Tadeusz MicińskiZatoka tęczBojan
1Patrz, mój synu — kry płyną wśród bezbrzeżnej rzeki —
nad nią drzewa z gałęzi obcięte — kaleki.
Patrz, mój synu — nie wody szumią, lecz pacierze —
nie kry płyną — lecz z sztandarów obdarci rycerze.
5Nie kamienie — ale maski tam grabarzy —
nie jodłowych lasów drżenie —
lecz śpiew budzonych pod ziemią cmentarzy.
Nie sierpy dzwonią — ale noże —
nie mgły czernią — ale się wali na nas czarne morze.
10Nie myśl, że Bóg nas rzucił wśród powodzi,
jako szczenięta. Przy Tobie dwa duchy dziewicze —
jedna Cię umarłego położy na znicze,
a druga Cię, jak matka na nowo odrodzi.
Jest Bóg maluczkich i tryumfatorów —
15Bóg tajemnic nad niebem Twej duszy
i Bóg trzeci — okropny — Bóg pozorów —
i On hufcem najedzie i pod kopytami skruszy.
Ja stary umrę — a umarli rządzą
w ogrojcach życia, jako pasieczniki —
20ptaki nie mają dróg — lecz nie błądzą —
dusza ma własne gwiazdy i tajniki —
a teraz idź, witeziu.