- Arkadia: 1
- Dźwięk: 1
- Niebezpieczeństwo: 1
- Noc: 1
- Rzeka: 1
- Światło: 1
- Warszawa: 1
- Wiatr: 1
- Wieczór: 1
Józef Czechowicznuta człowieczapolacy
1
wyżej i wyżej i gasną na rosie okien
warszawa wisła w układzie zodiakalnym nieomal
bo widzę wodnika pannę ryby
5
Wieczórwieczór niweluje zieleń i purpurę
wchodzi po schodach wyżyn na niebo krok za krokiem
otrząsa się w zenicie zatrzymuje rdzawe obłoki
ciemno
jak gdyby
10aksamitu fałdy urosły w całą górę
wieczór codzienna daremna
forma syntez
Rzekawsparci wzrokiem o rzekę o kratowany most
dajemy się ogarniać muzyce horyzontu
15błyski w wodzie chodzą gwintem
gwintem spływa hałas uliczny
rozplusk mokry klaszcze dłońmi czarnymi o ponton
bowiem pod świateł strażą sypią się perły uroku
20pod świateł strażą błogo leją się wieczór i lato
Wiatrwiatr żarliwy radośnie parska
zginęły w drzew zadymce geniusze mroku
jest tak jakby nie grzmiała granica zamorska
jakby nigdy przez falę nie stąpał skrzydlaty tanatos
[1]
25
przypomnij
przypomnij przypomnij
za miastem sprężona droga
przestrzeń mdli na niej w okrytych pyłem stopach
rozpostarły się szerokie rozłogi
[2]
30zły ugór pod noc podsuwa się bezdomnie
o uwierzyć że to ona
obmyta w zimnych potopach
jak ranni
Dźwiękw syntez formie którą jest wieczór
35utkwił po rękojeść głos
jego stal drży
jego smukłość wyrywa się z porządku rzeczy
Arkadiawe mnie to czy w nas czy za mną
ten gniew bez żalu
40czyś to ty ojczyzno serce los
czyś to ty słoneczna Jeruzalem
[3]