Miłosz Biedrzycki****[1]
1
widziałem zamrożone pałace, lewą wiosnę
tłumy maszerujące po skutym lodem stawie
wyraźnie czułem ślady trzech zębów jakichś
wideł w środku pleców i
5lodowaty wiatr szalejący wzdłuż kręgosłupa
od wyciągniętej ręki do ręki dwa kontynenty
i szereg po szeregu zbliżał się do krawędzi
w krótkiej chwili lotu miejsce
tylko na przelotną myśl czy na
10dole czeka woda czy piasek i tłuczone szkło
i hałas i wzbierający szum wygłaszałem
swoje kwestie z rękami na szwach spodni
nie dopuszczając na myśl widzianej nędzy kwiatów
i wszystko nam się pomyliło
15najprostsze słowa uznaliśmy za
najbardziej niebezpieczne
a wiatr tłukł szyby samym dźwiękiem