1
W późnej, dżdżystej jesieni, w wieczornej godzinie,
Nałożono stos suchych drewek na kominie,
Palił się suty ogień, drewienka trzaskały;
W garnuszkach dzieci piwo dla dziadunia grzały:
5Opodal nieco siedział dziadzio posiwiały,
Wdzięcznem okiem spoglądał na kochane wnuczki,
A że wiedział, jak lubią moralne nauczki,
Aby dziecinki zabawić
Tak im zaczął prawić:
10«Patrzajcie, jaka słota, jak smutno na dworze!
Nie lepiej przy kominku posiedzieć w tej porze?
Nie zawsze tak wygodnie spoczywać będziecie,
Z ciepłego pokoiku w słotny świat pójdziecie,
Musicie znosić trudy, troski, niewygody,
15Póki wam służy wiek czerstwy, wiek młody.
Ale gdy pożytecznie ten czas przepędzicie,
Z siwą głową do tego kominka wrócicie;
Mile się piękne czyny będą wspominały.
Wnuki wam, jak wy dla mnie, będą piwo grzały
20Nie zapomnijcież nauk dziadka przy kominku:
Młodość do pracy, trudów, starość do spoczynku.»