1Ojcze, synu mętnej Warty, synu Bożego Stoku,
synu śląskich akwenów i jurajskich kamionek,
wojowniku w tatarakach z bambusową bronią,
prowadzący wojny podjazdowe z piżmakami,
5które odważyły się przegryzać tętnice grążeli,
kozetkowy onanizatorze, niech mnie pamięć myli,
Wędkarzu w liściu łopianu na głowie, Magiku,
który czarowałeś skręta ze śliny, tytoniu, bibułki.
W dymie byłeś znawcą mitologii chrząszczy,
10takich jak Tribolium destruktor żyjący w orzechach,
który niszczy w zagrożeniu swoje młode larwy,
muzykancie krzywdzący w nocy niewinne
bandżo i moje uszy wielkimi improwizacjami,
grający na liściach przed oniemiałą rodziną
15piosenki Elvisa Presleya i więzienne ballady,
pszczelarzu, przenosiłeś gołymi rękami
z jabłoni do ula młode roje i karmiłeś je karmelem,
gołębiarzu, kłusowniku, mistrzu ceremonii,
przeszukiwałeś areały ażurowych kości,
20zwinięte w zbożach kuropatwy nabierałeś na wnyki;
bażanty pozbawiałeś godowej maści i powietrza,
stare liliputki naciągałeś na miedziane szkielety,
czyste wnętrza kun faszerowałeś watoliną,
ojcze, którego odnalazłam, niech mnie pamięć myli,
25na liście Wildsteina, który na portierni szkoliłeś
robotników, aby kasowali w datownikach karty pracy
jak chore, białe języki, odźwierniku posyłający
papier na sponiewieranie, biegający na pochody,
na zabawy, na odpusty, Don Juanie wiejski,
30felczerze od wszystkich boleści, ratowałeś
moje życie psim sadłem, niech mnie pamięć myli,
królu hipochondryków umierający codziennie
na jedną z pięciuset stron Medycyny Domowej.
Niech będzie przeklęty ten sinawy zimorodek,
35który wygrzebał gniazdo w twoim słabym sercu.