Władysław Stanisław Reymont
Chłopi, Część czwarta - Lato
Szymek przywarł na chwilę, a skoro tamten znowu zachrapał, jął się cicho przebierać ze sąsieka...
Szymek przywarł na chwilę, a skoro tamten znowu zachrapał, jął się cicho przebierać ze sąsieka...
Aż szary, przemglony świt, zwlókłszy się leniwie z pól, zajrzał do izby, prosto w Borynową...
Czas był wiosenny o świtaniu.
Kwietniowy dzień dźwigał się leniwie z legowisk mroków i mgieł...
Słońca jeszcze nie było. Czuło się jeno, że leda pacierz wyłupie się z tych zórz...
Dzień wstawał cudny, ciepły, a jędrny — niby ten chłop dobrze wyspany, któren, ledwie przecknąwszy, na...
Dzień co się był dopiero stał, chmurny, mokry i przykrym ziąbem przejęty. Siwe mgły dymiły...
Występuje jako przeciwwaga dla nocy, kojarzonej z tajemnicą, zacieraniem znaczeń (w mroku), a wreszcie porą działania sił zła. O świcie wszystko się wyjaśnia, rzeczom zostają przywrócone właściwe miary i znaczenia; kontrastowany z nocą świt jest porą odnowienia życia i zmartwychwstania - a więc „porą Chrystusową”.