Maria Rodziewiczówna
Dewajtis
— I my paniczowi ze swego coś przynieśli! — mówiły, płacząc. — A pamięta panicz, jak mego chłopaka...
— I my paniczowi ze swego coś przynieśli! — mówiły, płacząc. — A pamięta panicz, jak mego chłopaka...
Stała się rzecz dziwna, niesłychana, rzecz, jakiej podobnej nie pamiętano, odkąd miasteczko było miasteczkiem… nikt...
Ona nie myśli widocznie o tym, że jest garbaty i krzywy, lecz widzi w nim...