Miłosz Biedrzycki*Proust revisited[1]
1tak więc w tym wilgotnym powietrzu
leniwie dopalała się rozmowa
przeniesiona z tramwaju. właśnie
bez pośpiechu wydobywałeś z pamięci
5sprośne przyśpiewki druhen na jakimś
wiejskim weselu zeszłej zimy
nie do końca jasny ciąg skojarzeń
sprawił, że ujrzałem się zdrapującego
zaschniętą krew z błyszczących nożyczek
10którymi grzebałem w dziurze w zębach
całkiem kiedy indziej. i zdanie
tłukące się wtedy po głowie
też bez większego związku
z sytuacją: już nigdy, przenigdy
15stałego lądu pod stopami.