Jerzy JarniewiczBieżnia
1Koniec nas uwiarygodnia. Gadnia?
Daj spokój świętej mowie,
bo kto gna, nie gada. Długi dystans
wyznaczony nazwami zrewoltowanych miesięcy
5mamy za sobą. Przed nami co najwyżej dni tygodnia,
od jednego do siedmiu. Godziny dnia, od wczesnej
do ostatniej. Wschody i zachody bez znaków
diakrytycznych. Bo ból boli, sól soli,
jak na podświetlonym ekranie komórki.
10I mowa się odmieni: rynek dojdzie do dna wycen,
ogłoszą spowolnienie wzrostu,
a na parkiecie zapanuje nieufność. Miłość
do adrenaliny połączyła sprinterów — tak mówią,
gdy wpadam na metę. Ale nie potwierdzam,
15ani nie zaprzeczam, mam się na baczności:
sędzia ustawił języki.