1Tutaj czas się zatrzymał. Siadł na rozklekotanym
krzesełku obrotowym, które kiedyś było
krzykiem mody, włożył sobie w oko
szkło powiększające. Wiedziałem, że trochę to potrwa:
5nietypowy rozstaw, teleskop trzeba podgiąć,
potem pasek znów urwie się przy byle szarpnięciu.
Żółte papiery dyplomów, godło państwowe, orzeł
z koroną z papieru doklejoną jak na pośmiewisko,
za dużą. Tableau „Wychwyt Grahama”
10wyjawia jakąś tajemnicę wiecznego mechanizmu
sprężyny i trybu, nie rozumiem rysunku.
Krzyki mód przemijają, zostaje milczenie epok.
Zewsząd dobiega tykanie, wielka niezgoda rytmów.
Niedzisiejszy warsztacik w centrum miasta, nie lubię
15tu przychodzić, mistrz jest mrukiem. Drżą mu ręce
i mam czas przyjrzeć się wnętrzu. Tym razem
żegna mnie gorliwie: „Kłaniam się! Kłaniam się panu!”
Żegna mnie na zawsze, nieomal uśmiecha się.