Samsonie! błaznuj! Błaznuj nam, Samsonie! —
woła lud gwarny, jak fale ryczące,
a co przedniejszych z ludu trzy tysiące
siadło wśród niewiast na płaszczyźnie pował
[5],
25by patrzeć z dachu, jak będzie błaznował.
TłumTłum szalał śmiechem — ten mocny, ten krwawy,
ten wróg szyderca, skrępowany w liny,
jest dziś zabawą, skacze dla zabawy,
trzymany ręką nieletniej dzieciny!
30I można plwać nań i w oślepłe oczy
miotać mu piasek, aż je krew ubroczy,
i można rzucać mu na zgiętą głowę
klątwy i gorsze klątew
[6] urąganie
:
Samsonie!
BógWzywaj strasznego Jehowę
[7]!
35Niech zejdzie z niebios i przed tobą stanie!
On wszakże wywiódł z Egiptu Mojżesza
i Jozuemu
[8] przygwoździł krąg słońca,
i morze rozdarł od końca do końca —
niech cię wybawi!…
40
a on, pośrodku stojąc, czuł, jak wzbiera
w nim tak nienawiść, iż brzmieją mu żyły
i dech się w piersiach rozdętych zapiera,
i wszystka krew w nim i wszystkie w nim siły
45i wszystka myśl w nim i czucie i ciało:
wszystko się jedną nienawiścią stało!…
Ha, tłum piekielny!… Ha! Jak tego wroga
on nienawidzi!… To padalcze plemnie,
którego wałem raz zawalił ziemię,
50zdradą go wzięło, szydzi zeń i z Boga!…
I tak się modlił w duchu: Panie Boże!
przez oto wszystko, co tutaj ponoszę,
przez hańbę moją, bicz i te obroże:
ten raz mnie tylko jeden wzmocnij, proszę,
55abym za moje wyłupione oczy
i wieczną mękę w ciemnościach ponurych
i wieczną śmierć mą: zmiażdżył ten łeb smoczy!…
I kazał wieść się pod słupy, na których
był dach stawiony, i oparł się o nie,
60a lud wył nad nim: Błaznuj nam, Samsonie!..
SiłaI oto uczuł pod słupami temi
[9],
jak łaska Pańska zstępuje nań z góry,
bo mu się ugiął pod stopą bok ziemi
i głaz zadźwięczał, gdy wstąpił pod mury.
65I rozparł ramię na lewo i prawo,
jak krzyż, a krew mu biła w piersiach lawą.
Rozprężył ręce — o rozkosz! z kamienia
wypełzł strach blady i zadrgał mu w rękach!
O Boże! Zda się, światło przepromienia
70wydarte oczy! O Panie w niebiosach!
Dzięki Ci, dzięki! Bo oto we włosach
ogień, żar żywy krąży; w włosów pękach
sto gromów biega…
75daj lęk okropny i wolne skonanie,
daj taką boleść i takie męczarnie,
których myśl ludzka cała nie ogarnie,
których przeczuciem krew się w żyłach ścina,
lecz daj w tej śmierci śmierć dla Filistyna!
Panie! Daj w łasce Swojej, niech się ziści
80ogrom Twych sądów i tej nienawiści…
I jako niegdyś, hen, w gazejskiej bramie:
wciągnął w pierś wicher i wyprężył ramię…
Zgięły się słupy — a potem odrazu
pękły, upadły, i lawina głazu
85runęła z trzaskiem… Ziemia wskroś zadrżała,
walą się mury, krzyk grozy w motłochu,
wyjąc, spadają z dachu krwawe ciała —
huk, łomot, piekło..
Wzdęta chmura prochu
90zakryła słońce…
Rozpierzchnięta tłuszcza
patrzy z daleka, zgrozą oniemiała,
jako bawolic stado, gdy z bawołem
lew się w kurz zarył, padłszy z nim pospołem.
95Czarny kłąb prochu wzroku nie przepuszcza —
wreszcie przejrzeli… O piekielne dzieło!
Pośród strzaskanych, krwią oblanych słupów:
strasznych, zmiażdżonych trzy tysiące trupów!
Ciał trzy tysiące!… Już nie słychać jęków,
100pod hurmą
[10] gruzów wszystko już zginęło —
milczenie śmierci, straszniejsze od szczęków
wojennej wrzawy i topielców wycia,
weszło na zwały…
A on tam, bez życia,
105ostatkiem swojej zgruchotanej twarzy
niebu się śmieje, błogosławi Pana!
Och! Najstraszliwszy z śmiertelnych grabarzy,
straszny jak pomór!… Zemsta dokonana…
Samsonie! Zemsty dokonane dzieło!
110Niech wielbi Boga twa krew, co się niebu
z śród gruzów jeszcze dymi jak ofiara.
O, dym dziękczynny! Takiego pogrzebu
nikt jeszcze nie miał — ani taka kara
była słyszaną…