Maria Konopnicka
Nasza szkapa
Tego dnia znów był u nas pan doktór, i znów do apteki biegałem.
— Zimno tu...
Tego dnia znów był u nas pan doktór, i znów do apteki biegałem.
— Zimno tu...
Upłynęło znów ze dwa tygodnie. Ojciec niewiele co zarobku miał; a tu i w domu...
Kiedym się obudził, Felek już stał na sienniku i zapinał pasek na opadających go porciętach...
— Ależ tu zimno u was! — mówił pan doktór, zachodząc do matki. — I wilgoć straszna! Powinniście...
Stancja nasza wypróżniła się do czysta.
— Na glanc… — jak mówił Felek.
Poszła gorsza matczyna suknia...
Jużeśmy do izby wrócili, bo zimnisko ze dworu gnało, a ojciec precz jeszcze perswadował matce...
Tego dnia był u nas doktór, a ja biegałem aż dwa razy do apteki, bo...
Rondel, moździerz i żelazko — to były niemal klejnoty rodzinne. Na półce wprost drzwi ustawione, błyszczały...
Chodziliśmy teraz po pustej izbie, jakby po kościele, a Felek hukał, złożywszy przy ustach dłonie...
Była to banda cygańska, takoż na jarmark do miasteczka śpiesząca: obdarte i ogorzałe Cyganki, w...
Użycie jest tu dość oczywiste: mianowicie przy znamiennych opisach i przedstawieniach biedy, ale też ludzi biednych oraz dla wskazania ogólniejszych refleksji na temat tego, czym jest bieda i w jaki sposób kształtuje los i kondycję ludzką (np. w przypadku franciszkańskiego ideału życia świętego ubóstwo jest czynnikiem pożądanym).