
Józef Ignacy Kraszewski
Stara baśń, tom pierwszy
Tu zawahał się nieco Doman i oczy mu zabłysły, ale spuścił je wnet, jakby zawstydzony...
Tu zawahał się nieco Doman i oczy mu zabłysły, ale spuścił je wnet, jakby zawstydzony...
— Nie! Nie! — zawołano z jednej strony.
Ale z drugiej się burzyło. Niektórzy wstawali i oczyma...
— Knezia nam trzeba jednego, a swata się ich czterdziestu… Za każdego swoja krew bić się...
Spokoju nie było u Polanów od Kaszubów i Pomorców, których podprowadzali i zmawiali Leszkowie. Zaledwie...
Gromadami też siedziały rody Jaksów, Kaniów, Porajów, Starżów, Wizimirów i innych mnogo. Patrzyli ku sobie...
Wszystko tam — od ogrodu i domu po stroje madame i maszynę do pisania monsieur Paturota...
Ja przecież mimo głupich pokpiwań, a czasem i dokuczań, na które nieraz musiałem czynnie reagować...
Trzej zalotnicy dumnie i zawiadacko poglądali wzajem na siebie…
— Teraz, gdy już wszystko wiadomo… — zaczął...
Potem kłótnie, przypominające sceny małżeńskie. Tylko na tematy teoretyczne. Wybuchała z nich wtedy nienawiść. Nie...
Zwracaliśmy uwagę na opisy sytuacji konfliktów słownych, szczególnie takie, w których wyrażone zostało jakieś przeświadczenie na temat natury i przyczyn kłótni.