Władysław Stanisław Reymont
Chłopi, Część pierwsza - Jesień
Już sam dom najlepszy we wsi, duży, widny, wysoki, stancje kieby w jakim dworze, wybielone...
Już sam dom najlepszy we wsi, duży, widny, wysoki, stancje kieby w jakim dworze, wybielone...
W domu młynarza, stojącym zaraz przy drodze, już się świeciło i przez szyby przysłonięte firankami...
Karol samotnie przechodził salony zalane światłem, zapchane bogactwem. Kilkadziesiąt zebranych osób ginęło zupełnie w ogromie...
Moryc Welt, jeden z firmowych, jeździł tylko powozem i już nie poznawał na ulicy ludzi...
Ale Borowiecki coraz częściej czuł swoją samotność i tę przeraźliwą pustkę jaką był otoczony, — pustkę...
Z nieopowiedzianą ironią przyglądał się baronowi Meyerowi, który w pysznym powozie rozparty, dumny, jaśniejący potęgą...
Nie chciało mu się iść do roboty. Było mu dobrze tak chodzić i myśleć o...
— Mnie jest ganz-pommade, wszystkie konkurencje — wykrzyknął, uderzając się po kieszeni. — Co mi pan może zrobić...
Tylko góra, tanie miejsca, nic nie odczuwała, bawiła się wciąż wybornie, wybuchała śmiechem, biła oklaski...
A nad tym, po obu stronach ulicy, ciągnącej się olbrzymią linią aż do Bałut, stały...
Motyw przewidziany do wskazywania nie tylko rozmaitych opisów bogactwa, ale także wypowiedzi traktujących o tym, w jaki sposób różne postacie wyobrażają sobie bycie bogatym, co myślą o tym stanie (zwykle określanym jako błogi lub przeklęty) oraz o konsekwencjach zażywania bogactwa (które może np. łatwo prowadzić do pychy).