- Kobieta: 1 2
- Kochanek: 1
- Kochanek romantyczny: 1
- Mężczyzna: 1
- Poeta: 1 2 3
- Poezja: 1 2
- Pozory: 1 2
Tadeusz Boy-ŻeleńskiSłówka (zbiór)Replika kobiety polskiej
(autorki listu otwartego) na odpowiedź młodzieńca polskiego[1]
1Nie tobie, mój Sowizdrzale,
Złotowłosy piękny paziu,
Nie tobie, mój słodki Aziu,
Taka przystała odpowiedź
5Na tęsknoty me i żale,
Na mojego serca spowiedź!
Ty, pieszczony jak Żuanek,
Mentor panieneczki skromnej,
10Półdziewicy półkochanek,
Ty, bawidełko mężatek,
Feblik matek, wdów gagatek,
Spowiednik arystokratek,
Ty, co piłeś do przesytu
15Zmysłów mych najskrytsze dreszcze,
Coś dziś cały ciepły jeszcze
Od puchu mojej pościeli,
Ty — mi mówisz o kądzieli!
Więc ty, mimo twego sprytu,
20Nie poznałeś mnie na tyle,
Że dla ciebie dokumentem
Są Marynie i Maryle?
Że dla ciebie pismem świętem
Są Aniele i Anielki,
25I ten ckliwy produkt wszelki
Waszej wytrzebionej
[2] «
jaźni»,
Waszej smutnej wyobraźni!?
PoetaWięc te cuda polskich dziewic,
Swojskiej cnotki miły zapach,
30Te gosposie i te Zosie,
Które sobie przy bigosie
Fantazjował pan Mickiewicz,
Aby znaleźć w nich pociechę
Po swoich miłosnych klapach,
35Czyjejż są tęsknoty echem?
Czyjeż ideały godne?
A te, w czułym atramencie
Urodzone nimfy wodne
Pana Słowackiego Jula,
40O którego… mankamencie
Wie dzisiaj każda smarkula,
I który mu wypomina
Nawet
Świderska Alina[3]!!
A ten… trzeci wasz poeta…
45No, ten… hrabia… z dużym nosem,
Któremu każda kobieta,
Co ją ujrzał bez bielizny,
Była symbolem Ojczyzny,
A łóżko ofiarnym stosem!
50(Tak w męczeństwa aureoli
Z każdą popływał w gondoli,
Potem — ona poszła z dzieckiem,
A on rozmawiał z Czarnieckim).
Powiedz, proszę, z jakiej racji
55
KobietaJa mam brać odpowiedzialność
Za tych figur monstrualność,
Wylęgłych w imaginacji
Rozmaitych takich panów!
Więc te przeróżne perwersje
60Lechickich erotomanów,
Polskie matki, polskie żony,
Te Grażyny i Aldony
Ty chcesz uważać za wersję
Autentyczną kobiecości?
65. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
To się można wściec ze złości!!
Złotowłosy paziu słodki,
Zostaw te androny czułe,
70Wielkich duchów małe plotki!
PoetaWierz mi, wszyscy ci poeci
To są duże, stare dzieci,
I najgłupsza panna z pensji
Nie ma tak śmiesznych pretensji.
75Że ktoś stworzył «Tadeusza»,
Winszuję mu sercem całem,
Lecz czyż każdego geniusza
Mam nagradzać własnym ciałem?
Płacić długi społeczeństwa
80Ceną mojego panieństwa?
Opowie wam każdej chwili,
Czuje w kościach do tej pory
Te filareckie amory
85I ten poetycki kierat,
W jaki wprzągł ją pan literat!
W niewinności szukał chluby,
Mleczkiem pijał zdrowie «lubej»,
Ballad płodził całe łokcie,
90Z sercem czystszym niż paznokcie
Mierzył, zbrojny w pancerz wiary,
Siłę (męską!) na zamiary!
Gdy się z wieszczem wda w romanse:
95A niech która się odważy
Zerwać nici tych szantaży,
Śluza przekleństw się otwiera:
«Puchu marny» et cetera!
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
100
Nie dla nas ta gra słów pusta,
Gdy pić zechcesz życia wino,
Zawsze znajdziesz moje usta.
Choć pod oknem trubadury
105Giną w lirycznej agonii,
Drwij z całej literatury,
Oknem właź bez ceremonii!