Józef Czechowicznuta człowieczaobłoki
1
Obłokobłoki przyjaciele pastuszego świtania
nad wioską biały wieniec u strzech i kalenic
umilknij mokre niebo dosyć modrego grania
obłoki nam ukażą galop i uciszenie
5obłoki siła dźwiga spoza namiotów jodeł
bór obalają rdzawy ku wodzie bruzdy szklącej
biją jak cichy werbel powracającej roty
[1]
obłoki czeremchowe chłodne płynne i rącze
obłoki srebrny łopuch na firmamentów dunaju
10chłoną się drą i dzielą i rosną w zakosach
te kamienie bez wagi skądś z fruwających krajów
czy może tuman pyłu po niewidzialnych wozach
obłoki ujrzeć z góry to ujrzeć niw rozłogi
świat z białymi dziurami niby książka we śnie
15oczy się niepokoją wtedy szukają drogi
bo oczy plam nie lubią ślepoty ani pleśni
jest droga pod olbrzymim niebem nisko na którym
obłoki obłoki obłoki drogą idzie staruszka tobołek
niesie w ręce ciemnej spracowanej