Maria Konopnicka
Nasza szkapa
— Ależ tu zimno u was! — mówił pan doktór, zachodząc do matki. — I wilgoć straszna! Powinniście...
— Ależ tu zimno u was! — mówił pan doktór, zachodząc do matki. — I wilgoć straszna! Powinniście...
Jużeśmy do izby wrócili, bo zimnisko ze dworu gnało, a ojciec precz jeszcze perswadował matce...
A i matka jakoś nie miała wskórania.
— Już ja będę umierać, Filipie… — mówiła takim cichuchnym...
Matce w tych czasach pogorszyło się jakoś; doktór jej kazał dobry rosół i świeże mięso...
Tym razem wszakże wymowa pana nadzorcy nie znalazła odpowiedniego zastosowania. Cygan bowiem zaraz po egzekucji...
Nagle spoconą, wilgotną ręką pochwyciła moją rękę.
— Ja mam do pana prośbę. Czy pan mi...
Znów go wiozą. Zdejmują. Niosą. Kładą. Znów rozbierają i ubierają. Tak męczą go ci czarodzieje...
— A co się robi, jak król jest chory, kto wtedy rządzi? — zapytał Maciuś cichym głosem...
— Tak to rozumiem — cieszył się doktór. — Za tydzień, jeśli tak dalej pójdzie, będę znów nazywał...
Sikora dawno jest już chory. Pewnie mieszkał kiedyś w wilgotnym pokoju, pewnie bolały go bardzo...
Hasłem tym możemy oznaczać fragmenty, w których przedstawia się jako niezdrowe czy anormalne pewne stany fizyczne lub psychiczne jednostek lub też pewne zjawiska społeczne postrzegane jako anomalie.