1
Nasze gardła wysuszone, wzmocnione
resztkami nut impregnowane wielokrotnie
Stoimy w oknach pokutującej i grzesznej Prory
[1]
Największa ruina w okolicy nadająca się na eventy
5czekając na Jego ruch na lękliwym postumencie
Fundamenty dawnej budowli siłą były gwałcone
Teraz to miękkie wszystko nareszcie i bezzębne
tylko przewiewa przez nią wiatr, hula niezłapany
Wszyscy mają otwarte gardła na roścież
10Kąciki ust są nadcięte jak krocza przy porodzie
by się poszerzyć, by się nie rozerwać w sumie
gdy doda się wszystko i wyjdzie wynik bez reszty
Z otwartymi gardłami czekamy, pokalani
Wielkie organy z pociętymi otworami
15puste, wydrążone, wyrestaurowane bardziej
tylko gardła pozostaną, po nas tylko gardła
Wiatr od morza powiewa spokojnie w naszą stronę
owiewa nasze policzki sine od wysiłku, od czasu
wwiewa się do naszych ust powoli i leniwie
20porusza naszymi archeologicznymi szczątkami
strun głosowych, utkanych w węzły żeglarskie
drążąc te nasze tunele podziemne, podmorskie
wszystkie czyni gładkimi szlakami dla siebie
Przez drgnięcie wydobywają się z nas głosy
25nieznane dotąd dźwięki, melodie, niewyśpiewywane
miliardowe organy brzmiące nie sobą, lecz Jodem
Nie pozwala nam śpiewać siebie, związuje nas
zabiera nasz ciężar z portu, wyprowadza w Pełne
Grube liny jedwabne, splotem krzyżykowym snute
30ich wątki naprzemienne w porządku nieodgadnionym
Wciąga nas w głębokość, do której tęskniliśmy
Ten statek rozpruwa się w zetknięciu z wodą
Żyrandole roztrzaskują się, i marmury, i zaplecza
my w nim idziemy na dno, osnuci planktonem
35po to, aby nie być już, by nie bywać i się nie pojawiać
zatracić się w tym dostojnym opadaniu w ramiona
które zaciskając się w pozdrowieniu, uwalniają nas
od śpiewania pieśni czyśćcowych