Władysław SyrokomlaWybryki dobrego humoruEkspiacja[1] pozapustna[2]Do łacińskiego poety ks. Macieja Kazimierza Sarbiewskiego
1Ach ojcze Sarbiewski! zgrzeszyłem, zgrzeszyłem,
Już tydzień jak z tobąm nie gwarzył
[3] ni słowa —
Szanowne twe karty pokryły się pyłem,
Cóż było przyczyną? — ach marność światowa!
5Szczęśliwy, szczęśliwy, kto jej nie doznawał!
Kto czas swój urządził pod wagę i miarę:
Mnie, przebóg, grzesznika spokusił karnawał,
Tęsknota do ludzi, i chętka:
saltare[4], —
Ach!
paenitet mihi[5]! lecz czemuż mi w serce
10Uderza aż dotąd wspomnienie zabójcze?
O gdybyś się mojej przypatrzył tancerce,
Ty sam byś powiedział… o przebacz mi ojcze!
I pozwól, że spytam: czyż w stronach Pułtuska,
Nim jeszcze przywdziałeś sukienkę Lojoli
[6],
15Nie tknęła twej duszy nadobna pokuska?
Czy nigdy nie czułeś, jak serce swawoli?
Być może… bo teraz zepsucie się krzewi,
A wtedy gdy żyłeś, świat wcale był inny…
Absolve, absolve o pater Sarbievi[7]!
20Lub zresztą — rzuć kamień jeżeliś niewinny.
Już cisza urocza, nadzieja i wiara
Orzeźwia mą duszę — pomału, pomału…
I popiół pokutny z mojego cygara
Posypię na głowę za szał karnawału;
25I w mojéj kochanéj, ustronnéj izdebce,
Sarbiewski! na łono przytulę się twoje,
I twoją szlachetną piosenkę wyszepcę,
I ducha w twych myślach wysokich napoję;
Przebaczysz mi wtedy, żem jakie pół chwili
30Przebawił w światowéj marności i dymie;
Żem trzpiocąc się w gronie wesołych motyli,
Zapomniał o tobie, o Grekach, o Rzymie.