Intymny i pełen prostoty opis przedśmiertnych spotkań poety z jego przyjaciółmi. Wspomnienia Norwida znoszą dystans czasu i pietyzmu, którym otaczane są postaci takie jak Fryderyk Chopin czy Adam Mickiewicz, pozwalając nam ujrzeć ich bardzo ludzkie, codzienne oblicze.
Czarne kwiaty to zbiór pisanych prozą miniatur, w których Cyprian Kamil Norwid przedstawił zapis swoich ostatnich spotkań z wybitnymi artystami epoki — Stefanem Witwickim, Fryderykiem Chopinem, Juliuszem Słowackim, Adamem Mickiewiczem oraz Paulem Delaroche'em. Autor włączył do cyklu także wspomnienie o nieznanej mu osobiście pasażerce statku płynącego do Ameryki. Większość zdarzeń opisanych w Czarnych kwiatach ma miejsce w Paryżu, mieście, do którego udali się po upadku powstania listopadowego zmuszeni do emigracji polscy inteligenci. Daty powstania poszczególnych epizodów utworu nie są znane, lecz można umiejscawiać je między rokiem 1847 (śmierć Witwickiego) a 1856 (śmierć Delaroche'a). Nie jest wykluczone, że powstawały one na bieżąco i stanowią (podobnie jak Menego) zbiór wyimków z pamiętnika Cypriana Kamila Norwida. Całość ukazała się w grudniu 1856 roku w „Dodatku Miesięcznym” do krakowskiego dziennika „Czas”.
Struktura Czarnych kwiatów Cypriana Kamila Norwida nasuwa skojarzenia z Moraliami Plutarcha oraz Próbami Montaigne'a. Cykl składa się ze wstępu, prologu, sześciu epizodów oraz zakończenia. We wstępie autor zawarł rozważania o naturze opisywanych sytuacji, celowości ich opisu oraz poszukiwaniu odpowiedniej do tego formy. Norwid w pełni świadomie rezygnuje w Czarnych kwiatach ze stylów tradycyjnie stosowanych w utworach poświęconych śmierci wybitnych jednostek. Powodem tej decyzji jest przekonanie, że podjęty temat wymaga literackiej powściągliwości. Norwid „stara się uniknąć stylu przez uszanowanie dla rzeczy opisywanej”. Odrzuca zatem zarówno obiektywny, sprawozdawczy język prasowych not, jak i poetycki patos. Wybiera tzw. styl wolny, niezdeterminowany ramami gatunków. Norwid ma przy tym pełną świadomość, że niesie to ze sobą ryzyko bycia niezrozumianym. Odbiorca może mieć bowiem problem z odróżnieniem przemyślanej artystycznej decyzji od tego, co jest rezultatem braku literackiego warsztatu. Autor Czarnych kwiatów mówi nam wprost: „Te rozróżnić odcienia, tak dla pewnych osób jednoznaczące, rzadki bardzo czytelnik dziś potrafi, i dlatego niebezpiecznie jest w jakąkolwiek nową drogę na cal jeden postąpić, i dlatego najbezpieczniej jest w kółko jedne i też same motywa i formy proporcjonować tylko, nic nie wznowiwszy ani dodawszy, ani na nic się nie odważywszy”. Cyprian Kamil Norwid podejmuje jednak to ryzyko, traktując je jako swoistą konieczność — „Są wszelako w księdze żywota i wiedzy ustępy takie, dla których formuł stylu nie ma, i to właśnie sztuka jest niemała oddać je i zbliżyć takimi, jakimi są”.
W prologu Czarnych kwiatów znajdujemy odpowiedź na pytanie, jak ich autor traktuje zaprezentowaną czytelnikowi kolekcję wspomnień. Norwid przywołuje swoją wizytę w rzymskich katakumbach, gdzie zwrócił uwagę na przechowywane w szklanych fiolkach krople krwi chrześcijańskich męczenników. Ich krew została zebrana i z pietyzmem umieszczona w naczyniach, aby stać się świadectwem prawdy, wspomnieniem zdarzeń. Tę samą funkcję zyskują zapisane w pamięci poety obrazy po przelaniu ich na papier. I tak jak owa krew prezentowana jest w sposób czysty i surowy, tak on sam przekazuje swoje wspomnienia. Bez celowych modyfikacji i zbędnych upiększeń.
Bardzo interesująca jest decyzja Norwida o włączeniu do cyklu wspomnienia o pasażerce statku, na pokładzie którego poeta odbywał podróż do Ameryki. Na wyjątkowo piękną kobietę zwrócił jego uwagę poznany podczas podróży młodzieniec. Norwid obiecuje przyjrzeć się pięknej Irlandce w kolejnych dniach rejsu. Jednak ta młoda i pozornie pełna życia osoba umiera jeszcze tej samej nocy. Dlaczego poeta przywołuje wspomnienie anonimowej kobiety w utworze poświęconym wyłącznie okrytym sławą mężczyznom? Czy epizod ten stanowić ma memento mori, wskazywać na równość wszystkich wobec nieuchronności śmierci? Czy jest hołdem dla przemijającego niespodziewanie piękna, które wobec śmierci jest równie bezradne jak wybitny umysł czy wielki talent? A może podkreśla znaczenie każdej chwili życia, gdyż każda może być tą ostatnią, nawet jeśli wydaje się, że mamy przed sobą jeszcze wiele czasu? Norwid patrzy na opisywane w Czarnych kwiatach wypadki z perspektywy tego, który już wie, co było później. W tym świetle pozornie nieznaczące epizody i pozbawione wagi słowa nabierają symbolicznego znaczenia, układając się w ciąg drogowskazów wieczności. Stają się nimi kwiaty widziane w chwili obłędu przez Witwickiego, dwuznaczne stwierdzenie Chopina o „wynoszeniu się”, rzucone od niechcenia „adieu” Mickiewicza, a wreszcie niedokończony tryptyk malarski Delaroche'a, poświęcony śmierci Chrystusa.
Przeczucie, że Czarne kwiaty mogą się spotkać się z brakiem zrozumienia nie omyliło Cypriana Kamila Norwida. Utwór, uznany z czasem za literackie arcydzieło, został przez współczesnych autorowi krytyków oceniony bardzo surowo. Julian Kłaczko zarzucał Norwidowi nieuctwo oraz zarozumiałość i krytykował go za „dziwolągi myśli” i „dziwolągi języka”. Powszechne było przekonanie, że przedstawione w Czarnych kwiatach opisy ostatnich spotkań z wybitnymi artystami są pozbawione należnego szacunku oraz niestosowne wobec rangi zdarzenia. Pisarzowi wytykano także odzieranie zmarłych z ich prywatności. Nie da się ukryć, że Norwid (nie po raz pierwszy zresztą), odważnie zakwestionował romantyczne wzorce. Koncentrując się na drobiazgach, także tych, które dotyczyły fizjologicznej strony choroby i śmierci, ukazał głęboko ludzki i powszedni wymiar egzystencji swoich bohaterów. Pisząc o opuchniętych stopach Słowackiego, zmienionym przez chorobę ciele Witwickiego czy domowym stroju Mickiewicza zerwał z romantyczną koncepcją artysty jako jednostki unoszącej się ponad zwykłymi masami ludzkimi. Dzisiejszego czytelnika te intymne, pozbawione pozy portrety wzruszają. Wydobywają człowieczeństwo opisywanych bohaterów. Sprawiają, że przestajemy postrzegać Mickiewicza czy Słowackiego jako postaci odlane ze spiżu lub papierowe figury wycięte z kart podręczników. Skraca się dystans między czytelnikiem a wielkimi artystami. Niewymuszone dialogi, mistrzostwo w uchwyceniu nastroju i ulotności chwili, szacunek dla detali — wszystko to pozwala nam na uczestnictwo w przedstawionych zdarzeniach. Proza Norwida zyskuje dzięki temu wartość zarówno emocjonalną, jak i kronikarską. Ale to, co doceniamy dziś, w połowie XIX było bardzo nowatorskie i mogło się wydawać wręcz skandaliczne. Musiało minąć trzydzieści lat od publikacji, aby o dziele Norwida z zachwytem napisał Agaton Giller. W XX wieku Czarne kwiaty zostały uznane za jeden z najpiękniejszych utworów polskiej prozy.
Na krytykę, z którą spotkały się Czarne kwiaty, Cyprian Kamil Norwid odpowiedział kolejną publikacją — w 1857 roku ukazały się Białe kwiaty. Utwór ten to de facto rozprawa z dziedziny estetyki, w której pisarz poddaje teoretycznej refleksji twórcze decyzje powzięte przy pisaniu Czarnych kwiatów. Norwid prezentuje w Białych kwiatach koncepcję „prozy prawdziwej”. Wybór prostego, pozbawionego metafor języka tłumaczy pragnieniem oddziaływania na szerokie grono czytelników. Zaś sednem dzieła artystycznego czyni pojęcie „ciszy” (wizualnie odpowiada jej „biel”). Cisza, czyli pozorny brak ekspresji i neutralność, są tym, co, zdaniem Norwida, daje siłę utworowi. Tam, gdzie wszystko zostaje powiedziane i nazwane, nie ma mowy o prawdziwej sztuce. W Czarnych kwiatach ową ciszę bez wątpienia czuć. To dzięki niej utwór sprzed ponad 150 lat pozostaje dla nas interesujący i pozostawia czytelnikowi przestrzeń na jego własną refleksję dotyczącą śmierci, przemijania oraz pamięci.
Utwór Czarne kwiaty Cypriana Kamila Norwida jest dostępny jako e-book w formatach EPUB i MOBI, a także jako plik PDF. Utwór jest lekturą obowiązkową w liceach i technikach, z myślą o uczniach i uczennicach został ze szczególną starannością opracowany redakcyjnie, w tym opatrzony przypisami.