1Zamiast do mnie, piszesz list do Koryntian,
a tymczasem ktoś sprytnie podsunął ci kod
kreskowy, w którym się z tobą gubię
w pokracznych próbach prostowania języka.
5Bo przecież w tych mrocznych murach
nie do ludzi chcieliśmy dziś mówić. Do wiatru?
Im dalej w mowę, tym więcej strachu
przed zakapturzonym nieznajomym,
który zastawia sidła w wynajmowanych pokojach,
10łapie nas za brzydkie słowa, bierze nas na język:
odrobina kwasu cały zaczyn zakwasza.
Przyjdzie taki czas, przyjdzie czas,
kiedy wyjdziemy z głuchego podziemia,
na nagie, czyste słońce. Otworzymy wieka studzienek,
15jak otwiera się oczy na zapach białej skóry,
draśniętej przez wiatr, po której przeszły
dreszcze pod kroplami deszczu,
kreślącego kreski w przybliżonym pionie,
raz nad podziw czarne, raz nad wyraz białe.