Jan KochanowskiPieśń XI[1][2]
1Prózna twa chłuba
[3], nie kochaj sie w sobie,
Nie wszytkoć prawda, com pisał o tobie.
Miłość mię zwiodła i przez mię mówiła,
Że nad cię nigdy wdzięczniejsza
[4] nie była.
5Jako lelija różą przeplatana,
Zdała mi sie twarz twoja malowana;
Oczy twe jako gwiazdy sie błyskały,
Piersi twe śniegu sromotę działały
[5].
Gniewliweś morze śmiechem uśmierzała,
10Kamienneś serce słowy przenikała.
Teraz w mych oczach wszystko sie zmieniło,
Obłudne serce wszytko pokaziło
[6]
I twa niewdzięczność, którą pokazujesz
Tam, gdzie powolność i chuć prawą
[7] czujesz.
15Czego mi tedy stateczne namowy
Nie mogły wybić żadną miarą z głowy;
Czegom zbyć nie mógł przez zioła, przez czary,
To sam dziś wyznam na sie z prawej wiary
[8]:
Żem był zabłądził w swej niemądrej sprawie,
20A był cim, jeśli komu, jak żyw prawie
[9].
Ale żeś tego wdzięczna być nie chciała,
Dalej nie będziesz ze mnie sługę miała.
To, com ci służył, niech już wniwecz idzie,
Bo jednak ten czas kiedyżkolwiek przyjdzie,
25Że ty, wspomniawszy na me powolności,
Musisz zapłakać nieraz od żałości.
A ja, bych jeno o tobie nie wiedział,
I w pustych lesiech
[10] sam rad będę siedział.