Justyna Radczyńska-MisiurewiczMoment słabości
1Moment słabości wydaje się najodpowiedniejszy do napisania testamentu albo
choćby spisu posiadanych rzeczy, rozsądnego zagospodarowania reszty dna
i zestawienia najbliższych przyjaciół. Jest też dobrym momentem zapomnienia,
zaniedbania, jak to się robiło zawsze z nieznaczącymi wartościami. Ale także
5szczególnej wymowy, nie wobec skromnych dokonań życia, lecz wobec
śmiertelnego zadania, które zawsze kusiło migotliwym światłem, mrugającym
nawet czasem na człowieka z wyrazem bezpośredniego porozumienia. I choć nie
każdemu jest dany ten moment zdziwienia, że to już teraz, że kończy się krótki
pobyt, po którym nie będzie już wakacji nad ciepłym morzem, o ile w ogóle
10wakacje będą miały znaczenie, to można wykorzystać któreś piętnaście minut na
niezobowiązujące wyobrażenie sobie tej niewątpliwie ciekawej przygody.
Każda marność zyskuje na czułości, która ją ocala, która ją składa w harmoniczną
jakość. Przecież wierzchołek góry lodowej nigdy nie opowiadał podwodnej historii
góry, choć uważał się za koronkę trwałości — za szczyt istnienia, bo mocował się
15z pogodą, z wiatrem, śniegiem i gradem, a także z rzewnie rozmywającym
deszczem i permanentnie natarczywą falą.
Więc obraz całości ma moc redefinicji. Słabość, ta przerażająca wątłość, bezwład
powiek obolałych od płaczu i zanik głosu w krtani wydają się mieć związki głębsze
i potężniejsze, od których zależy pomyślna inwersja, jednak nie losu, lecz natury.
20Los w rękach przykrych, chropowatych nie toczy się gładko, lecz po piekących
szczelinach. Ale gdy pojawi się zakaz współpracy, banicja, systematyczna trudność
w wyrażeniu paru prostych rzeczy, należy się zdać na czynną niemożność
okoliczności.
Bo to jest najprawdopodobniej stan przygotowania do zmartwychwstania czegoś,
25czego istnienia, nie mówiąc o nieżywotności, nawet się nie podejrzewało, chociaż
miało się niekiedy jaśniejsze wizje i intuicję śmieszną do granic radości.
Ale nigdy bym nie pomyślała, że kwestia śmierci może być wmieszana z flanki
w sprawę cudów, których przesadnie się nie obserwuje. Mówi się, że cudów nie ma,
to znaczy są, ale wyraźnie ma ich nie być — jakby miało biednemu człowiekowi
30wystarczać posiadanie pewnej fizyczności i poznawanie najprawdziwszych jej
równań, a dostatecznie umilać czas wynajdywanie rozmaitości związków
znaczeniowych.
Choć to z nich może on sobie w odpowiednim czasie ułożyć ważny spis lub krótki
testament (mniej niż 60 stron), albo po prostu zwyczajną, najcichszą opowieść.
35Tylko raczej bez poematów.
Bo życie nie jest poezją, jest nowelą.