- Klęska: 1
- Podstęp: 1
- Szkoła: 1
- Ucieczka: 1
giest -> gest
bojka -> bójka
Wincenty KorotyńskiCzem chata bogata, tem radaFiglik mojego dziadka
1Mój dziadek (niechaj mu światłość świeci)
Był i po mieczu
[2] i po kądzieli
[3]
Szczery
[4] karmazyn
[5], człek od Waszeci;
Przódkowie jego w bójkach słynęli —
5I on ku temu zawsze był gotów,
I dużo szramów
[6] miał na łysinie,
Nawet z węgierska znał po łacinie;
Lecz — nie wiem za co — w zbiorze Klejnotów
Jego szanowne miano nie słynie.
10Raz, gdy wspomnieniem bójek, biesiadek,
Wieczne mu chmury z czoła zegnano,
Wesołym gestem przyzwał mnie dziadek,
Ja osiodłałem jego kolano,
A on mi prawił taki wypadek:
15
Ciołek
[7] się rozsiadł na tronie Piasta,
A w starym Barze konfederaty,
A w kraju obcy żołdak się szasta.
Mnie wówczas szkolnym karmiono pyłem;
20Lecz Mars pomazał Muzeczkom plany:
Bowiem
praeruptus animo[8] byłem,
To jest, w gorącej wodzie kąpany.
Więc wziąłem na kieł
[9]: bądź zdrów, Alwarze!
Cichaczem zbieram swoje manatki,
25Kęs chleba, soli — w jednej czamarze
[10] —
Szabelka przy mnie — czmychnąłem z klatki.
Dzień prawie cały biegłem bez ducha
Przez rowy, lasy, kwitnące niwy;
Aż głód zawzięty, w gardle posucha
30Dały mi wiedzieć, żem przecie żywy.
Tedy do siebie przyszedłem wreszcie;
Lecz kapsa
[11] chora, a głód uciska,
A tu do Baru mil ze trzydzieście,
A tam, co poczniesz sam bez koniska?
35Krótko, gorąco — widzę najjaśniej;
Ściska za serce troska zajadła;
Chciałem już wracać — kiedy, jak w baśni,
Biała przedemną chatka usiadła.
Prawda, że młynka coś nie wywija,
40Wkoło murawa, schludny podwórek:
Więc dla odwagi — Zdrowaś Maryja,
I het do chatki na podwieczórek.
W chacie staruszka, cudo kobiéty,
Wita pątnika ludzkiemi słowy;
45Gdy mi Abaddon, czart pospolity,
Trefny
[12] swój kruczek
[13] wsadził do głowy.
A trzeba wiedzieć, że u nas w szkole.
Miało swą łyżkę każde pacholę
[14].
Więc gdy mi prawi: że mąż leśniczy
50Gdzieś za borsukiem po nocy brodzi;
Że jej Marysia, kwiatek dziewiczy,
Czysta oskoma dla wszystkiej młodzi;
PodstępGdy mnie pociesza wżyciu sierocém
Dobrą otuchą zieleńszej doli —
55Ja do niej rzekłem
tollere vocem[15]:
„Dajcie jeść, matko, tylko bez soli!
Każdemu jakąś cząstkę sądzono:
Bóg daje łyżkę na moję dolę.
Przynieś potrawę nieosoloną;
60Ja swoją łyżką wnet ją osolę;
Choćby jak trawa była, mospanie,
Zmieszam ją tylko — słoną się stanie!”
Jęła
[16] się krzątać babka ruchawa;
Ja do tłomoka skoczyłem żwawie,
65Łyżkę do ręki — sól do rękawa,
Mieszam potrawę, i baśnię
[17] prawię:
„Że przeznaczenie (cześć mu i dzięki)
Nie tylko w łyżce cuda zawarło,
Lecz królom Gallów wlało do ręki,
70By swym poddanym leczyli gardło.
A jak ów kamień, co rubin zową
Przez wieki płonąc, ognia nie traci,
Toż samo z łyżką i z ręką ową —
Zysk wiekuisty dla ludzkiej braci”.
75Patrzy się na mnie, dziwi babula,
Ja kończę baśnię
[18], z rękawa solę…
Wyszło —
accepit fidem fabula[19].
To jest, staruszkę wywiodłem w pole.
Wraz targ o łyżkę — po krótkiej chwili
80Schwyciłem za nią piękne talary;
Ale do Baru za to przybyli
Gorący chłopiec i konik kary.
Płacili dług swój i krwią, i pracą;
85Lecz Bóg tak zechciał w świętej swej woli,
Że w końcu bić się nie było za co…
Skoro wróciłem — pomnę jak dzisia —
Wraz
[22] do leśniczych poszedłem z kieską…
Tam… co to gadać!… owa Marysia
90To twoja babka, moja pralesko
[23]!”