1Wielkie, czarne, rozlewające się po policzkach
Nieskończona liczba koncepcji, myśli, konstruktów
powołanych z przepełnienia do przepełnienia
do jeszcze większej obfitości przelewana
5Czułem miliardy, były wspólne i oddzielne
Chłód owiewał mi twarz, spełniona rewolucja
To chłód dostrzegany przez niewielu
za słaba jakość soczewki w lornetce
Dryfowały tu nieoczekiwane metafory
10burzycielskie i dzięki falom rytmiczne
Były jak resztki po rozbitych samo lotach
Drzazgi z drewna, resztki wsłuchane ostatecznie
Nie było tam czasu teraźniejszego, passato prossimo
Ja stałem, wchłaniałem ten widok otwartą gębą
15Pocztówka z widokiem za 1,50
plus znaczek znaczeń, by odnaleźć nadawcę
Wiekuiste leżenie na zabujanym w tobie hamaku
podczas zmasowanych ataków rozwiązań
z butelką niepotrzebnego wina oglądasz sufity
20nie dotykasz podłóg zabezpieczonych izolacją
Dotykam głową sufitu, no proszę
mój policzek przykleja się do niego
no, już nareszcie nie można wyżej
To bardzo staroświeckie standardy wysokości
25Supłana konstrukcja przyjemnie cię obejmuje
Nie ma tu wielce oczekiwanych staruszków — owadów
Wszystkie możliwości są tu spełniane w spokoju
wszystkie oprócz ograniczeń, koncert życzeń
Słowa mają tu swoje liturgiczne głębokości
30zaskakujące w swych turbulencjach i przejawach
Sanctus, sanctus, sanctus
[2] łamie porządki
porządki szklanych gablotek
porządki systematyczności gatunków
ułożonych przez moralizatorów, przez archeologów
35Morze ma swoje przypływy i odpływy
Teraz lekko się wycofało, odsłaniając piaszczysty brzeg
odsłaniając swą anarchiczną antygramatykę
Oto reklama ośrodka wypoczynkowego
gdzie ciągle brakuje kompletu na turnus 27.07.–30.08