1Romb okna, prosty zygzak rynny, pozimowa pustać pól.
Spisuję, żeby nie przepadło (wiem, że przepadnie).
Z listu od Magdy: „Ukochańcu, wróciłam prawie o północy,
czuję każde ścięgno — cały czas tańczyłam,
5taka muzyka była. A wstać musiałam już o piątej,
o szóstej była msza za dziadka, byłam przed
ołtarzem św. Jacka i cały czas myślałam o Tobie”. I:
„To jest bardzo filmowa, niewiarygodna historia”.
Chora chęć, żeby ci obcy, z epok, które mają przyjść,
10wiedzieli, co było i jak. Film nie jest godzien opowiedzieć
naszej historii, wiersze tak. Szczegóły: strąk
dużego spinacza biurowego, rana na nodze
żółta od rywanolu, podłużny znaczek z okazji
światowego dnia poczty, na którym z dyliżansu
15parobcy wyprzęgają rozstawne konie, pocztylion ma trąbkę u pasa,
w słomie bawią się psy. „Obok mnie leży Twój podkoszulek”.
Po pierwszym praniu zbiegł się jak czas teraz.
Jak tłum na Miejsce Wydarzenia. Nic się nie stało.
Nawet grudka rudy głęboko w ziemi nie zostanie z tych egzaltacji.
20„W drzwiach domu mam zamek Gerda. Jak go sprzedają,
to z pięcioma kluczami. Już zgubiłam trzy.
Ciągle gubię klucze, po prostu. Ale tego od Ciebie
nie zgubię na pewno. Bo to klucz do mnie…”
Podłoga zasłana maszynopisami, zimowy pejzaż, jestem jurorem
25w poetyckim konkursie. Słodycz grafomanii. Dmuchawce
na wietrze, ulatujące sylaby. Dlaczego rząd nic nie robi
w sprawie entropii? „Absolutnie Twoja”. Gaz do dechy,
celki zakonne, dyskoteki, gwałt
ze szczególnym okrucieństwem. Byłem głupi, że nie przemyłem od razu
30łydki jodyną. Można było uniknąć… Głupi jestem! Niczego
nie było można uniknąć! Józef Rybowicz: „I taki już pozostanę
w tym niespokojnym życiu… Taki już pozostanę”.