1
Wszystkim płatał psot tysiące:
Bił lokaja, bił służące,
Koty, psy, choć nie miał za co,
5Łowił muchy do pudełka
I obrywał im skrzydełka,
I zabijał śliczne ptaszki,
Łamał meble dla igraszki
[1],
Darł książeczki
10W kawałeczki,
Nawet bił, choć go pieściła,
Niańkę, co go wykarmiła! —
Raz, gdy na podwórku był,
Piesek wodę z miski pił.
15Hejże! Psotnik do biczyka
I po cichu się przemyka,
I zbił pieska, co miał sił.
Bez przyczyny dręczyć — grzech!
Piesek zawył — Józio w śmiech
20I po śmiechu często łzy —
Piesek mądry myśli sobie:
«Kiedy Józio taki zły,
To i ja mu na złośc zrobię».
I nim ruszył w swoją drogę,
25Piesek Józia łap za nogę:
«Masz za moje, teraz skacz!»
Krew trysnęła, Józio w płacz:
«Gwałtu! Boli!» — spuchła nóżka,
Położono go do łóżka,
30Nie mógł ruszyć się, jak kloc,
Ani zasnąć całą noc.
Przyszedł doktor i z apteki
Przyniesiono gorzkie leki.
Biedny psotnik, aby żyć,
35Choć niedobre, musiał pić;
Dano obiad, piesek siadł
I za Józia wszystko zjadł.
ZłoOj! Od złości strzeżcie się,
Bo złym zawsze bywa źle!