1Kierowca znał trasę na pamięć, lecz raz i on musiał zwolnić.
W Rymanowie ujrzeliśmy z okien autobusu
pochód z czarnymi sztandarami i trumną. Ludzie
umierają; cała niezwykłość polegała na tym,
5że tęcza właśnie napięła swój imponujący łuk
nad górami. Łatwiej mu teraz iść do nieba,
zauważyła Magda. Po szczeblach barw. Wszystko
płynie; usiadłem na kamieniu pośrodku górskiej rzeki,
pisząc jak Balzak, z nogami w zimnej wodzie. Palce
10kostnieją wcześniej niż pięty. Woda przyniosła procę.
Z niedaleka, bo gumka nie zdążyła sparcieć.
Chciałem z niej zrobić użytek, kamieni nie brakuje,
lecz jest do niczego, nie tak się mocuje
ten kawałek skóry. Słońce, wiatr, ptaki, śpiew
15wody na kamieniach, to więcej niż potrzeba. Jestem
przekonany; jak święty Krzysztof, który rozważnie
przenosił dzieci przez rzekę, a potem został
patronem wariatów za kierownicą, święcie przekonany.