Edward PasewiczDolna WildaMalta
1
Tu kończy się bajka. Zamykam
więc oczy i już nie trzeba się oczyszczać.
Wiersz jest jak zespół luster, obraz
odsyła do obrazu, błyski pojawiają się
5na zewnątrz, gdy ktoś odpala papierosa lub
świeci latarką w ziemię wokół kwiatów,
szukając rosówek, które połkną ryby,
które pan kucharz i wiadomo co dalej.
Naczynia się łączą w delikatnym seksie,
10naczynia na umysł, śmierć, życie, herbatę.
A strych i piwnica to są labirynty
i kości czaszki służą jak materiał
do zwieńczenia makabrycznego żartu.
Będziemy pili z własnej czaszki, jeśli
15tylko zręcznie i chyżo wypowiem zaklęcie.
Lecz milczę, patrząc jak wpisujesz
w rubryki cyfry i łacińskie nazwy,
obserwuję rękaw twojej koszuli
i diabeł mnie kusi, by pisać o nim,
20jakby w ten materiał wcieliła się potęga
wszechświata, lecz cytat, tytuł znany
z dzieciństwa, w jakąś fałdkę mózgu
zawinął się niegdyś i właśnie zbudził;
jest tylko rzeczywistość i właśnie jej nie ma.
25
Powtarzając tę mantrę, wychodzę na balkon.
Burza nadciąga od strony Malty.