczkajże — zaraz… gdyś w kłopocie,
weź —
wydobywa z zawinięcia pieniądze.
JUDASZ
zdumiony
Ty byś — tyle mi pożyczył?!
SYMEON
rozdzielając pieniądze
Otóżem właśnie miedź odliczył —
JUDASZ
Trzy srebrne!… Tyle, ilem dłużen!
SYMEON
90Tylko kiedy byś zwrócić mógł?
JUDASZ
O Symeonie! Niech ci Bóg
nagrodzi! Niech pomnoży w krocie!
Dzień twój niech będzie troski próżen!
SYMEON
zadowolony
JUDASZ
95
W dwa miesiące —
jak ziemię widzisz i to słońce,
co teraz za górami schodzi.
SYMEON
Pamiętaj, — bo to ludzie młodzi
często najmniej to pamiętają,
100kiedy, co winni, oddać mają.
JUDASZ
niecierpliwie
Niech Bóg nagrodzi po sto razy!
Idziesz już?
SYMEON
Pójdę dać zadatek.
Kwiatek nie krowa! A co płatek
105to inny! No, bywaj mi zdrowy —
a gdzież to dzieci?
Judasz macha ręką z niechętną rezygnacją.
JUDASZ
Serce na piętach — a świat w brzuchu —
klątwa — na sercu mojem głazy —
SYMEON
JUDASZ
j. w.
SYMEON
chcąc umknąć
JUDASZ
Ręka dosięgnie mnie Jehowy —
grzeszyłem — wiem, że Mu nie ujdę —
SYMEON
kiwając głową przystaje
115
Czwartegoś nie czcił przykazania —
JUDASZ
Ściga mnie krzywda matki, ojca —
ty wiesz —
jam bił —
dzisiaj ta dwójca
120swej pomsty czeka i karania…
SYMEON
Jam ci to nieraz gadał, bracie….
Jak jastrząb krwi, tak życie chciwe
zemsty i w zemście nie leniwe…
JUDASZ
SYMEON
125
Możeć lepiej by szło,
gdybyś zaś żonę pojął wtórą —
sam jeden siedzisz z dziećmi w chacie,
samemu w życiu jest ponuro.
JUDASZ
Samemu w życiu jest żałoba,
130samemu w życiu jest tęsknica,
samemu oko świeci łzą
samemu więdną lica…
SYMEON
JUDASZ
SYMEON
JUDASZ
wskazując na piersi z rozpaczą
po chwili
O ramiona!
O duszo moja utęskniona!…
140O miłowanie utracone!…
O tęskna nocy!… Tęskny dniu!…
O dolo moja nieszczęśliwa!…
SYMEON
Mówię ci, pojmij wtórą żonę —
JUDASZ
SYMEON
zdumiony
JUDASZ
SYMEON
Tyś, bracie, spragnion miłowania —
JUDASZ
posępnie
Jam godzien ukamionowania.
SYMEON
JUDASZ
po chwili głośno do siebie
150
O miłości,
stracona, wiecznie pożądana!
po chwili
Jam cię pogrzebał… Żal rwie kości!
Nie zmartwychwstaniesz…
SYMEON
zabierając się
Chwalmy Pana
155i poszukujmy szczęśliwości,
bo na to na świat jest posłana
i tego duch pożąda nasz.
JUDASZ
Lecz pojrzyj na mnie — na mą twarz!
Ona jest klątwą piętnowana!
160Gdym w Jeruzalem w paschę był —
a byłem jeszcze młodym chłopcem —
gdziem się pokazał — zaraz szmer:
złodziej… Jakąem wściekłość krył —
a i ból jaki!… W oku obcem
165myśl taką budzić — na pierwszy zer…
W końcum się chował, jak bity pies…
Złodziej… Wiesz, żem wsze uczciw był…
Złodziej!… tym szeptem w twarz mi pluto!…
SYMEON
Na złość ci jeno robił bies…
JUDASZ
nie zwracając uwagi
170
Obliczem z ludzi mnie wyzuto —
napiętnowano — i kto? Bóg…
wstrząśnięty
I słuchaj — miewam straszny sen —
straszny sen — czasem mi się zdaje,
że ile w świecie ścieżek, dróg,
175chodników: zewsząd, przez wsze kraje,
pielgrzymi idą, idzie tłum
przez wieki, wieków wieki — hen —
wszyscy drży na całem ciele — zimny mnie zlewa pot —
wszyscy… urywanie
180przeciwko mnie…
z rękoma
wyciągniętemi…
w górą — wzwyż
podniesionemi —
z wysiłkiem
po chwili
Szum
okropny w uszach… w sercu młot —
zjawa okropna — półwidoma,
kryjoma pół — i jakiś krzyż —
190krzyż jakiś we mgle — w górze — gdzieś
nad mną — jak orzeł —
SYMEON
dając pieniądze, przerażony
Bracie — weź —
muszę już…
wychodzi szybko.
Po wyjściu Symeona Judasz, który bezmyślnie bierze pieniądze, bezmyślnie je zawija w węzełek i zatyka za opasek, tak, że wiszą przewieszone i widoczne. Judasz stoi pod wrażeniem własnych słów chwilę. Lamech ukazuje się i schodzi ze wzgórza ku niemu.
SCENA II
Judasz, Lamech.
LAMECH
tęgi, z pałką w ręku, z dali
JUDASZ
LAMECH
Ja.
Zwierzchność gminna mnie przysyła.
JUDASZ
LAMECH
JUDASZ
poruszony
LAMECH
JUDASZ
Ada się czego dopuściła!?
Kłamiesz! Łżesz!!
LAMECH
spokojnie
205Judasz, nie mów, że nie,
skoro ci prawda nie jest znana —
urzędowo naśladując sędziów, ordynarnie, z powagą, sucho
Ada w uczynku jest schwytana,
a że schwytana na uczynku,
już jej tem samem dowiedziono —
210czy nie?
Gdy zatem jest schwytana
i skoro dowód jest uczynku
o co została oskarżona:
ma być przez wieś we worze gnana,
215stawiona oczom wszech na rynku,
gdzie, że jest jeszcze bardzo młoda,
karą jej będzie zimna woda:
czterdzieści wiader i śmiech ludzi.
JUDASZ
gwałtownie
O hańbo! Wstydzie! O boleści!
220O podły płodzie ty niewieści!
LAMECH
Tak twoja córka się paskudzi;
twój syn Mawiael zaś u Sali
krawca skradł sukna postaw —
JUDASZ
Boże!!
225Łżesz! Kłamiesz!
LAMECH
niewzruszenie
który tam schowali
kupiwszy —
JUDASZ
LAMECH
w komorze,
230i ma być za to karan chłostą,
pletni czterdzieści ze spocznięciem,
ile że jeszcze jest chłopięciem.
JUDASZ
To wszystko kłamstwa! Niecne słowa!
Łżą! Breszą! Skarze ich Jehowa!!
LAMECH
235Zwierzchności gminy jest ma mowa,
a ty się nie drzyj ponad miarę,
bo wół nie gada ze starostą.
Bądź zdrów.
JUDASZ
LAMECH
JUDASZ
Nie pozwolę!
Ja jeden prawo karcić mam!
Ja ojciec!
LAMECH
obojętnie
Dano taką karę,
245bo twoje dzieci są zakałem,
wstydem i hańbą w mieście całem.
JUDASZ
LAMECH
j. w., poruszając pałę.
Pilnuj się ty sam,
bo mówią: czyli winien w szkole
250nauczać taki dzieci cudze,
co własne chował
znowu naśladując
na bezecne
i które niecny płodzą czyn.
JUDASZ
LAMECH
kpiąc głupkowato
Kłaniaj się twemu słudze —
i niech ci słońce w północ świeci.
Wychodzi.
SCENA III
Judasz, Sella, Ada, Mawiael.
JUDASZ
O słowa, słowa, słowa niecne!
O niecne, niecne, niecne dzieci!
260O córka moja!… O mój syn!…
Mawiael w koźlej skórze wchodzi. Judasz rzuca się ku niemu.
MAWIAEL
JUDASZ
Chwyta go za włosy. Sella, tęga, złowroga, wchodzi.
SELLA
zatrzymuje Judasza w miejscu.
Ada bezczelna, głupia, wchodzi.
ADA
265
Tacie się śniło, że psy łowi,
o czem śnił, poznać dał synowi.
JUDASZ
tupiąc.
Bezczelna! Z ojca hycla robisz?!
ADA
Cóż tata tak nogami drobisz?
JUDASZ
ADA
niezmieszana
JUDASZ
ADA
Aha! To tata już wie o tem?
Owa! Nie z przodku, nie z ostatka.
JUDASZ
ADA
obojętnie
275
Wiem, że coś tam będzie,
głośno pomstują coś w urzędzie.
Bo ja to chciałam poza płotem,
a on, że szparę w ścianie zatka…
Już mnie nie złapią po raz drugi —
JUDASZ
ADA
JUDASZ
Żmija jest każdy włos twój długi!
Jaszczurek gniazdo usta twoje!
ADA
Rób ojciec swoje, a ja swoje.
JUDASZ
ADA
Daj pieniądze —
czy ja to tak, jak inne chodzę?
JUDASZ
ADA
głupio, bezmyślnie
JUDASZ
ADA
Za co się oporządzę?
Mam taką być, jak groch przy drodze?
Ja chcę być ładnie.
MAWIAEL
Daj pieniądze!
295Nie będę kradał, gdy mieć będę!
Skąpiście jak czart!
SELLA
pogardliwie
ADA
Może przy drodze prosić siędę?
JUDASZ
Czemu roboty nie szukacie?
MAWIAEL
unosząc nieszczególny płaszcz ojca
300
A wasz płaszcz jaki? Wszak ją macie!
ADA
JUDASZ
ADA
bezczelnie
Gdzież się we własnem z kim położę?
pokazując na dom
JUDASZ
porywa kamień z ziemi
SELLA
uderza go w piersi dłonią.
JUDASZ
z widoczną obawą Selli
Ty ochrono!
Ty opiekunko!… Ty byś ojca
własnego śćmiła krwią czerwoną —
310zbójczyni —
SELLA
Któż tu chciał być zbójca?
JUDASZ
Dobrze, że matka już nie żyje!
SELLA
Zatem jej ojciec już nie bije.
JUDASZ
SELLA
zuchwale
JUDASZ
odwracając głowę
SELLA
JUDASZ
przyciszonym głosem
SELLA
Dzieckiem małem
byłam, lecz pomnę… Wieczna zwada,
320wieczny krzyk, hałas, wyklinanie!
JUDASZ
z rozpaczą
SELLA
Charkot o sąsiada,
stryjów, znajomych, o Uzala
szewca, o kupca Chusa — z dala,
325czy z bliska kto nastąpił jeno,
Izraelici, czy poganie,
to o każdego podejrzenie,
gwałt, wrzaski, klątwy — i rzemienie!
Pamiętam dobrze!
JUDASZ
SELLA
Tymczasem pojawili się sąsiedzi zwabieni hałasem.
ADA
Więc gdzież mam to postawić łoże?
Mawiael parska śmiechem.
JUDASZ
do Ady
do Selli
335
A co z matką,
Bóg niech —
SELLA
przerywając
Bóg dał jej skórę gładką,
a twoja zazdrość — garbowaną.
JUDASZ
SELLA
340
Zabiłeś!… Rano —
pomnisz?
JUDASZ
SELLA
Pomnisz? Rano?
Rzuciłeś z łoża rozespaną —
345nie wstała więcej —
wyłeś potem —
JUDASZ
SELLA
lekceważąco
I kto? Taki człeczyna —
z pierza, ni z mięsa — czyś to dał
350sługi, pałace, wozy, konie?
Inna po uszy w zbytku tonie,
ty się dzień cały zlewasz potem
a nie masz w domu stągwi wina!
Cóżeś dał, żeś tak żądać śmiał?!
355Cóż miała biedna kobiecina?!
A córkęś z lepszych, niż sam, miał!
JUDASZ
SELLA
wpadając w słowo
z rosnącą wzgardą
jakeś umiał.
360Żuk rył się w łajnie, orzeł szumiał.
JUDASZ
dotknięty
MAWIAEL
przerywając
JUDASZ
MAWIAEL
Niech mnie prędzej
365złapią! A ty mi daj pieniędzy,
inaczej będę kradł, co da się!
Choćby spod własnej twej pościeli.
Podsuwa się.
JUDASZ
MAWIAEL
Choćby to, co sam masz w pasie!
chwyta i wyrywa pieniądze.
JUDASZ
rzuca się ku niemu, Mawiael uderza go pieniędzmi w węzełku w czoło i ucieka; Judasz zatacza się w tył.
SĄSIADKA
drwiąc
Ada, Sella wychodzą.
JUDASZ
nieprzytomnie
SĄSIADKA inna
SĄSIAD
375
Jakto sąsiedzi, po sąsiedzku.
SĄSIADKA
pierwsza, wskazując guz, drwiąc
Nie trzeba wody, to po dziecku…
Sąsiedzi odchodzą.
JUDASZ
pada na stół i zasłania twarz rękami
SCENA IV
Judasz, Jakób Zebedeuszów.
Jakób wchodzi w płaszczu, młody.
JAKÓB
JUDASZ
dźwigając głowę napółprzytomnie
Pokój —
380Kto zacz i czego chce?
JAKÓB
JUDASZ
JAKÓB
JUDASZ
JAKÓB
385
Z kamienia
nie poznasz śladu przeszłej nogi,
ale nie z lica człowieczego.
JUDASZ
Dobrześ rzekł; poznasz nóg stąpanie
po ludzkiem licu.
JAKÓB
390Żal uspokój
i ciszę weź do serca twego.
W wierzącym mieszka spokój błogi.
JUDASZ
W wierzącym? Wierzę w złość i zbrodnię,
w grzechy i w grzechów pokaranie!…
JAKÓB
dotykając mu czoła
395Głowa ci gorze — niech ochłodnie.
Uderzyłć kto?
JUDASZ
JAKÓB
JUDASZ
w rozdrażnieniu coraz większem
JAKÓB
JUDASZ
JAKÓB
JUDASZ
JAKÓB
JUDASZ
405Drżysz?
W pokrzywyś wszedł, chciałeś w winnicę
W soczystem chciałeś, jesteś w zgniłem!
Myślałeś ogród, a to gnój!…
JAKÓB
Ukój się bracie, bracie mój!…
JUDASZ
410
Czyś ty rodzice swe katował
i sam od dzieci swych był bit,
że zwiesz mnie bratem?…
JAKÓB
kładzie mu rękę na ramieniu
Bracie, cyt!
Dotykam ręką — dźwignę wzwyż —
JUDASZ
415
Jam dług miał spłacić — ukradł syn,
com na dług jeden zaś pożyczył
i com tu, o, za pasem schował —
w dwie strony teraz dwie mam win —
unosząc się
w dwie strony teraz czynić rzecz!
420Precz! Bom jest wściekły! Mówię: precz!
jakby w szale
Precz! Bym cię pasem nie oćwiczyl!!
Precz!
JAKÓB
nie cofając się
JUDASZ
Bratem jest mi Szatan!
425Z nim jednym jestem jednej krwi!
Pozdrowion bądź, jeżeliś on!
JAKÓB
JUDASZ
Z ludzi drwi!
Na niebie siedzi utajony,
430w ukryciu swój postawił tron,
aby tem snadniej patrzeć mógł —
a grzech żre ludzi, jak Lewiatan,
a śmiech jest Boga grom czerwony,
a żyje, kiedy żywych zmógł!
435Szyderstwo jeno Jahwy duszą!
Na szyd swój stworzył człeczy ród!
Z Szatanem jest płomieniem zbratan!
Szatan — Jehowa! Jahwe — Szatan!
Za szyję jego ręce duszą!
440Jak topór, żywo rąbie z nóg!
Dymy ofiarne — piekła smród!
pieni się.
JAKÓB
JUDASZ
On szczęsny, gdy kto w bólach kona!
Promienny, gdy w boleściach serca
445człowiek się w krwawej glinie kurczy!
O ojce moi! O ma żona!
Wyrzutów, bólu straszny jad!
O Jahwe, Jahwe, o szyderca!
Człowieczy syn jest syn jaszczurczy!
450Jam zbrodniarz — zbrodni pod nóż padł!…
słania się i opada w tył, plecami o drzewo się opierając.
JAKÓB
JUDASZ
szalony, pokazuje na gardło
Wszystkie lata ot, tu grzęzną —
cały mojego życia wiek!…
Pójdę — tam w lesie gałąź jest —
455wynajdę gałąź tam uwięzną,
tęgą — zawisnę —
wyczerpany, dźwiga się, chce iść.
JAKÓB
JUDASZ
jakby nie słysząc
I raz w spoczynku obym legł!…
JAKÓB
Pytam się: brałeś chrzest od Jana?!
JUDASZ
osłabły wybuchem
460Była mi woda na grzbiet lana.
Wszyscy szli, tom też poszedł razem.
Prorok nauczał niedaleko.
Myślałem: może spłynie z rzeką
chwast zła i grzechu rodu mego,
465lecz nie mknie z wodą, co jest głazem
i nie zostałem zbawion złego…
Lecz ktoś jest? Przecz mię pytasz? Jakie
prawo twe pytać? Nie znam cię!
JAKÓB
uroczyście
I jam cię nie znał, ale znał
470Ten, co stworzenie zna wszelakie —
gdy zechce: w owoc zmienia kał.
JUDASZ
uderzony mimo rozdrażnienia słowami Jakóba, z pewnem zdziwieniem, nieco frazesowo
Mojżesz uczynił z laski węża —
aza się drugi Mojżesz zrodził?
JAKÓB
kończąc uprzednie
I ten mnie właśnie w drogę słał.
z akcentem
475
a snadź, abym po nic nie chodził.
JUDASZ
JAKÓB
By serce
człowiecze znaleźć w poniewierce.
JUDASZ
wyczerpany, wpadając w dialektykę.
JAKÓB
480
On z góry,
kto słał mię, rzeszom mówił:
„I odpuść nam nasze winy
jako i my odpuszczamy
naszym winowajcom”.
JUDASZ
JAKÓB
Ten, który rzeszom mówił z góry:
„Błogosławieni, którzy płaczą; albowiem
będą pocieszeni. Błogosławieni
pokój czyniący, albowiem
490nazwani będą synami Bożymi”.
JUDASZ
do siebie, wyczerpany
O co za straszne ciężkie dni…
O co za straszny ciężki dzień…
JAKÓB
w przejęciu nauką
Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci:
czyja się dusza pada, psowa,
495czyja się dusza zsuwa w cień,
czyjej się duszy chwycił grzyb,
wziąwszy chleb w koszyk, nieco ryb,
do Galilei niechaj spieszy,
bo w Galilei wielkie dni
500i wielka moc słyszącej rzeszy….
JUDASZ
nie rozumiejąc
Nie tłomaczona mi twa mowa.
JAKÓB
Aby ci była tłomaczona,
zaodziej płaszcz twój na ramiona,
pójdź ze mną!
JUDASZ
JAKÓB
Ruń zielona.
Niebieskie zioła i różane.
Od słońca wody wysrebrzane.
Od słońca obłok złotem jasny.
510Kielichy kwiatów i pąkowie.
Wszędy chleb, wszędy napój własny.
Wszędy dom. Wszędy jest wezgłowie.
JUDASZ
Aza mi prawisz zaś o raju?
JAKÓB
Aza nie jesteś z cierpień kraju?
JUDASZ
515
Aza jest raj od Boga dany?
JAKÓB
Aza nie we krwi twoje rany?
JUDASZ
Aza lekarstwo obiecujesz?
JAKÓB
Aza swej studni sam nie trujesz?
JUDASZ
Azaś wysłannnik do mnie Boży?
JAKÓB
520
Aza się żywot twój nie sroży
przeciw cię?
JUDASZ
JAKÓB
JUDASZ
JAKÓB
JUDASZ
JAKÓB
JUDASZ
JAKÓB
JUDASZ
JAKÓB
JUDASZ
JAKÓB
JUDASZ
JAKÓB
JUDASZ
JAKÓB
Dom jest złoczyństwa i jest sromu.
JUDASZ
JAKÓB
JUDASZ
JAKÓB
JUDASZ
JAKÓB
JUDASZ
JAKÓB
545
Który skarb zamknął w słowie,
który naucza ludu rzesze.
JUDASZ
JAKÓB
JUDASZ
JAKÓB
550
Wokoło lud.
On, siedząc jasny, jako cud,
kędy nad wodą, gdzie przy strzesze,
na wzgórzu, w cieniu fig, w winnicy,
czasem w miasteczku gdzie w ulicy,
555w rzeźwy poranek, w późny chłód
Królestwo Boże opowiada.
JUDASZ
JAKÓB
Słucha lud.
Słowo po słowie tak upada,
560jak między wróblów ziarno prosa,
jak otrząs wiśni gdy się czyni,
jak spadła na pustyni —
i otwierają się niebiosa
gdzie Boga widzą oczy ludzi!…
JUDASZ
nieufnie, matowo
565
A cóż ze snu takiego budzi?
JAKÓB
Błogość serdeczna, jako woda
kryniczna rano —
JUDASZ
JAKÓB
JUDASZ
JAKÓB
słychać bębnienie
Widać zbliżającą się Adę w worze, Lamecha i grupę ludzi.
JUDASZ
słoniąc oczy
O hańbo! Bólu! O mój wstydzie!
JAKÓB
575Dziewczynę wiodą — dziewka młoda —
JUDASZ
chce biec ku Adzie — zatrzymuje się
JAKÓB
JUDASZ
nagle rzucając się ku tłumowi
Łotry! Ja nie dam!
Dziecko me! Łotry!
Lamech i inni odtrącają go
rzuca się ponownie
Lamech chwyta go z tyłu za ręce i przytrzymuje — tłum z wrzaskiem przechodzi — wchodzi Ebal.
SCENA V
Judasz, Jakób, Lamech, Ebal.
JUDASZ
do Lamecha
LAMECH
spokojnie
585
Stój, aniele pozłacany.
JUDASZ
Córka ma! Córka! Ja nie dam
hańbić!
EBAL
wsuwa się. Ryży. Przygarbiony
JUDASZ
do niego
EBAL
poruzumiewa się oczami z Lamechem, uspokojony, tłomacząc Jakóbowi
590
Przepraszam. Ja tu po trzy srebrne —
JUDASZ
EBAL
Czemu? Ja zawołam straży!
do Jakóba.
JAKÓB
EBAL
podnosząc głos
Niech naprzód odda co jest czyje!
JAKÓB
LAMECH
JUDASZ
do Ebala
600
Weź dom!
I wszystkie sprzęty! I mój srom,
jeżeli ci się przyda na co!
Weź! Za trzy srebrne ci zapłacą!
do Lamecha
wyrwawszy się
605
bo czaszkę ci rozbiję!
odtrącając Lamecha
Ebal przestraszony cofa się, Lamech odskakuje.
O me córy!
O syn mój! Hańba!… piekieł dym!
Oczy wyżera — pierś zadusza —
610wszystko dym. Kędy są niebiosa?
Kędy jest raj i ten co w nim?
Kędy jest głos mówiący z góry:
do Jakóba
Odpuść nam winy, jako i my?
Kędy kał grzechu zrzuca dusza?
615Kędy jest słowo, jako rosa?
Kędy jest wszystko nie jak dymy?
do Ebala
Weź dom! Za srebrne wsadź do trzosa!
do Lamecha, który stoi nie wiedząc co zrobić
chwyta Jakóba za rękę
Wybiega, ciągnąc Jakóba.
AKT DRUGI
Przed zachodem słońca pod miasteczkiem. Na lewo niewielka chata podleśna z oknem zamkniętem, za nią zarośla, dalej las. Pośrodku i na prawo plac podmiejski targowy wolny. W głębi za nim las.
SCENA I
Uczniowie w liczbie jedenastu i Judasz. Wszyscy mają płaszcze. Na lewo sceny. Przed nimi mały ogienek z drewek. Jan śpi.
PIOTR
620
Cudna noc była. Słońce wstanie
niedługo.
MATEUSZ
Nie wiem, czyli budzić Pana?
PIOTR
Nie. Niech śpi. Tak mi miłe jego spanie
jak kwiat woniący.
ANDRZEJ
625Mnie się zawdy zdaje
gdy śpi, że wtedy duch Jego powstaje
i w niebo wraca. Uważcie, że z rana,
gdy się obudzi, w oczach Jego błyska
blask, co go ziemia w oczach nie zapala.
MATEUSZ
630
Jak gwiazda, co się o świcie oddala,
błękitnem światłem świeci w czystej studni.
PIOTR
do jednego z Uczniów, podrzucając mu drewka
Suchutkie drewka… Dorzuć do ogniska…
JUDASZ
do Jakóba
JAKÓB
z uśmiechem
Już ci pachnie z targowiska?
JUDASZ
635
Praca mi się w rękach spala
jakby ogień buchał z ręki!
Zda mi się, że dźwignę górę,
takim silny!
JAKÓB
Bogu dzięki,
640żeś odżył tu pośród nas.
JUDASZ
żywo
Niech przeklętym będzie czas!…
na znak ręką Jakóba
Przeinaczę mą naturę,
pośród świętych będę święty!…
JAKÓB
Porówna się ze zwierzęty,
645co ryczą z gniewu w pustyni,
kto przeklina.
JUDASZ
Czart to czyni
w człowieku…
zamyśla się.
JAKÓB
JUDASZ
650
At — —
myśl o domu…
Kręci się świat…
JAKÓB
Dom był przekleństwa i sromu.
JUDASZ
JAKÓB
JUDASZ
Gdybym mógł miecz
pochwycić i przeciąć węzły
co z dawnym żywotem wiążą…
660Tak, jak gdyby nogi grzęzły
i ciało ku ziemi ciążą,
gdy dusza skrzydeł dostała…
JAKÓB
Potrzeba wyjść duszą z ciała,
jak Jan.
JUDASZ
665Są takie godziny — —
są inne…
Kupię dziś grochu,
daktyli, czosnku po trochu,
kołaczy…
670Są takie godziny…
Wczoraj, wiesz, posłał mię Pan —
spotkałem Helkiasza syny:
chcę mówić, co każe Pan —
urwał się głos…
675Chwytam słowo,
zaczynam znowu — na nowo,
aby odpuszczali winy,
aby, niosąc wody dzban,
spragnionego napoili
680wprzód, zanim by sami pili —
więzgnie słowo… rwie się wpół…
ginie w ustach…
JAKÓB
Ciążyć dom.
Życie dawne. Czas wyzwoli
685i staniesz się jako łom
w Pańskiej ręce, abyś kuł
w opoczystem ludzkich dusz
Pańskiemu posłaniu gwoli.
Jan budzi się, siada na ziemi, gdzie spał.
JUDASZ
I Jan się obudził już.
690Pośród nas on jako róża
czerwona, lub żagiew ognia.
I wonie i płonie razem.
JAKÓB
Ducha jego Pan rozognia,
wichry myśli Pan rozchmurza,
695zaświat mu staje obrazem…
JAN
ujmującej, zdolnej jednak grozy powierzchowności młodzieniec
PIOTR
JAN
Kędym był…
Czy to wy?… To Galileja
ta ziem?…
JAKÓB
JAN
Śnił…
Oto
śniła mi się chmur zawieja,
skłębione morze chmur…
705Widziałem: orzeł z głową złotą
przelatał — w poprzecz — chmur…
Jam stał na szczycie — pode mną, w dół,
otchłań — w mgłach ginął mur
skały, co biegła w dół…
710Rozwarta przepaść… Jam czuł
martwy wiew z głębi — mrożący kość…
I czułem skrzydeł orła wiew…
Naprzeciw rozdarły się mgły —
blask żółty począł róść —
715jawił się lew — —
pół-lew, pół-wąż,
z lica pół-wąż, pół-mąż…
PIOTR
kiwając głową
JAN
Rzucił się w przepaść — w mgły —
720szponami orła chwycił —
za pierś —
widziałem bój — —
orlą krwią jęzor sycił —
świat grzmiał… Krwi zdrój
725lał się w przepaść… W noc…
Trwał bój…
Jam stał
bez ruchu, zda się w kloc
kamienny zmienion…
730Orzeł padł…
Wraz z lwem…
Przepaść zagrzmiała…
W posadach drżał
świat…
735Pode mną skała
zawisła.
PIOTR
JAN
Ocknąłem się… Pan jeszcze śpi?
PIOTR
JUDASZ
JAN
spojrzawszy nań mimo woli
ANDRZEJ
Dzień będzie dzisiaj gorący.
PIOTR
do Jana
Sny nawiedzają cię wciąż —
trawią cię.
JAN
745
Głowa jest moja
jak wieża pośród chmur zwoja…
JUDASZ
do Jakóba
z wymusem
Ach! Jak
błogo tu — w lesie… Tam ptak
750na drzewie świergoce nam…
Tam synogarlic para
leci — o tam…
przechodząc z wymusu w szczerość
Szczęście tu mieszka,
wśród nas…
755Gdy zbieram do mieszka
grosze, za które was żywię:
myślę: o jak to szczęśliwie!
człowiek się o nic nie stara,
żyje pół w raju żywotem
760uniesion słowem Pańskiem
i Pańską obecnością:
tonie we świetle złotem,
w świetle niebiańskiem,
gorze światłością —
765Zaiste — szczęście jest z nami!…
PIOTR
Oto przekupnie z warzywami,
dzienny gwar…
Od prawej strony na plac nadchodzą przekupnie obojej płci, z koszami w rękach i toczonymi na wózkach. Rozstawiają je. Napływa ludność kupująca. Tymczasem rozedniało zupełnie.
JAKÓB
do Judasza
PIOTR
Wszystkiego, co trzeba, nakup,
770nie wiem gdzie Pan nas zwróci.
wskazując
Widzę tam pewnej dobroci
dynie.
Judasz bierze koszyki i zbliża się do przekupniów. Uczniowie powstają.
PIOTR
Pan śpi. Jest czas.
Pójdźmy na chwilę w ten las —
775pomodlić się.
Odchodzą.
SCENA II
Targ ogólny.
JUDASZ
do najbliższego przekupnia
PRZEKUPIEŃ
JUDASZ
PRZEKUPIEŃ
Pi!
780Cóż myślisz, że mi zostały
od wczoraj?!
wskazując towar
JUDASZ
PRZEKUPIEŃ
JUDASZ
PRZEKUPIEŃ
drugi kiwa głową.
JUDASZ
przekupień macha lekceważąco ręką
PRZEKUPIEŃ
JUDASZ
Pięć?! Za to nic?! Za tę wiązę!
Za pięć groszy fig gałązkę!
PRZEKUPIEŃ
JUDASZ
PRZEKUPIEŃ
JUDASZ
PRZEKUPIEŃ
DZIEWCZYNA Z LUDU
Nadchodzi kilku kuglarzy ludowych. Jeden gra na flecie.
INNY Z LUDU
pokazując błazna
Jak śmiesznie podryga ciałem!
JUDASZ
PRZEKUPIEŃ
JUDASZ
PRZEKUPIEŃ
PRZEKUPKA
JUDASZ
INNY PRZEKUPIEŃ
śmiejąc się
Kręcisz, jak biczem po wodzie!
810Dość na cię spojrzeć!
JUDASZ
gwałtownie
DZIEWCZYNA
KTOŚ Z TŁUMU
JUDASZ
815
U tej marchwi śmierdzi nać!
Nie chcę!
PRZEKUPIEŃ
Bodajś w takim smrodzie
całe życie…
SCENA III
Ciż sami. Szalona, trzej młodzieńcy. Szalona młoda, piękna, ubrana strojnie i wykwintnie. Młodzieniec jeden Rzymianin, drugi Assyryjczyk, trzeci Egipcjanin. Bogato i wytwornie ubrani.
PRZEKUPKA
do sąsiadki
Patrz — idzie ta drań — wstyd! rano!
DRUGA
SZALONA
Świeże daktyle,
figi — a! jest i muzyka!
Dobrze, będą nam przygrywać!…
PRZEKUPKA
SZALONA
śmiejąc się
PRZEKUPKA
Ja myślałam, że dziesięciu!
SZALONA
śmiejąc się
I to się trafiało już —
Potrafię i drugie tyle — —
II PRZEKUPKA
do pierwszej
SZALONA
830
Świeże róże, świeże figi — —
świeże słońce — świeży dzień!
Judasz spostrzega Szaloną — zapomina się
PRZEKUPIEŃ
No! Bierzesz daktyle — nie?
SZALONA
Świeże róże! Świeży dzień!
PRZEKUPIEŃ
ciągnie Judasza za rękaw, ten mimo woli wstrząsa ręką
835
Będziesz kupował na migi?
Zgłupiał naraz…
JUDASZ
PRZEKUPIEŃ
JUDASZ
nieprzytomnie
PRZEKUPIEŃ
840
Groszy sześć.
Ośm dał — zgłupiał…
do sąsiada
O czosnek się targował,
a przy daktylach darował —
zgłupiał…
SZALONA
845Wieńce pleść!
Wiecie co? Będziem sprzedawać!
Więcej kwiatów, lilij, róż!
Kwiatów! Kwiatów! Kwiatów dawać!
Chcę utonąć w kwiatach cała,
850jak kuropatwa wśród zbóż,
i świecić ciałem przez kwiaty,
w kwiatach świecić kwiatem ciała
jak gwiazda w morzu spłoniona,
jak dyjament przez szkarłaty,
855jak przez kobiet sto tysięcy
błyszczy się Pani Szalona!
Kto chce wieńcy! wieńcy! wieńcy!
I PRZEKUPKA
II PRZEKUPKA
III PRZEKUPKA
860
Gzi się! Jak się gzi!
I PRZEKUPIEŃ
chwytając pieniądz rzucony przez Szaloną
SZALONA
Hollaho! Hallo! Hollaho!
Dajcie wina na śniadanie!
Daktyli, fig — będziem jeść!
865Płynu z pomarańczy w dzbanie!
Kwiatów! Kwiatów! Wiele stanie!
Wiele stanie: kwiatów znieść!
Przez noc całą miłowanie!
Przez dzień cały róże pleść!
II PRZEKUPIEŃ
III PRZEKUPIEŃ
SZALONA
dookoła rzucając kwiaty
śmiejąc się do Rzymianina
875Tym za darmo — a ty płać!…
I PRZEKUPKA
Ja jej pójdę w gębę dać!
Gorszy!
II PRZEKUPKA
III PRZEKUPKA
I PRZEKUPKA
SZALONA
do jakiegoś przechodnia
A ty chcesz?
Ah! Przeraził się, jak zwierz!
Hahahaha! Zląkł się!… Cóż?
Mnie przeląkłeś się, czy róż?
885Każdy bierze —
rzuca kwiaty, wszyscy chwytają
a ty co?!…
Ach! Popląsać chęć mnie bierze!
PRZEKUPKI
Siedm szatanów! Siedm szatanów!
SZALONA
Chce mi się szaleństwa, tanów!
okręca się
890Lalaho!
Lalaho! Lalaho! Z drogi!!
Assyryi i Syryi bogi!
Mithry, Isthary, Baale,
Izydy, Jowisze — z drogi!
895Promienna, Bezcenna w szale!
Depce człowieka i bogi!
Krasa, kwiatami owiana!
Światło, kochanka Szatana!!…
Lalaho! Lalaho!!
chwyta przekupnia, okręca nim, rzuca
chwyta innego
wiruje sama sypiąc kwiaty z rozwianemi złotemi włosami. Spostrzega Judasza, który stoi osłupiały, zatrzymuje się.
do młodzieńców
Wilk, człowiek wąż, sowa, lew,
czy wszystko w człowieku wraz?!
905Ktoś jest?
Judasz milczy
do otoczenia
I PRZEKUPIEŃ
Dobrze się o czosnek kłócił.
SZALONA
Jak cię zwą? Gdzie taki siew
910wzrósł? Chyba nie pośród nas
w Galilei? Piekłoś rzucił,
czyli dążysz tam, jak sowa
widny i milczący człeku?
JUDASZ
drżąc od wrażenia
Jestem z Keriothu, dzień
915drogi od Hebron miasta…
SZALONA
Mów! Zali jest ziemi niewiasta
co na mnie rzuci swój cień?
Zali w Keriocie lub Hebronie
widziałeś taką biel łona
920i zaliś widział na łonie,
że lilia z zazdrości kona?
Zaliś nad temi miastami
widział błękity w purpurze,
gdy oczy wzniosę ku górze
925i niebo przyćmię oczami,
aby ze wstydu gorzało?
Zali widziałeś tam ciało
pełne tak cudnych tajemnic,
że groby Assyryi ciemnic
930szepcą do siebie nieśmiało,
że one większych nie mają?
Zali widziałeś gdzie włosy
gęste, jak piaski pustynne,
wśród których na każdym włosie
935jednego człowieka losy
jak łzy na rzęsach zwisają?
I usta takie niewinne
jak jad wężowy na rosie?
Widziałeś? Mów!
JUDASZ
SZALONA
I cóż na mnie patrzysz tak?
Czym ja żmija, a tyś ptak?
do młodzieńców
Patrzcie, co za dziwny stwór!
To potwór! To z piekieł czart!
945Mów człowieku! coś ty wart?
Czemeś?
JUDASZ
SZALONA
Jesteś kto?
Satyr? Zali przybył z gór
950i gajów laurowych Idy
z fletem lasów greckich bóg,
koźlej brody, koźlich nóg
wiodąc dziką rzeszę swą?
uderza go dłonią w pierś
I tyś Satyr? Haha! Hola!
955Dzika chwyta mnie swawola —
na Astarte! pierś Izydy!
biodro Wenus! Devów sto!
Gdyś ty Satyr, łowca ciał:
jam Nimfa! Bachantek szał!
960Goń mnie! Ha!
chwyta Judasza za rękę jak szalona i ciągnie za sobą w las.
Na Afrodytę!
Goń, aż pot się będzie lał!
Jam Nimfa! Ha!…
wybiega w las, ciągnąc za sobą Judasza.
Zasłona spada.
Zasłona się podnosi.
SCENA IV
Plac pusty. Uczniowie oprócz Judasza.
PIOTR
Już południe.
965Gdzie Judasz? Ot jego kosz.
Kupił za niemały grosz.
do Andrzeja
Bracie — czy gadałeś z Panem,
przyszedłszy wprzód?
ANDRZEJ
Są zakryte
970myśli Pańskie. Nie rzekł nic,
choć mnie ujrzał; zszedł pod studnię,
obmył milcząc twarz i szyję
i ogarnął włosy z lic,
poczem powrócił do chaty
975milczący.
PIOTR
Nie zgadną czyje
myśli, co ducha przenika
Bożego Syna.
JAN
Skrzydlaty
980duch leci, jak gołębica
nad polami, z oczu znika
jak gołąb w obłoku.
PIOTR
Trudno
pojąć, co z Judą?… Bezludno
985wszędy, targ dawno skończony —
JAN
Duch leci jak błyskawica
nad morzami… jako woda
w fałach rzeki.
Judasz ukazuje się z lasu.
Judasz idzie!
990Gdzieś był bracie?… Jak strudzony!…
Spotkałać jaka przygoda?
JUDASZ
do siebie
O klątwa!… Hańbo!… O wstydzie!…
PIOTR
JUDASZ
Z tamtej strony
995szukałem…
PIOTR
My zamodleni
szli, aż w lesie na polanie,
gdyśmy siedli, gorejące
uśpiło nas wszystkich słońce.
1000Pierwszy Andrzej wstał.
JUDASZ
Jam szukał,
zabiegłem het — głośnom hukał
po lesie —
JAKÓB
uchylając drzwi chaty
Posiądźmy w sieni.
1005Słońce prażyć nie przestanie.
Uczniowie wchodzą do sieni.
SCENA V
Judasz, Nieznany.
JUDASZ
O klątwa!… O hańbo!… O wstydzie!…
Nieznany pojawia się nagle. Wysoki, owity w płaszcz czarny tkany w złote gwiazdy. Twarz mroczna. Na głowie wieniec czarnych róż.
NIEZNANY
Staje się nagle ciemno.
JUDASZ
przerażony
NIEZNANY
JUDASZ
NIEZNANY
JUDASZ
NIEZNANY
JUDASZ
NIEZNANY
JUDASZ
NIEZNANY
JUDASZ
NIEZNANY
JUDASZ
NIEZNANY
JUDASZ
NIEZNANY
JUDASZ
1025
Jam Judasz, z Keriothu…
NIEZNANY
JUDASZ
NIEZNANY
JUDASZ
chce krzyczeć, lecz głos nie wychodzi mu z ust
1030
Ktoś jest?! Ktoś ty?! Ktoś ty!? Kto?!…
Ktoś jest?!
NIEZNANY
Krzyk nie zwabi cichy…
Płyniesz — ale łódź bez wioseł…
JUDASZ
chce uciekać ku chacie, lecz kroku zrobić nie może
NIEZNANY
Jeszcze się nie spełniło…
JUDASZ
zmiażdżony w duszy przemocą Nieznanego
NIEZNANY
JUDASZ
błagalnie
Jam lichy,
1040nędzny robak — puść mię —
NIEZNANY
Rozjaśnia się.
JUDASZ
woła głośno
Obcy znika.
SCENA VI
Judasz, Uczniowie wychodzą z chaty.
PIOTR
JUDASZ
PIOTR
zdumiony
JUDASZ
JAN
Lecz wołałeś: „klątwa na mię”?
JUDASZ
patrząc na Jana złowrogo
JAN
do Jakóba.
PIOTR
Tu? Wilk? A to chodzi śmiało!
W pobliż ludzi — w biały dzień!…
ANDRZEJ
Spłatał
gdzie może sztuczkę jakową
1055i tu zbiegł ścigany psami —
JAN
do Jakóba
Słyszałem wyraźnie słowo —
tu nie był zwierz —
JAKÓB
do Jana
ANDRZEJ
do Judasza
Mami
1060czasem w oczach upał zbytni —
JUDASZ
chwyta kosz, siląc się na humor
Hej! Tu czosnek! Tu chleb żytni!
Zielonego grochu strąki —
figi — kołacz z słodkiej mąki —
częstuje, siląc się panować nad sobą.
ANDRZEJ
Panu się przerwać nie godzi?
JAN
1065
Kto ducha kradnie, jest złodziej
gorszy, niż kto skarb ukradnie,
bo skarb przywrócić jest snadnie,
lecz duch skradziony nie wraca.
JUDASZ
JAN
1070
Mówię: próżna praca,
kto jest rozrzutnikiem ducha.
JUDASZ
JAN
Lecz nie wzrośnie wypalona.
JUDASZ
Gdyby była z nowa siana —
JAN
1075
Z nowa byłaby wyrwana,
jeśli miejsce jest przeklęte.
JUDASZ
Święty czyni miejsce święte.
JAN
Święty przeklina, co czarta.
JUDASZ
JAN
1080
Dusza grzesząca zgubiona.
PIOTR
Nie jest grzech bez przebaczenia.
JAN
PIOTR
Z ręki Boskiej piekło wstało.
JUDASZ
I grzech wstał z Boskiego tchnienia,
1085gdy wszystko z Boga powstało.
JAN
Piekło powstało z Szatana!
JUDASZ
Lecz Szatana stworzył Bóg!
JAN
w uniesieniu
By go w otchłań strącić mógł!
Aby walka była Złego
1090z Dobrem i Dobra zwycięztwo!
Aby była moc i męstwo!
Aby był bój i Hosanna!
Aby był tryumf i chwała!
By ziemia w posadach drżała
1095i po piorunowej nocy
by wstała zorza poranna!
JUDASZ
z udaną i zarazem prawdziwą złą pokorą
Mówisz, jak mówią prorocy —
JAN
mierząc go wzrokiem
Mówisz, jak mówią wątpiący!
JAKÓB
do Jana
JUDASZ
oburzony
1100Jam w wierze gorący
jak wy! Wierzę w Boga! Więcej
nie wierzył nikt!!
PIOTR
surowo do Jana i Judasza
JAKÓB
SCENA VII
Ciż sami. Trzech młodzieńców z otoczenia Szalonej. — Judasz zakrywa twarz.
MŁODZIENIEC I
Powiedzcie, proszę,
nie widzieliście kobiety?
PIOTR
MŁODZIENIEC II
MŁODZIENIEC I
PIOTR
MŁODZIENIEC III
MŁODZIENIEC I
I człeka z sobą powlekła.
Judasz kryje twarz jeszcze lepiej.
PIOTR
SCENA VIII
Ciż sami. Szalona wychodzi z lasu. Judasz spostrzegłszy ją powstaje szybko i cofa się za ścianę chaty.
SZALONA
do młodzieńców
Haha! Szukacie?
Otom jest! W godowej szacie!
Nimfa z satyrem po ślubie!
Otom jest! Skrzydła cherubie
1120obimały pierś włochatą —
szalony, szalony sen — —
Mithrze dwa pawie dam za to
białe i hen, z morskich den,
dwa sznury pereł bezcenne —
JAN
powstając
1125
Pójdź precz, nierządna! W Gehennę!!
SZALONA
zdumiona
Ten kto?
Jak patrzy — źrenice
u niego: to błyskawice —
gorzą — jak oczy orła — ha!
1130myślisz, że ci się zlęknę?!
Ty orła masz oczy — jak piękne!!
Patrz w twarz!! Czy oko me drga?!
Czy drży przed tobą?! Potęgi!
Oto się mierzy świat z światem!
1135Grom z tęczą!
Tniesz mieczem twych źrenic? Ja kwiatem!
Tniesz czołem? Ja łonem! Na wstęgi
twych spojrzeń płomienie palące
ja rzucam mych blasków tysiące —
1140pochłonę!!…
postępuje naprzód
Czy słyszysz, jak dźwięczą
spojrzenia ócz naszych krzyż w krzyż?!
Ustąpisz!!… Krok ku mnie się zbliż!
Ustąpisz!!…
1145Na pomoc, Szatanie!
Ja muszę pokonać! Szatanie!
Szatanie! Szatanie! Szatanie!
Uczniowie cofają się przerażeni. Młodzieńcy stoją bezradni. Jan ze skrzyżowanemi rękoma na piersiach patrzy płomieniami w oczy Szalonej. Uchyla się okno chaty i wysuwa się z niej biała ręka, skierowana ku Szalonej.
SZALONA
ujrzawszy rękę cofa się i pada w tył z krzykiem.
Zasłona spada.
AKT TRZECI
Ogród cienisty. W głębi dom namalowany na zasłonie, która się może podnieść. Kwiaty, drzewa. Pod grubym pniem ławka. Pora pod zachód słońca.
SCENA I
Nun i Hul siedzą na trawie jedząc bób.
NUN
starszy, lepiej odziany
1149Jakoś nie widać tych gościów, co u nasz mają być dzisiaj.
HUL
młodszy, parobek ze wsi, mówi po chłopsku
NUN
1151A cóż cię to nasza pani nie objaśniła, kiedy cię pożyczała od pana Jorobaama na dzisiaj?
HUL
NUN
1153He! Żebyś ty wiedział!… W czałej okolicy tylko u nasz takie goście bywają! Aż oczy bolą!
HUL
NUN
1155Pan Syn Boży i uczniowie jego.
HUL
rozdziawia gębę nie rozumiejąc
NUN
HUL
gapiowato
1158Jakże on wyglądo? Wielgi?
NUN
1159Głupiś. Nie twoja głowa w tem. Nasze państwo ma wyszokie sztosonki. Panna mieszkała długie czaszy w Jerozolimie. Tam dopiero! Bywali tam panowie rzymscy, greccy, perszcy, aszyryjszcy, szyryjszcy, egipszcy — aż oczy bolały! To ci nieraz powiem brachu, moja pani, niby nasza pani, nieraz mnie tam poszyłała z lisztem — bo niby się turbowała bardzo o naszą pannę, ale to już przeszło — bo nasza panna — wiesz, niby tego ten, oho! — aż oczy bolały! To byli bogaci panowie! A nasza panna to ci z nimi po perszku, szyryjsku, po rzymsku — to ci tak trzepała, jak ja tu do ciebie mówię! Hoho! Nie w kij dmuchał! Edukaczja! Ale to się wszystko zmieniło. Panna teraz jak święta. O czemże to ja chciałem mówić? Ehe! Pytałeś mi się, czy Pan Syn Boży wielki? A ja ci powiedziałem, żeś głupi. Słuśniem ci powiedział.
HUL
NUN
1161„Bez co?” „Bez co?” Mówi się: cemu? „Bez to”, żeś się pytał. Pan Syn Boży taki jest, jak ty i ja. Ani więksy, ani mniejszy. Ino, że patrzeć nań — aż oczy bolą!
HUL
NUN
1163Uwidzisz.
zamyśla się
1164Hm… Żeby to do nasz szam pan prekurator Pilatusz Poncziusz — albo szam pan arczykapłan Kaifas przyszedł — ciekawość, ktoby na pierwszem miejszczu siedział? Czy Pan Syn Boży, czy pan prekurator Pilatusz na ten przykład, albo na ten przykład pan arczykapłan, czy Pan Syn Boży?
HUL
1165Tak się pise: Syn Bozy?
NUN
1166Głupiś. Tak Go nazywa moje pańsztwo. Ale — hm — kto by na pierwszem miejszczu siedział? Zawsze to, choć osoba niezwyczajna, ale co prekurator, to prekurator, a jeszcze rzymski! Albo i arczykapłan… Musieliby się państwo dobrze namyśleć… A ty co myślis?
HUL
1167Co myślę? Niby względem tego, kto by na pierwsem miejscu za stołem siedział? Ja myślę, ze ten, co by se na niem pierwsy siad.
NUN
1168Głupiś. Ale kogo by posadzić trzeba? W tem rzecz.
HUL
1169W tem rzec? Niby Pana Syna Bożego, cy pana prekuratora, abo pana arcykapłana? He, cłeku, Pan Bóg daleko, a prekurator i arcykapłan blisko.
NUN
1170Mądrześ powiedział, dobrześ powiedział, słuśnieś wykalkulował. Pan Syn Boży jak Syn Boży, a co urząd to urząd i o honór stoi. Lada Rzymianin, abo i nasz Saduceus, jak się mu nie ustąpisz, to cię w pysk dziabnie, aż oczy bolą… Co urząd to urząd…
Słychać głos kobiecy wołający: Nun! Hul!
NUN
1171Żara! Żara!
do Hula
1172Chybaj! Aleśmy się też nagadali, aż oczy bolały…
Wychodzą.
SCENA II
Judasz wchodzi powoli z lewej strony i siada na ławce, schylając głowę w zamyśleniu. W chwilę za nim pojawia się z tej samej strony Nieznany i staje obok Judasza z założonemi na piersiach rękami. Judasz spostrzegłszy go przeraża się.
JUDASZ
NIEZNANY
JUDASZ
NIEZNANY
JUDASZ
NIEZNANY
Nie — otwarta owszem oścież.
JUDASZ
oglądając się, rwąc myśl
NIEZNANY
1180
Uczta będzie. Proścież.
JUDASZ
NIEZNANY
Kto prawo ma to samo
wejść, co ty.
JUDASZ
Prawo to samo?
1185Któż ma je?
NIEZNANY
JUDASZ
głowa zwisa mu bezradnie
Cień mój… Iście…
Co cię tu wiodło?
NIEZNANY
JUDASZ
opanowując się siłą
wzdryga się strachem.
NIEZNANY
JUDASZ
NIEZNANY
„Gdziekolwiek było
1195ciało, tam się i orłowie zgromadzą”…
JUDASZ
posuwa się buntowniczo
Nie jesteś władzą!
Nie jesteś siłą!…
z rozpaczą
NIEZNANY
JUDASZ
NIEZNANY
JUDASZ
broniąc się z rozpaczą
Nie jestem twoim! Nie jestem listkiem!
Nie jesteś wichrem! Z drzewa nie urwiesz mnie!
NIEZNANY
Zawieszę ciebie mocno — na kształt wiech —
JUDASZ
kuląc się
NIEZNANY
By cień twój był na niebie.
JUDASZ
NIEZNANY
Ściemnia się.
JUDASZ
NIEZNANY
JUDASZ
NIEZNANY
JUDASZ
z rozpaczą słaniając się ku ziemi
NIEZNANY
JUDASZ
buntowniczo
NIEZNANY
JUDASZ
błagalnie
NIEZNANY
znika.
Rozjaśnia się. Judasz zatacza się bez sił z zamkniętemi pod grozą oczyma.
SCENA III
Judasz. Nawrócona.
NAWRÓCONA
w białej sukni, błękitnym płaszczu. Wchodząc od prawej strony spostrzega Judasza.
JUDASZ
otwiera oczy i upada na kolana przed Nawróconą
NAWRÓCONA
JUDASZ
NAWRÓCONA
Świętym jest Pan. Przecz padłeś na kolana?
Słyszałam głos…
JUDASZ
z rozpaczną rezygnacją szepce
NAWRÓCONA
z ufną pogodą
JUDASZ
podnosząc się
ujmuje Nawróconą za rękę, siada i lekko przymusza ją do usiąścia obok.
NAWRÓCONA
Moment, gdym ocknęła się
1230z martwych?
JUDASZ
NAWRÓCONA
Serce pamięta wzrok
co na mnie padł jak ton
Dawida harfy w żal ducha…
JUDASZ
NAWRÓCONA
z miłością nieziemską uwielbiającą
On — winnicy sok,
który napełnia kielich próżny.
JUDASZ
nieśmiało
Ty — nie dasz i jałmużny?
NAWRÓCONA
1240
Ubogie miłować każe —
JUDASZ
NAWRÓCONA
JUDASZ
A kto ma uszy,
niech słyszy —
NAWRÓCONA
JUDASZ
NAWRÓCONA
JUDASZ
do siebie
NAWRÓCONA
JUDASZ
NAWRÓCONA
Słowo jak balsam wciekło
w głąb duszy —
w trwaniu…
JUDASZ
szukając sposobu
NAWRÓCONA
JUDASZ
Życie się wlekło
jak gad.
NAWRÓCONA
z nieograniczoną ufnością
JUDASZ
NAWRÓCONA
z nieograniczoną wiarą
JUDASZ
szukając innego sposobu
NAWRÓCONA
JUDASZ
szukając innego sposobu
Żona zdradzała mnie… Dzieci złe…
Dom lichwiarz wziął… Wróg stoi
1265wokół…
NAWRÓCONA
W Nim przecie
żona i dzieci i dom i przyjaźń.
JUDASZ
szukając innego sposobu
zastanawia się, wreszcie
Patrz na mą twarz:
1270jam wstręt — jam — — obrzydzenie — —
NAWRÓCONA
JUDASZ
szybko, namiętnie
Cierpiałem… Nienawiść ojca,
ból matki, braci wstyd,
pospólstwa żart —
1275kryłem się, jak zabójca — pytałem sam: com wart?
echo mówiło: ciemności…
NAWRÓCONA
W ciemnościach Światło gości…
JUDASZ
I żyłem tak — i jeden dzień
nie był radosny — jeden świt —
1280ot:
robak deptany, śmieć za płot
rzucony — pleń,
który się czołga, a ptaki żrą —
i żyłem tak, dławiony krwią…
1285bom prawo miał!
I żyłem tak — —
a wszak
byłem człowiekiem, prawom miał
jak drudzy żyć!
1290Pośród róż!
Szczęście znać!
Szczęście ciał!
Szczęście dusz!
Prawom miał
1295jak drudzy żyć!
Jeść i pić
z szczęścia mis —
rozkosz pić,
kochanym być,
1300jak drudzy!… Prawom też miał!
I dzień mój zwisł
i spadł — —
uwiądł kwiat,
życia kwiat — —
gwałtownie
1305
bom był od urodzenia przeklęty!…
przeklęty!… przeklęty!…
Bo przeklął Bóg!…
Nawrócona chce mówić. Judasz nie dopuszcza jej do słowa, usuwa się do jej kolan i mówi szybko chwytając oddech
I przyszedł dzień — i przyszedł czas:
jam szczęśliw był… jam szczęście czuł…
1310wśród cichych głusz… wśród błędnych dróg,
wśród ciemnych drzew, wśród wonnych ziół,
jam szczęśliw był… i wyrósł las
co szczęście krył…
I nadszedł czas
1315i był ten czas,
żem szczęśliw był…
powstaje, z potęgą
NAWRÓCONA
spokojnie
JUDASZ
po chwili
Nie — nie w Nim — nie — nie w Nim —
z rosnącą namiętnością
chwyta Nawróconą za rękę, jak nieprzytomny
Jam krew — krwi chcę!
Wiem, w kim mi żyć — nie w Nim —
słowa — dym!
Pędzą dnie,
1325nie wrócą — pójdź!
NAWRÓCONA
odtrącając go
JUDASZ
Nie!
Jam krew — krwi chcę!
Pójdź!!
NAWRÓCONA
JUDASZ
Nie!
Jam silny!… Przecz
odtrącasz? W rękuś drżała!…
Las widział nas — —
1335Pójdź!!
NAWRÓCONA
obejmując ramieniem drzewo
Precz! Tyś jest zakała,
trąd —
JUDASZ
szarpiąc ją ochrypły z żądzy
NAWRÓCONA
JUDASZ
nieprzytomny z uniesienia
Sen w piersi niańczę — —
cienisty las — —
piorunująco
Co ty?! nieszczędna za dukata!
Ty jesteś szmata!!
chce ją unieść w rękach, Nawrócona wydaje krzyk. Judasz pada po raz trzeci na kolana z widoczną nową błyskawicą myśli w głowie.
po chwili, gdy Nawrócona dyszy nie mogąc przyjść do siebie.
NAWRÓCONA
przerażona
JUDASZ
Nawrócona chce się zerwać, biec, Judasz przytrzymuje ją, powstając.
W twojem jest ręku Jego los.
Nawrócona jakoby zobaczyła otwartą przepaść u stóp.
Widzisz cios
nad Jego sercem?…
Widzisz kły
Saduceuszów?…
1355Pazurów sto.
w Jego pierś — Faryzeusze!… Patrz!…
Pójdź…
Bacz:
w twem ręku On…
do siebie
głośno
Twa siostra, brat —
uczniowie, Matka Jego… lud…
do siebie
głośno
I cały świat — —
1365On — pasterz trzód —
do siebie
głośno
W twem ręku Jego los —
wydam —
Patrz: rany —
1370cały we krwi skąpany,
ciało odpada od kości,
język schnie, kona głos,
a każdy, każdy włos
śliną oplwany,
1375błotem zbryzgany
krwawem —
po kamieniach
wloką Go głową — skronią bije —
słyszysz?! On wyje —
1380wyje w cierpieniach —
kona —
przez ciebie — —
wydam…
Jeden dzień! Dziś!…
1385Inaczej: kto sprawcą? Tyś!!
NAWRÓCONA
w najwyższem przejęciu błagalnie
O słuchaj!… Tyś z Nim chodził razem,
w Jego owczarni jako pies —
drzwi Mu maiłeś wonnym ślazem
i miętą w chacie, kędy spał —
1390ty okna Mu stroiłeś w bez
i wiśni kwiat — tyś karmił Go —
tyś kochał Go — o Niego dbał —
ty byś Go wrogom wydać miał?
Ty — — wydać Go?!…
JUDASZ
1395
Ja okna Mu stroiłem ślazem
i miętą w chacie, kędy spał — —
ja z Nim chodziłem, jak pies, razem,
karmiłem Go, o Niegom dbał — —
z ponurą odwagą
jeśli On czaszka: jam jest głazem!
1400jeśli On głazem; jam jest grom!
Albo ty ze mną pójdziesz razem,
lub runie dom!
NAWRÓCONA
błagalnie
JUDASZ
Pójdź! W twem ręku Jego los —
namiętnie
1405
za ten twój włos —
za ten twój kark —
za białość bark —
za łona srom —
NAWRÓCONA
z rozpaczą
rzuca mu się do nóg
1410
Ja u nóg twych — —
włosami — patrz —
Nie wydaj Go!!
JUDASZ
Daremny płacz — — W twojem jest ręku Jego los…
NAWRÓCONA
z rozpaczą
Ha! Na stos
1415ofiarny — w płomień… w serce nóż…
Oto kara
za złota trzos,
za fale róż,
za wina żar — oto kara
1420za żądzy war,
rozkoszy głębokie fale —
oto się palę
jak suchy szczep w rozpaczy,
w bezdennej męce —
1425oto ofiara — jeśli poświęcę — —
On i ja —
grzech — i On —
o piekło!… piekło!… zgon!…
JUDASZ
Wola twa — —
1430pójdź — — przebaczy — —
NAWRÓCONA
nagle zrywając się z ziemi
Ja wiem, czego On chce!
Nie!! Nie!!
do Judasza
Słaby! Ty będziesz u Jego stóp
jak wiór!… Tyś grób!
1435Życie — On!!
wybiega na prawo.
JUDASZ
z podniesionemi rękami
SCENA IV
Judasz i Jakób.
Jakób Zebedeuszów wchodzi od lewej strony.
JAKÓB
Szukamy cię,
wieczerzać zasiadł Pan —
co ci jest?
JUDASZ
1440
Nic! krew do głowy —
JAKÓB
Weź zimnej wody dzban,
wypij —
wychodzą na prawo.
Zasłona podnosi się.
W głębi na podwyższeniu, wewnątrz domu widać ucztę. Za stołem siedzi Pan, Uczniowie, Judasz i inni, mężczyźni i kobiety. Od prawej strony wchodzi Nawrócona z alabastrowem naczyniem z wonnym olejkiem, uklęka u stóp Pana, namaszcza mu stopy i wyciera je włosami, poczem powstaje i rzuca naczynie opodal od siebie, tak, że pryska z dźwiękiem.
Zasłona spada.
Mrok.
SCENA V
JUDASZ
O rozpaczy! rozpaczy! rozpaczy!
NIEZNANY
JUDASZ
1445
Ha! To ty! Płód kainowy!
Prowadź mnie!
NIEZNANY
JUDASZ
Tam!!…
O! O! O!…
1450O ja nieszczęsny! Ja przeklęty!
O miłujący tak!… O wzięty
na tortur krzyż!… Kamionowany!…
O miłujący!… O oplwany!…
O serce!… Serce!… Żywot mój!…
1455O boleść bez dna!…
Jego krew…
Stój!!
Co czynisz?!…
Jeden dzień!…
1460Jeden raz… Szczęścia siew — jedno ziarno — ziarenko małe — —
Niech piekło schłonie
mnie i ich!…
Jedno ziarenko na życie całe…
Wstąpić w sień — —
1465tam — o — na tronie
Szatan —
książę złych — — —
Ha! Niebo wszerz
przerznie mój cień
1470jak tęcza!…
Nas dwu — On — ja!!
Skujemy świat — —
obręczą — —
On słońcem — jam tęcza —
1475pioruny dźwięczą
i tysiąc lat
w jednem westchnieniu przedźwięcza…
Jam — wieczność…
NIEZNANY
JUDASZ
1480
Nie!
Jam wieczność…
A ona — Ewa — —
dwa drzewa —
tu i tam —
1485w Raju i tu…
Jakóbie! wiodłeś mnie w Raj —
wewiodłeś w Raj…
w kraj snu…
Po dwakroć gubi Ewa…
dotyka pnia nad ławką ręką
1490
dwa drzewa…
tu i tam…
Adam i On… wąż — i jam…
Jam wąż… ninie…
On zginie…
do Nieznanego
Wyciąga ku Nieznanemu dłoń, ujmuje go za rękę, wychodzą.
Zasłona spada.
AKT CZWARTY
Rano. Dom Judasza od innej strony. Duże drzewa. Od prawej strony mały pagórek. Omszone głazy półkręgiem po lewej stronie sceny.
Judasz siedzi na głazie po środku sceny z głową zwisłą ku ziemi.
GŁOS Z GÓRY
JUDASZ
Jak gromem ugodzony
GŁOS Z GÓRY
JUDASZ
przychyla się, zakrywając głowę płaszczem.
To On… Szuka mnie… Ha!…
1500Woła…
po chwili
Cyt — cicho…
Ucichło…
A — —
ucichło…
1505Cisza…
Wieki brzmią!
ten głos…
Wołał mnie…
Jak ciche drzewa…
1510Złudzenie!
Nie wołał nikt…
uśmiecha się boleśnie
Jam miał
przywidzenie…
Cicho… Trawa śpi — —
1515zielona trawa — — wonieje — — —
O, co za straszne dni…
Co za dzieje…
Trawa — — zielona — — czysta — —
cicha tak…
1520Glista
sunie się — o — —
Mrówka się spieszy —
niesie coś — — co?…
Z pieleszy
1525wyłazi pająk ziemny — co za brzuch
pękaty… Wszędy ruch,
życie…
Tak — trawa cicha — —
cicho wokół — nie wzdycha
1530nikt — — nie jęczy — — nie łka — —
w najwyższem przerażeniu
A!!
Ta trawa cała krzyczy:
drżąc
po chwili głucho
Stało się…
1535Któż sobie życzy
być żywcem chowany w grobie?
Są
którzy chcą —
chcieli — — —
1540W tej dobie
opiera się o pień
oparty o drzewa pień
jest — — człowiek — — —
zakrywa gwałtownie twarz
A!! Dzień Rady!!…
Ów dzień! Ów dzień! Ów dzień!…
1545Dzień Rady…
Bezradnie obwisa cały ze zwieszonemi rękoma w dół.
po chwili
Gdyby wrócił — — —
Znów — —
ze strasznem westchnieniem
po chwili zimno
Szatan chciał,
lub On… Włada…
po chwili z rozpaczą
Kto gnał
w tę sieć? Jam człowiek…
po chwili
1555
Czemże jest człowiek
przeciw Boga? i przeciw Czarta? Nic…
dotyka końcem stopy
Oto ten nędzny rydz
rosnący tu
pod krzem: roztoczy skrzydeł dwoje
1560i wzleci w strop, jak sokół niedosiężny,
gdy zechce On — lub Szatan… Któż jest mężny
przeciw nim?…
drży
Ach!… Przecz się boję?
Jest las — — i nic…
wielkim głosem, zimno
1565
Jam chciał — mą wolą się stało,
chciałem zabić — i jest zabitem Ciało…
po chwili
Te ulice… w Jeruzalem… tam…
idę — — sam — —
sam jeden — — z żelazem w duszy — —
1570ni jeden się nie ruszy
pod nogą głaz chodnika, ani zadrgnie
kamienny schód — —
idę, a nikt nie pragnie
zatrzymać — — Rady Dom — — wszedłem,
1575by wydać Go… Paść musiał…
po chwili
Wszedłem:
przed Radę wiodą — — — przecz
nie wstrzymał nikt? Wstecz
nie pchnął?… Tak być musiało — —
1580chciałem zabić — — i jest zabitem Ciało…
po chwili
O co za natłok krwi — — w głowie — — szum — —
czy chwyta sen gorączki?… Jakiś tłum — —
zjawa — — czy mór — — — orszak głów — —
widzę — — —
Ściemnia się.
WIDZENIE
Wchodzi Annasz, Kaifasz, dziesięciu z Rady i urzędnik arcykapłanów. Zasiadają półkolem na głazach, arcykapłani w środku. Urzędnik staje obok Kaifasza z pergaminem w ręku. Judasz powstaje w hallucynacji, czyni kilka kroków i staje przed arcykapłanami. Cała ta scena trzymana być ma matowo.
Rozjaśnia się, lecz niezupełnie.
KAIFASZ
JUDASZ
Judaszem mnie zwą
z Keriothu, dzień od Hebronu —
KAIFASZ
JUDASZ
KAIFASZ
JUDASZ
KAIFASZ
JUDASZ
Przychodzę k'wam,
aby się stały ostateczne rzeczy…
1595Ja znam — —
Syn Człowieczy,
który jest Synem Bożym, będzie
wydan.
Jam jest narzędzie.
1600Jam uczeń Jego.
KAIFASZ
JUDASZ
KAIFASZ
Ktoś jest, jak rak
wyciągający szczypce? A zuchwale.
1605Przed Radą jesteś!
JUDASZ
Większa jest zbrodnia ma, niż wy.
KAIFASZ
Wiesz: kto my?
W jakiej chwale?
Pokłon nam!
JUDASZ
1610
Wam?
Ja Boga mam
w rękach…
rozstawia palce
tu — — —
Cóż wy?
1615Jam jest, który wali zrąb
co stawił Bóg — —
ćmy
spadające na trup!…
Wy — popiół będzie z was,
1620choćbyście trwali świat — —
robactwa kłąb —
Syn Boga jest mój łup.
Przychodzę zabić ciało…
Czas
1625przyszedł…
Lat
tysiące… Chwałą
napełnion…
nagle
On znał!
1630Potargał mnie i psom mnie dał!
On przeklął!…
On tknął
palcem czoło — przychodzę zabić ciało —
Bóg żywie — ciało zginie…
KAIFASZ
1635
Zabijasz, co jest ziemi?
JUDASZ
KAIFASZ
JUDASZ
On wiedział.
To życie — kał:
1640któż je dał
ulepił ręcy swemi
w glinie?…
I przyszedł czas… i przyszedł dzień…
zaświtał blask… zajaśniał dzień…
1645com czuł…
zakrywa twarz
odsłaniając twarz
Arcykapłani
i wy, przytomni!
Jeden był Słońca Wschód!…
Com czuł — — gdy w lasu cień
1650podobna łani — — —
u Boga się upomni
krew…
TRZYNASTU
JUDASZ
Dwa cienie przewalą świat — —
1655orzeł i lew — —
Abel tu padł — —
wstał Kain — —
Krew
znowu rzucona…
po chwili
1660Ruń zielona.
Niebieskie zioła i różane.
Od słońca wody wysrebrzane.
Od słońca obłok złotem jasny.
Kielichy kwiatów i pąkowie.
1665Wszędy chleb, wszędy napój własny.
Wszędy dom. Wszędy jest wezgłowie…
Słowo po słowie tak upada,
jak między wróblów ziarno prosa,
jak otrząs wiśni gdy się czyni,
1670jak manna spadła na pustyni —
i otwierają się niebiosa
gdzie Boga widzą oczy ludzi…
A cóż ze snu takiego budzi?…
po chwili
Ile jest w świecie ścieżek, dróg,
1675chodników, zewsząd przez wsze kraje
pielgrzymi idą, idzie tłum,
przez wieki, wieków wieki…
Wszyscy przeciwko mnie
z rękoma
1680wyciągniętemi…
wstaje
krzyż nad mną — — jak orzeł…
krzyczy przeraźliwie
pada na twarz, po chwili powstając
1685
Jam
przyszedł wydać. Wiadoma
mnie rzecz. Nie we dnie,
w noc…
On przed wiekami
1690wiedział… w niebie… Dajcie mi straż. Powiodę!
ANNASZ
JUDASZ
Nagrodę?
Starcze! Tyś proch przede mną! Cóż od ciebie?
ANNASZ
1695
Dajcie srebrników mu trzydzieści!
JUDASZ
wyciągając rękę
Dajcie! Aby był większy stos!
Na hańbę?
chwyta włos na głowie
Starcze, widzisz włos?
Jeszcze ten jeden włos — — —
1700na nim się mieści
nagroda za mękę Boską…
Ściemnia się. Rada zapada się w cień. Judasz stoi chwilę nieruchomy, potem woła głośno.
O niezwładana trosko,
od której włos nie siwieje,
ale odpryska od głowy!…
EBAL
uchylając okno domu Judasza.
1705
Co to jest? Co się dzieje?
Kto krzyczy?
JUDASZ
EBAL
JUDASZ
EBAL
JUDASZ
EBAL
drwiąco, wysuwając równocześnie koniec kija
Judasz jakby się chciał rzucić ku Ebalowi, gdy ukazują się Sella, Ada i Mawiael z tobołkami na plecach. Nie widzą Judasza.
ADA
SELLA
Przed siebie,
po prośbie.
MAWIAEL
Przez ojca tego!
Niech go czart żywcem pogrzebie!
JUDASZ
nie posuwając się
Dzieci Judasza zatrzymują się. Chwila milczenia.
MAWIAEL
ADA
SELLA
EBAL
Precz! Pachołki domu strzegą!
1725Kijami was odegrzmocą!
JUDASZ
Ani Judasz, ani dzieci nie robią ku sobie kroku.
MAWIAEL
SELLA
Zapłacić
przychodzisz dług?
EBAL
MAWIAEL
Musieliśmy dom utracić
przez ciebie!
JUDASZ
A tyś uderzył
ojca w czoło! Gdzie trzy srebrniki?!
SELLA
1735
Przyszedłeś się kłócić z nami?
Ukazują się sąsiedzi wychodzący do rannej pracy koło domu.
SĄSIAD I
Patrz! Judasz! Kto by uwierzył?!
SĄSIAD II
SĄSIADKA I
SĄSIADKA II
Patrzcie, jaki Judasz dziki —
1740jakiś inny, niźli był —
SELLA
Przez ciebie cierpimy nędzę!
JUDASZ
Przez was czartu dałem duszę!
SELLA
Czartaś, boś rodzice bił!
JUDASZ
SĄSIADKA I
1745
Żrą się, jak te jędze!
SĄSIADKA II
SĄSIAD I
JUDASZ
Przez was piekło się otwarło!
Przez was się w męczarni duszę!
SELLA
1750
Przez ciebie iść nędzy w gardło!
Przez ciebie się wstydem spalę!
ADA
głupowato powtarza
JUDASZ
MAWIAEL
SĄSIAD I
1755
Patrz, jako się dziady kłócą.
SĄSIADKA I
Patrzeć, rychło li się rzucą
z pięściami na się?
SĄSIADKA II
Zgorszenie!
1760Ojciec z dziećmi! Drzeć się tak
poprzed ludzi!
SĄSIAD I
Miast o chlebie
myśleć teraz, kiedy brak —
SĄSIADKA II
A żeby tak za kamienie
1765nie czekając —
SĄSIADKA I
Przegnać licho!
Niech nie gorszy!
SELLA I MAWIAEL
EBAL
ukazuje się z okna.
Nie będziecie wy raz cicho?!
1770Psy spuszczę!
Wchodzą Jan i Jakób Zebedeuszowi.
JUDASZ
z rozpaczą załamując ręce
Jakby chciał uciec, jednak zostaje w miejscu.
JAKÓB
Patrz, bracie, idąc przed siebie,
zaszliśmy przed zdrajcy dom —
spostrzega Judasza
GŁOS Z GÓRY
Daleki grzmot.
GŁOSY POMIESZANE
Grom!
Zagrzmiało!
Czyście słyszeli?
W grzmieniu głos!
1780Mnie się wydało,
ktoś wołał!
JAN
podniesionym głosem
Ucho słyszało!
Żar błysnął z pośród topieli!
JAKÓB
do Judasza
JUDASZ
zwieszając głowę, złowrogo
JAKÓB
Wszyscy skupiają się.
Zaprzedałeś krew niewinną!
Rozdziera szatę.
SĄSIEDZI
JAKÓB
Wziąłeś trzydzieści srebrników!
JUDASZ
SĄSIEDZI
On zaprzedał krew niewinną!…
JAKÓB
Wstałeś, jako Kain nowy!
Wąż cię swą śliną oślinił,
który w Raju wzbudził grzech!
SĄSIEDZI
1795
Co on takiego uczynił?
JAKÓB
SĄSIEDZI
Grzmot.
JAN
Ludzie! Chylcie głowy!
Żebrzcie, by od waszych strzech
1800odstąpił gniew Pański, ściany
domów waszych nie pokruszył!
Bo się wzruszył Pański gniew!
Bo rozewrą się niebiosy
i ujrzycie bok krwią zlany
1805i ujrzycie krwawe włosy,
i ujrzycie z włosów krew!
Żebrzcie, bo się Bóg poruszył
wskazuje Judasza
przeciw temu!! Bóg się jawi!
Drżyjcie! Bo wał wstaje w morzach,
1810piętrzą się głębie żywiołu,
góra się na górę stawi,
aby zagrzmiały pospołu:
oto, który przedał krew!!!
JUDASZ
dygocąc
SĄSIEDZI
nie rozumiejąc, ze zgrozą
JAN
do Judasza
Przecz przed Szatanaś położył
Ciało Boga?!
JUDASZ
SĄSIEDZI
JAN
1820Niemy kamień będzie winił!
Nieme drzewa będą sędzie!
Niema trawa krzyczeć będzie:
przeklęty!!
JAKÓB
On za trzydzieści
1825srebrników zaprzedał Boga!
SĄSIEDZI
JAKÓB
Jan i Jakób wychodzą.
JUDASZ
z rozpaczą
ADA
głupowato
Toś wziął
1830i zwrócił, a Ebal w domu?
MAWIAEL
A w domu się Ebal mieści,
a on zwrócił?! oddał komu?!
ADA
głupowato
A wiatr taki zimny dął
przez noc całą tam pod stogiem…
SĄSIEDZI
połowa
1835
Biada!… On frymarczył Bogiem!…
SĄSIEDZI
druga połowa
Zgroza!… Za kamienie brać!…
SĄSIADKA I
wskazując za Janem i Jakóbem
SELLA
A tyś wziął i oddał komu?!
Gdy my tak —
zaciska pięście i zbliża się ku Judaszowi. Mawiael i Ada za nią.
1840
Ha, psie parszywy!
Gdy my tu —
JUDASZ
nie cofając się, głucho
SĄSIEDZI
Dosyć! Dosyć! Raz mu dać!
Bił swą żonę! Bił swą mać!
1845Boga za srebrniki zdał!
Jeszcze ściągnie Boży gniew
na domy nasze i niwy!
Aniołowie go przeklęli!
Kamionować!!
Straszliwe grzmoty z przerażającym błyskiem. Powicher skręca i obala drzewa.
GŁOSY
1850
Biada!… Byśmy nie zginęli!…
Pioruny!… Ulewa drzew!…
Sąsiedzi uciekają do domów. Dzieci Judasza za nimi. Judasz pozostaje nieruchomy. Powicher przelata i ucisza się.
NIEZNANY
pojawiając się.
JUDASZ
głucho
NIEZNANY
JUDASZ
j. w.
1855
Bym na niebie wisiał wszerz
jak tęcza —
NIEZNANY
JUDASZ
j. w.
NIEZNANY
JUDASZ
NIEZNANY
W żywocieś się matki począł —
JUDASZ
z bolesną rezygnacją
Abym w ziemi spocząć mógł…
po chwili
NIEZNANY
JUDASZ
NIEZNANY
JUDASZ
z rozpaczą
Ściemnia się. Nieznany znika. Rozjaśnia się.
z czułością
Twarz twoja — —
twe włosy — — twe oczy — — twe ręce —
1870spod śmiertelnego zawoja — —
twe oczy — —
otom twój syn…
widzisz mnie?
Och, twe spojrzenie!…
w uniesieniu
1875
O większa, niż w niebie, słodyczy!
z rozpaczą wyrzutów sumienia
O męka — — o męka w męce…
po chwili
Matko, patrz — oto kamienie,
któremi miał twój syn
kamionowany być…
po chwili
1880
Ty znasz mych win
bezmierny ciężar…
po chwili
Twe łzy,
twe nieprzespane noce,
twoje serdeczne płacze,
1885twoje rozpacze…
Twoje sieroce
godziny życia… Twe czoło
zdeptane — —
wzdryga się
nogą syna — —
1890twe łzy — — —
Bóg nie powiedział: przebaczę…
z wybuchem
Ty, matko, poniewierana,
bita — —
ty, któraś kryła twarz połą
1895szaty, gdy ręka cię syna — —
by twarz zakryta — —
by twarz! — — —
Godzina
straszna — — pamięci…
po chwili
1900
Gdy wszystkie ręce
przeciwko mnie — — gdy krzyż
nad mną, jak orzeł — matko! i ty?!…
przeciw mnie?!…
słania się
głucho
dałaś mi serce, krwawsze niż
1905tygrysa…
przecz?…
po chwili
w wyczerpaniu ducha
Czym kupił za nie
1910szczęście i miłowanie?…
Z za domu Judasza wychodzi stara kobieta z sierpem, schyla się i poczyna żąć trawę.
JUDASZ
Co to?!
Matko!…
To ty?! To ty?!…
jakby w obłędzie
Mamo — widzisz motyla?
1915Jak śliczny — o,
na kwiecie… skrzydła rozchyla,
poleciał…
Mamo, o,
widzisz, jaki on duży — —
1920jak dłonie dwie — —
jak się ślicznie lśnią
skrzydła — — mknie — —
jak kwiat do gwiazd w podróży…
Co będziesz żęła? Trawę?
1925Dla krowy?
Szkoda trawy,
biegną w niej takie żwawe
robaczki — o — — —
takie rade…
nagle
1930
Matko — — jak blade
twe lica!… Nie żnij trawy —
pot z niej wystąpił krwawy — —
krew z trawy!!… krople jak groch!!…
chwyta się za głowę
Czy słyszysz mnie?!
1935Przestań żąć trawę!!
Nie?!
Zbliża się gwałtownie i podnosi rękę jak do uderzenia. Nagle zakręca się i pada u stóp widma, które żnie dalej.
powstając, po chwili
Proch — —
nic więcej…
1940Nie ma krwi…
Matko — — przebacz mi — —
ty wiesz — — ty…
ty wiesz — — —
Bóg tak chciał — —
1945przeklął — —
i życie dał…
po chwili pod nagłą myślą
Spójrz na mnie — — widzisz twarz?
Mą twarz?
Tyś ją dała — —
1950sierp w ręku masz:
zedrzej!… Rękami
zedrzej — — plami…
Gdym w paschę był
w Jerozolimie młodym chłopcem,
1955gdziem się pokazał, zaraz szmer:
złodziej… Jakąem wściekłość krył,
a i ból jaki!… W oku obcem
myśl taką budzić — na pierwszy zer…
Złodziej!… tym szeptem w twarz mi pluto!..
zrywając się z dzikim krzykiem
1960
Matko! Obliczem wyzuto
z śród żywych mnie!!
z furią
Widmo przestaje żąć, podnosi się i patrzy na Judasza. Moment wahania. Wydaje się, jakby widmo chciało wyciągnąć ku niemu ręce i postąpić ku niemu, jakby czekało, aby on się zbliżył. On jednak stoi nieruchomy. Ściemnia się. Widmo niknie. Rozjaśnia się.
z wysileniem
Uszła — —
1965przede mną — —
uciekła — — drugi raz — —
raz pierwszy w ciszę podziemną,
pod grobu głaz — —
raz drugi — —
1970Skończone.
Był cień…
Uszła — — jam — — jam — —
po chwili podnosząc powoli palec ku niebu.
W nieskończoności
znikła — to było widmo — — szloch
1975i nic…
Tam kiedyś matek dwóch
zadrżą wnętrzności
naprzeciw się — tam — w niewysłowionej boleści — —
dwóch matek — — —
1980a przecież oddałem trzydzieści
srebrnych, nie wziąłem nic!
Słychać śmiech i w oddali grzmot piorunu.
Judasz z przerażeniem
GŁOS NIEZNANEGO
Wygnałeś matkę swoją!…
Odeszła!
JUDASZ
chwytając się za głowę.
W hallucynacji Judasza pojawia się gromada dzieci, potem orszak kobiet młodych i starych, potem orszak mężów i starców, na końcu Uczniowie. Jan Ewangelista trzyma ogromny czarny krzyż przed sobą. Wchodzą z różnych stron i prawie otaczają Judasza stojącego pod drzewem. Wszyscy mają prawice wyciągnięte ku Judaszowi, piętnujące.
JUDASZ
w największej trwodze
po chwili z rękoma do tłumu
po chwili na wsze strony
I czegóż chcecie?
Po co idziecie?
1990Zwróciłem tych trzydzieści…
Żem wydał Pana,
że krew rozlana — —
lecz patrzcie w głąb boleści…
Mojego serca
1995straszny szyderca
kawały przed psy miotał!
przetom przezdradził — —
przetom prowadził — —
przetom ten Dom zdruzgotał…
2000
Czego wy chcecie?…
Po co idziecie?…
Krzyż mnie pod ziemię wgniata!…
Okropni sędzie!…
I sąd wasz będzie
2005do końca, do końca świata!!…
Tłum cofa się i wychodzi.
JUDASZ
sam
Jestem…
Nie jestem proch… O straszliwość…
Pusto… Jasność świetlana
dnia…
2010Świata żywość
pełna, a pusta tak — — jak szczyty gór — —
Ni Boga, ni Szatana…
O klątwa!!
chwyta sznur, którym jest przepasany
Jedno: sznur
2015i ja…
I przecz?!
Grzmot.
I znowu gromy?
Cały mi świat
przez wieków grad
2020na oczach jest widomy —
jam Wieczność…
W jasności wstępuje na pagórek po prawej stronie sceny Nieznany w purpurowym płaszczu z płomiennym trójzębem w ręce.
NIEZNANY
JUDASZ
przeniknięty do szpiku kości
NIEZNANY
Idźcie przeklęci w ogień wieczny,
2025tam będzie płacz i zgrzytanie zębów…
JUDASZ
NIEZNANY
Miecz obosieczny
płomienia w ręku Anioła
u Raju zrębów.
JUDASZ
2030
Piekło — — — u Raju zrębów…
powtarzając
Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci:
czyja się dusza pada, psowa,
czyja się dusza zsuwa w cień,
czyjej się duszy chwycił grzyb,
2035wziąwszy chleb w koszyk, nieco ryb,
do Galilei niechaj spieszy,
bo w Galilei wielkie dni…
wybucha płaczem spazmatycznym.
NIEZNANY
Słowa, słowa,
2040słowa — dym…
JUDASZ
Wieczność kary — —
wieczność męki — — —
nikt nie pocieszy — —
nie przebaczy — —
NIEZNANY
2045
Wieczność męki,
wieczność kary,
wieczność rozpaczy.
JUDASZ
I nigdy wyzwolenia?!
I nigdy przebaczenia?!
NIEZNANY
Grzmot.
JUDASZ
porywając się
GŁOS Z GÓRY
JUDASZ
Nie szukaj mnie!
Jam nie Adam, co drżał!
2055Przeklęty byłem tu, niech będę tam
potępiony!!…
Przeciągłe grzmoty.
Zczeźnij na miał
ziemio! Ruń gwiazdo i słońce!
Z niebiosów bram
2060wyjdź ogniu i z piekła krat!!
Klnę rodzące
i niemowlęta!!
Zioła, zwierzęta,
zasiew i plon
2065i wszystek ludzki świat!
Niech zginie, co stworzył On!!…
Przeklinam!!
NIEZNANY
zstępuje za pagórek.
JUDASZ
z podniesionemi obu pięściami ku niebu.
Nagle zatacza się, jakby jakaś moc ugodziła weń.
2070Co?
Co to?! Z niebiosów?! Ręka?!
Ku mnie?! Nad głową mą?!
Ku mnie — — w czoło — — w pierś — — a!!
Palec wytknięty! Palec — we mnie!
2075Ach! We mnie!!…
O jak mię nęka!
Wieki już trwa!!
Wieki już tak… Ha, skryć się — — —
Daremnie! Daremnie! Daremnie!
2080Ziemię na wskroś przebije!!
A!! wyję
jak pies…
O to okropne
ten palec tam — — ten palec nad mą głową…
2085Jak wąż zdeptany: wić się…
O to okropne! okropne! okropne!
Tak nieruchomo wytknięty — — z mocą,
na której wisi świat…
Włosy się pocą
2090krwią — — — jak Jemu…
Rwą się
wnętrzności… Nie znikniesz?!…
Puste słowo — —
to Wieczność…
2095Ha!! Zapadam się — — przepadam — —
widziałem w pąsie
Czarta — — czy siebie samego — —
Płomienie żegą — — —
Z Raju — jak Adam — —
2100W Piekło — jak Kain…
Zrywa z siebie sznur i zarzuca na gałąź.
Zasłona spada.