Bezgrzeszne lata to powieść Kornela Makuszyńskiego z 1925 roku. Ta pełna humoru i autoironicznego dystansu swoista kronika opowiada o czasach „cielęcego żywota” autora, spędzonych w gimnazjum, malując w perspektywie obraz ówczesnego Lwowa (i pobliskich miasteczek) z jego specyfiką i wybitnymi osobistościami.
Makuszyński kreśli lekkim piórem barwną opowieść, na którą składają się wybrane przygody z lat jego dzieciństwa i początków wieku nastoletniego. Poznajemy zatem autora jako bohaterskiego Indianina, poczatkującego poetę i zakochanego po raz pierwszy (choć nie ostatni — bo romantycznych historii ma on na koncie niemało, a dokładnie sto siedemnaście…) młodzieńca, gotowego oddać życie w pojedynku z najlepszym przyjacielem o ukochaną kobietę. A przede wszystkim spotykamy prawdziwego admiratora opisywanego z niezwykłym znawstwem teatru — największej miłości autora w owym czasie.
Szkolne perypetie pisarza budzą do dziś uśmiech na twarzach czytelników (tak młodszych, jak i starszych), pokazując zarazem, jak bardzo odmienna była edukacja w tamtych latach. Jedno, co z pewnością się nie zmieniło, jak słusznie prorokuje autor, to podpowiadanie — proceder i sztuka, której poświęca on długi rozdział, napisany ze swadą i dogłębną znajomością tematu.
W tle niezwykle zabawnych doli i niedoli młodego Makuszyńskiego i jego kolegów rysuje się lwowski pejzaż kulturalny z przełomu wieków. Na kartach powieści pojawiają się znani literaci, artyści i uczeni — niekiedy jako dorośli już ludzie (jak to się dzieje w przypadku historii związanych z teatrem czy też z pierwszymi publikacjami poczatkującego poety), kiedy indziej jako rówieśnicy i towarzysze zabaw autora.
Kornel Makuszyński prowadzi także subtelną intelektualną grę z czytelnikiem, okraszając wesołe anegdoty licznymi cytatami i zagadkami literackimi, pokazującymi jego erudycję.
Dowcipnie prowadzone wątki, wartka akcja i silnie autobiograficzny rys sprawiają, że odbiorca z łatwością zakochuje się Bezgrzesznych latach — książce łączącej wyborny humor z melancholią i tęsknotą za młodością.
Powieść ma jednak również nieco ciemniejszą stronę — trafiają się w niej mniej i bardziej ukryte przejawy antysemityzmu, rasizmu czy mizoginii. Trzeba jednak w tym przypadku wziąć pod uwagę kontekst historyczny, polityczny i społeczno-kulturowy czasów, w których dorastał autor; i ostatecznie czytelnikowi nie pozostaje nic innego, jak wybaczyć pisarzowi „błędy (literackiej) młodości”. Kornel Makuszyński jest dzieckiem swojej epoki, a próby przykładania do jego twórczości współczesnych miar (w szczególności dzisiejszej political correctness) byłyby po prostu anachroniczne.
Czy można zresztą nie kochać pisarza, który tak definiuje uśmiech?
„I choćbyś miał w duszy tysiąc zgryzot, a w sercu morze łez, znajdź jednak na jego dnie uśmiech. Położysz go na spłakanych oczach, a uśmiechną się. Położysz go na ustach spragnionych, a wyda się im jak kropla rosy. Położysz go na serce zziębnięte i ogrzejesz je. Pokażesz go duszy udręczonej, a ona na moment jeden zapomni o udręczeniu. Uśmiechem miłości zapełnisz noc bezsenną i pełną zgryzoty, zetrzesz nim z warg ludzkich słowo przekleństwa. Uśmiech jest wielkim szczęściem ludzi bardzo biednych, którzy sami już go w sobie nie znajdą. Uśmiech jest złotym dzieckiem miłości, a oni mają serca wyschnięte, już bez miłości. Trzeba im ją przypomnieć”.