- Duch: 1
- Krew: 1
- Przyroda nieożywiona: 1
- Sen: 1
- Strach: 1
- Śmierć: 1
- Świt: 1
- Ziemia: 1 2
Uwspółcześniono:
pisownię joty:
pisownię łączną i rozdzielną:
fleksję:
Józef Czechowicznic więcejsen
1
Ziemiaziemio wonna winna i łunna
bita mrokiem nocy szklannej
Senśpiewem dzwonów dzwonna burgundia
[1]
durzy czarem snów porannych
5
Strachbył ciemny po niwach tupał ulewą
potem bębnił bębnił w napiętą przedmieść pustkę
a wymykał się zwinnie lampom cieniom
wieloręcznym drzewom
sypiąc bezdźwięczny pieniądz
10szklisty boraks
[2] lęku złego łuskę
jeżeli nie podbiegnie do wodotrysku nie
samo mu się nachyla lustrzane dno kwiaciarni
gwizdnęły gwiazdy w szkle
15uch pękło i to jak w poprzek w głąb i wzdłuż
no teraz jeszcze czarniej
tyle tylko że w zapachu róż
tancerkę skąd znów tancerka wiatrem wysoko nad bruk
tancerka właściwie tancerz ministrant w złotogłowiu
[4] chłopię
20ten ciemny ten dudniący potoczył mu się do stóp
snopem
Świtpo obydwu szedł blask bo to był kwadrans rosy
w rosie w blasku ptaki krakały jak podpalony las
nie wstaniesz nie będziesz mógł
25złotogłów coraz wyżej słabo jaśnieje w górze
i dobrze tak fala półkolami zalewała miasto emalią
piana u klamek i szyb i biały szum na marmurze
będzie gdzie rosnąć koralom
gdy firmament
[5] od wód oddzieli struna
30smuga cienia wiotsza
[6] niż tego snu konstrukcje
na wysokości świetlany punkt świetlik ministrant frunął
na toni chyba już nic aha płatek nasturcji
ziemia dzwonna głosami dzwonnic
dźwięki w stuleciach niezmienne
35sny nad ranne bory sosenne
pod brzaskiem przedświtu goni
a ja gdzie jestem ja pod siecią promienistą
która pulsuje łagodnie wówczas gdy światło przygasa
leżę na złotej ikonie
40
Krewna łono przyjął mnie chłodne porfirogeneta
[7] chrystus
wielkim znużeniem rubinów opasał
rubiny nieszlifowane ciekną po dłoniach po skroni
w przepaściach cisz odrywa się pierwszy kształt
jest to obraz człowieka i snu i słowa wyśpiewanego
45dlaczego leżę tu i razem odpływam wzwyż
dlaczego on będzie tam a ja na blachach ikony
w głębinie cisz
na piersi czy naprawdę na piersi ciemnolicego
50tak właśnie banie powietrza płyną z dna stawu pod nów
byłżebym leżąc tak pełen duchów jak spichrz
w niezrozumiałej z nimi żyjąc paraleli
[8]
patrzę słucham bledsze się stają blaski powietrze głusza
rubinowy urasta liść
55nie w gąszczu na bandaża bieli
głowa głowa
brew ziemi sennej w kołysance drzew
ziemi sennej w drzewach gonnych
[9] stupokłonnych
60od szkarłatu obłoków tak łunna
szklannym brzękiem cudów podchmurna
w winnobraniach budzi się wonnych