Jerzy JarniewiczBajpasy Pinocheta
1Wyniosła dziś śmieci, nie odnosząc obrażeń,
a cień wtarł się głęboko
w otwarte jak rana okno lewego skrzydła.
Tam trzask rozsadził rząd słoików z dżemem,
5tramwaj rozkołysał szyby, blada fryzjerka
za parawanem zamknęła na spust powieki.
Na murawie stadionu czerwone puszki po coli
grzechoczą kośćmi. Na bilbordzie sprzedają się
wiosenne koncentraty. Pomidor.
10Boisz się słów? Coś się w sercu odzywa
nim na zawsze legnie. Słowo —
ślepy kartridż. Chcesz przejść na drugą stronę?
Idź w lewo, wzdłuż prokuratury,
a noc cię nie zaskoczy. Ani pianie koguta
15na dwójce.