- Ciało: 1 
- Deszcz: 1 
- Jesień: 1 
- Kwiaty: 1 
- Lato: 1 
- Maszyna: 1 
- Przeczucie: 1 
- Przemijanie: 1 
- Radość: 1 
- Rzeka: 1 
- Szczęście: 1 
- Śmierć: 1 
- Taniec: 1 
- Wiosna: 1 
- Wspomnienia: 1 
- Zima: 1 
W wydaniu nic więcej z 1936, które jest podstawą tej edycji, w tytuł wiersza wkradła się literówka i zamiast hildura pojawił się hidur. Jednakże tak w samym tekście utworu, jak i w spisie treści z tego wydania jest hildur, stąd różnica względem źródła.
Uwspółcześnienia:
Pisownia łączna i rozdzielna:
Zmiany leksykalne (w tym ortograficzne):
Pisownia joty:
Fleksja:
Inne zmiany:
 
Józef Czechowicznic więcejhildur[1] baldur[2] i czas
 1. wstęp
 1
w pomieszaniu wspomnień jedna druga twarz
a tak równoległe jak wiosenne skiby
 
 5wyłuskam zblakłe lata
umiem to ja w gaśnienie uwierzyć skłonny
kochanek triumfalnego świata
 
 2. poznanie
baldur zamykał oczy ciemne
bolało go
 10
Maszynablask ulatywał całą noc z arkusza
 
heksametr
[5] maszyn drukarskich także niemniej
męczył ogłuszał
 
Zimakończy się rok śnieżycą
 
srebra w zaułki nawiał
 15tajemniczo
srebro jak biały safian
[6]
 
późno już hildur szedł korytarzem
on — brzask spędzający ćmy gwiazd
po prostu stanął z lewą nogą ugiętą
 20wszyscy chłopcy tak stoją gdy nie ma powodu do marzeń
 
popatrz baldurze
papier jak flaga zatrzepotał w promieniu łask
zaczynając długie święto
 
 3. rok pierwszy
Ciałopacholę jasnowłose pachnie słodyczą pasiek
 
 25szerokie w bark wiązaniu a wiotkie bardzo w pasie
goni od czaru do czaru zawzięcie
 
mrok ciężkich nocy rudział
kwiaty strzelały na cierniach
obaj zapominając o ludziach
 30widzieli cień berła
szczęście
 
styczeń luty miesiące mitów
ciało poznaje dobre uściski
na gołoledzi też ciało ikar tu spadł z zenitu
[7]
a choinka ciągle jeszcze śni się błyska
szczęściem
 
Taniecw marcu wino dni kołysało szepcząc
 
hildur tańczył z cygańskim bębenkiem
w rytmie wtórował sobie chcąc nie chcąc
 40nucił piosenki
szczęścia
 
bzy konwalie narcyzy róże
korowodami wonnymi zbiegają ku temu
 45który je urzekł
szczęściem
 
Lato, Rzekaczerwiec lipiec i sierpień ciągną słoneczną strunę
 
przed nagimi rozlewają nurt rzeki
więc łodzie świętojańskie upalne muzyki fruną
 50i wilgotny urok z łozin
późna noc ja wiem na czarne brzegi
szczęście zanosi
 
Jesieńwrzesień pogoda stojąca woda
 
złocista woda stawu
 55włosów hildura świeci hełm
i w mieście
po kolumnach po liniach architrawów
[8]
schodzi radosne spojrzenie szept
szczęście
 
 60
Deszczjesień to dziwna pora bez niebios kobaltu
[9]
 
usmutnia ogrody deszczów bulgot
są mokre a pełne pomarłych łodyg
Przeczuciepierwszych cieniów pierścieniem staje się myśli kółko
 
ale szybko otrząsa się baldur
 65jest szczęście
szczęście młodych
 
znowu 
Szczęściezima zawiesza lampy nad śmiechem
o któż by tam patrzył na godzin połamanych stos
hildur i baldur na wszystko odpowiadają w głos
 70szczęście ono zawsze było lotne i lekkie
jak jasny włos
 
 4. skrót innych lat
1932
chwiały się nocne ballady zorzą nakryte modrą
jaśniało zawsze jaśniało u łoża tkanin i kurtyn
 75nawet wrogowie palili zwycięzcom ambrę
[10] bursztyn
bo antyk wskrzesi pierś płaska włosy ze złota biodro
 
1933
Radośćjuż nie ma takich wydarzeń które nie kipią weselem
 
od srebra rosy porannej do srebra zmierzchu jest chmielnie
 80księżyce jazdy zieleń śnieżyce gwiazdy zieleń
orszak wierszy wysławia pełnego szału pełnię
 
1934
Przemijaniehildur mężnieje tańcząc po zimie jesieni wiośnie
 
niestety w ramion układach ostrzejszy rysuje się kontur
 85zabrzęknął kosą starzec tak przypomina co rośnie
nachyla usta czy liście do ciemnych wód acherontu
[11]
 
 5. wszystko przemija
skrzydła w niebie furkoczą głucho
ikar to ikar opuszcza dedala
piorunów starca szkarłatna fala
 90uderzy w puchar
 
Śmierćpozbawiona kulis przepychu
 
ziemia stromo się piętrzy
już wielkie schody wiodą pod chmur dno
ptaki padają na marmur cicho
 95szczęście osłabia
ptaki mrą
 
a starzec za tymi dwoma rok po roku zatapia
jak sine kry
kogut zapiał
 100kosa się skrzy
 
baldurze wyżej ty czujesz nie ma powrotu
och idzie kosę odrzucił a ujął śpiewny łuk
to znaczy śmierci nie chce tylko go strąci grotem
abyście razem nie doszli do czarnych strug
 
 105
stopnie z białego kamienia siło przedwieczna pogaś
przecież płonące w słońcu wydają hildura na strzał
groźnego wroga
imię jego nienawiść młodych ciał
 
przyklęka błyska brodą asyryjską
 110napina cięciwę
świsnęło
 
spada hildur kołuje w otchłani siwej
ugodzony pod serce nisko
 115a światło pszenicznych włosów jak siostra za nim szło
 
 6. epilog
baldur otworzył oczy rano
pięć lat już temu arkusz bielił się spod pięści
w taki sam świt
gdy cichły czarne maszyny
 
 120za wcześnie cię wieńczonym nazwano
jasny jedyny
 
nie żałuj wstąpiłeś w mit