1Ale czy niebo nie żałowało razem z nami
sugerując, że nie jest niczemu winne?
Czy jego gniew nie był jakby nigdy nic,
jak nasze uniesienia, znaki rozkoszy rozświetlające
5upalne południa? A jednak jakby nigdy nic
wszystko stoi pod znakiem, jak gdyby zawsze nic
życie rzuciwszy miasta rozkłada się w słońcu na plaży
beztrosko lustrując te biedne dziwolągi,
które w ciszy wyszły na rzekę: katamarany
10zrobione z szaf, stare szalupy, czółna rybackie
przerobione na żaglówki i nawet ten mały dźwig wodny
wzruszający miejscowych do łez. Czy zatem ziemia,
czy niebo nie mogło wytrzymać upału i bezkarnej
wszędobylskości drobnych, ułomnych rzeczy i kto
15pchnął sztorm, aby nam przypomnieć, że wszystko
zależy od jakości troski, z jaką się pochylamy
nad przedmiotami? Bo ho ho, taki wiatr
mógł ponieść nas daleko i rzucić na przemiał tych,
co trzymali się nurtu, a roztrzaskać o brzeg tych,
20którzy z nurtu zeszli. I jaka przebiegłość:
słońce przed burzą było takie ostre,
że mogło skaleczyć serce i wielu już marzyło
o wakacyjnej przygodzie, aby w końcu wpaść
w kolosalne oko nieba. Powieka zatrzasnęła się.
25A więc jednak niebo? Ale przecież nic
nie wołało o pomstę kiedy nagle stężała zieleń
i wiatr obrzucił rzekę szybkim deszczem,
nie zostawiając nam nic oprócz złudzeń.
Tylko iść, czepiając się drzew jak want tonącej arki
30i radzić tym, którzy zastygli w campingowych domkach,
żeby zamykali okna i kładli przedmioty
w rzadkie symetrie na odświętnych stołach,
aby ich porządek zaskoczył mordercę.