1
Nadeszła szara godzinka,
Wziął ojciec za rączkę synka,
I rzecze: „Synku! w tej chwili
Będziemy sobie chodzili,
5Będziemy sobie gadali,
Bo jeszcze światła nie dali.”
„O, dobrze kochany tato!
Ja bardzo kocham cię za to!”
„Widzisz mój synu kochany!
10Nagłe na świecie odmiany:
Niedawno słońce świeciło,
Tak widno, tak pięknie było!
Przyszedł nowy czas spoczynku,
Słońce nie świeci mój synku;
15My jednak szczęśliwi oba,
Wieczorek nam się podoba;
Nauczka płynie
W szarej godzinie,
Myśl podniesiona do Boga,
20Co nam słońce przyszle zrana,
Co w ciemności i wśród słońca.
Cudem dobroci bez końca,
Śród cichości, śród ciemnoty
Pobudzamy w sercu cnoty.
25O! wstrzymajcie światło jeszcze!
Niech myślami się napieszczę,
Duchem bożym natchnę syna,
Bo on myśleć już zaczyna.
Synu! synu mój jedyny!
30Chciej korzystać z tej godziny.
I z człowiekiem tak się dzieje.
Gdy wiek młody — to mu dnieje,
Kiedy starszy — wieczór szary,
A noc ciemna, kiedy stary.
35Korzystaj synu z młodości,
Czyń, co tylko w twojej sile!
Szczęście w domu się zagości.
Wieczorek ci spłynie mile.”