Jan KochanowskiPieśń VI[1]
1Co by ty, urodziwa Hanno, na to dała,
Aby ta twoja gładkość
[2] wiecznie z tobą trwała?
Wierzę, w tym wieku młodym ani myślisz o tym,
Ale byś też i dobrze myśliła, nic po tym.
5Bo czas nie da trwać żadnej rzeczy w jednej mierze,
A jako wszytko niesie, tak zaś wszytko bierze.
Widziałem ja po ranu piękny kwiat przyjemny,
A widziałem zaś wieczór zwiędły i nikczemny.
I drzewa, które teraz odziały sie w liście,
10Złupi z tego ubioru mroźnej zimy przyszcie.
W tymże prawie i człowiek, a w gorszym, bo kwiaty
I drzewa w rok wetują zawżdy swej utraty,
Odmładzając sie znowu; ale człowiekowi
Kiedy sie raz na twarzy zima postanowi
[3],
15A włos śniegiem przypadnie, gęsta wiosna minie,
Niżli
[4] z głowy przeziębłej ten zimny rok zginie.
Czemu jeleń pierzchliwy łaskawsze ma bogi,
Któremu wolno zrzucić pochodzone
[5] rogi?
Czemu wąż fortunniejszy, który z przyrodzenia
20Każdy rok wiotche
[6] lata na młodą płeć
[7] mienia?
Człowiek, choć wyraz
[8] Boży, niesposobny na to
[9]
Ani nalazł fortelu na szedziwe lato
[10].
Oszukały sie króla tessalskiego córy
[11],
A ojca nieboraka jeszcze barziej, który
25Dać gardło musiał dla ich głupiej pobożności
[12];
Bo, życząc mu nowych lat i pierwszej młodości,
W nadzieję
[13] ziół schwalonych spólnie go zabiły,
Żeby w rzeczy
[14] starą krew’ z niego wycedziły.
Potym go czarownica
[15] w kocioł wrzącej wody
30Wrzuciła między zioła; a ten, nie rzkąc
[16] młody,
Ale ani wstał żywy; jakoby
[17] to było
Kosztowne ziele, co by sto lat wyparzyło.
Przeto póki panuje wiosna w twarzy twojej,
Daj sie, Hanno, napatrzyć wdzięcznej
[18] krasy swojej;
35Która nie da nic naprzód ani Fosforowi
[19],
Kiedy napiękniej z morza wynika
[20] ku dniowi.
A wy, malarze, i wy, co marmór cieszecie
[21],
Jesli przyszłemu wieku zachować sie chcecie,
Malujcie tę piękną twarz i rzeźcie
[22] w kamieniu.
40Nie był jako żyw Zewksis
[23] w takim podziwieniu
Ani zacny Fidyjas
[24], jako wy możecie
Z tej tylko samej sztuki sławni być na świecie.
Ja na farbach malarskich nic sie nie rozumiem,
Także wiele z marmórem postępować umiem
[25],
45Ale wierszem ozdobnym i rymy gładkiemi
Mam nadzieję, że z mistrzmi porównam dobremi.
Temi ja przeciw długim latom
[26] sie zastawię,
A za chęcią cnych bogiń
[27] imię twe wybawię
Z niepamięci nieszczęsnej, że o twej urodzie
50Będzie wiek pozny wiedział i po naszym schodzie
[28].
Nie była wiecznie gładka sławna pani ona
[29],
Dla której mocna Troja z gruntu wywrócona;
By ją był Parys poznał w szostymdziestym lecie
[30],
Nigdy by był tej trwogi
[31] nie wzbudził na świecie.
55Ale jednak, co jej wiek łakomy
[32] uszkodził,
To swym pismem życzliwy poeta
[33] nagrodził.
Za co, nie wiem, przecz go Bóg ślepoty nie zbawił
[34],
Ponieważ Stezychora
[35] o wzrok był przyprawił,
Że tęż istą
[36] śmiał ganić rymem uszczypliwym,
60Acz to potym odwołał piórem osobliwym
[37].
Ja stąd oczu nie stracę i w tym będę stały,
Że chwalić nie omieszkam, co jest godno chwały.
Bo nie leda Bóg jako swych darów rozdawa,
Temu łaskawszy, komu co nad ludzi dawa.
65Przeto tusz
[38] dobrze, Hanno urodziwa, sobie,
Z twoich darów znać, że Bóg jest łaskawym tobie.
Który jako ozdobę i piękność szacuje,
Ten czyn niezmierzonego świata okazuje
Tak pięknie zbudowany; kto sklepowi
[39] temu,
70Nadobnemi gwiazdami ślicznie sadzonemu,
Nadziwować sie może? Kto nocoświetnego
Miesiąca
[40] abo słońca niespracowanego
Napatrzył sie do wolej, lubo rano wstaje,
Lubo ku wieczorowi prędki bieg podaje?
75Taki więc z swej łożnicy nowy oblubieniec
Wychodzi; na nim złoty płaszcz i złoty wieniec,
Perłami przeplatany, gore znakomity,
Jego ze wszech namilszej
[41] dar niepospolity.
Ale i ziemia nie jest bez swojej ozdoby,
80Bo i tę Bóg oszlachcił dziwnymi sposoby:
To górami, to lasy, to kryształowemi
Rzekami, to łąkami pięknie kwitnącemi.
A w poły ją przepasał morzem urównanym
[42],
Prosto jakoby pasem śrebrem okowanym.
85Taki przede wszytkimi polem rozmierzonym
[43]
Leci obrzym udatny pędem niewściągnionym.
Tego na kresie czeka albo trynóg
[44] drogi,
Albo prędki koń, albo bawół złotorogi.
To takie, co widzimy
[45]. Cóż, gdzie nasze oczy
90Dosiąc nie mogą? gdzie Myśl, która niebem toczy,
Gdzie sama Piękność świeci i kształty wszech rzeczy
[46]?
Nie może tego pojąć mdły
[47] rozum człowieczy.
Dar Boży tedy gładkość, a dar znamienity,
Bo jesli go Ten nie da, zinąd nienabyty,
95Jako są insze rzeczy, których człowiek może
Za swym staraniem dostać: tu nic nie pomoże.