Janusz Korczak
Senat szaleńców; Proza poetycka; Utwory radiowe
Kiedy tak sobie myślę (bywa), że już dosyć — że kres niezadługo — i tylko kłopotliwe nieco...
Kiedy tak sobie myślę (bywa), że już dosyć — że kres niezadługo — i tylko kłopotliwe nieco...
Wal go! Pier go! Niech stare ścierwo wie, po co żył! Męczennik, pludra...
Jak boli całe niespełnione życie. Chciałem umrzeć z wycieńczenia jako piękny, wzniosły aż do paznokci...
A co? Takem wstał...
Czyż nic się nie stanie na ostatek życia mego? Czyż umrę w tej komedii...
Ja nie mogę uszyć tych po trzykroć zawomitowanych astralnie buciorów. Wszystko leci mi z rąk...
O — jak boli w sercu — to od papierosów — naczynia wieńcowe zniszczone — rotten...
Zawył się na śmierć z pożądania. Pękło mu serce, a pewno...
A więc po prostu zrobimy normalną ekspozycję. Uważajmy to wszystko za dramat, za początek dramatu...
Rozumiesz...
Śmierć stanowi najistotniejszy problem egzystencjalny, określa kondycję ludzką. Jest wyzwaniem dla dumy z osiągnięć człowieka w opanowywaniu i poznawaniu świata oraz siebie samego dzięki rozumowi, nauce i coraz doskonalszej technice. Śmierć niweczy wszystkie usiłowania i wszystkie nadzieje. Zagraża w każdej chwili i właściwie przez cały czas podgryza życie człowieka jak robak drążący pień drzewa, by na końcu je powalić. „Bo na tym świecie Śmierć wszystko zmiecie, / Robak się lęgnie i w bujnym kwiecie” — pisał Antoni Malczewski (Maria). Upływ czasu, przemijanie przypomina o tym, że w końcu przeminie wszystko. Nic na świecie nie daje — wobec świadomości nieuchronnej śmierci – trwałego oparcia; stąd rodzi się myślenie o marności wszystkiego. Postawa taka: patrzenia na świat w perspektywie zagrożenia zniszczeniem i śmiercią rodzi melancholię, która do surowego vanitas dodaje tęsknotę za tym, co było (stąd pewna predylekcja do ruin). Zajęciem melancholika jest wspominanie i nieukojona żałoba; (zob. też: trup, grób, gotycyzm, pogrzeb, nieśmiertelność).